Rozdział III
Zaczniemy ton rozdział od żółtych substancji, któro spadły na Ziemię, zobaczymy toż, czy nasze wiadomości 1 o nich maja większo przybliżenie do rzeczywistości i niż dogmaty tych, co przeczą ich istnieniu jako substancji pozaziemskich. Przyjmujemy postawę impresjonistyczna, nie mamy bezwzględnych tostów ani standardów. Realizm w sztuce, roa-' lizm w nauce - to już odchodzi w przeszłość. W 1859 r. należa-' ło akceptować darwinizm; dziś wielu biologów buntuje się ,] przeciwko niemu i stara się znaleźć jakaś inna koncepcję. Choć w swoim czasie należało darwinizm akceptować, nigdy przecież nie udowodniono jego słuszności.
W przyrodzie przetrwać mogą jedynie osobniki najsprawniejsze. Lecz co to znaczy najsprawniejszy? Nie najsilniejszy i nie najbystrzejszy, gdyż wśród żywych powszednia jest wszędzie słabość i głupota. Nie ma innego sposobu określenia sprawności niż krytorium przetrwania. Sprawność jest zatem inna nazwa przeżycia. I oto cały darwinizm - przeżywają ż.yjacy. Tautologia, masło maślane.
Jednakże darwinizm, mimo że wydaje się być bezpodstawny i absolutnie irracjonalny, poprzez zmasowanie przypuszczalnych faktów i ich rzekoma spójność przybliżył się do Organizacji i Zgodności w stopniu znacznie wyższym niż spekulacje, któro go poprzedzały.
Podobnie Kolumb, który nigdy nie udowodnił, że Ziemia jest okrągła. Cień Ziemi na Księżycu? Nikt nigdy nie widział go w całości, jako że cień Ziemi jest znacznie większy niż Księżyc. Jeśli więc brzeg cienia jest zakrzywiony, może to równio dobrze oznaczać, że Księżyc jest wklęsły - obiekty o prostym zarysie rzucają zakrzywione cienie na wklęsła powiorzchnię. W podobny sposób można potraktować inne dowody togo rodzaju. Kolumb nie miał możliwości, by udowodnić, że Ziemia jest okrągła. I nie było to potrzebne. Jedyne, czego winien był próbować,
In osiągnięcie wyższego stopnia pozytywności niż ten, który |!io/.ontowali jogo przeciwnicy. W 1492 r. należało akceptować jinglilri, że na zachód od Europy powinny się znajdować jakieś Inno lądy. My zaś proponujemy podobnie zaakceptować dziś, juko coś zgodnego z duchom XX wieku, że ponad Ziemią istnie-M inne lądy, z których coś czasem dociera do nas w postaci il/.lwnych opadów, podobnie jak z Ameryki przypływają cza->uin do brzegów Europy różno szczątki.
Co do żółtych substancji, które spadają na ziemię, to próbą wykluczenia ich pozaziemskiego pochodzenia jest dogmat, że Mitu deszcze i żółte śniegi biorą swą barwę od sosnowych pyłków. Przyjrzyjmy się jego typowym przykładom:
Oto „American Journal of Science" (1-42-196) informuje nas ii żółtej substancji, która zalała pokład pewnego.statku podczas bezwietrznej nocy w Pictou Harbor, w Nowej Szkocji. Autor doniesienia po dokonaniu jej analizy stwierdził, że substancja ta wydzielała azot i amoniak oraz zwierzęcy odór.
jedna z zasad naszego intermodiatyzmu powiada, że wszystkie substancje są tak dnlekio od pożytywności w jej szczególnym aspekcie, który nazywamy jednorodnością, że zgodnie / tym, co się nazywa elementarnym sensem możemy powiedzieć: cokolwiek można znaleźć gdziekolwiek. Pnie mahoniowo w Grenlandii, typowe dla dolin owady na szczycie Mont Blanc, ateistów w religijnych zgromadzeniach, złodziei w policji, lód w Indiach. Chemiczna analiza może na przykład wykazać, że niemal każdy martwy człowiek został otruty arszenikiem, nie ma bowiem żołądka boz pewnej ilości żelaza, ołowiu, cyny, złota, platyny i nrszoniku, co oczywiście w szerszym sensie niewiele znaczy, ponieważ i tak pewna ilość osób musi być dla odstraszającego przykładu skazana każdego roku na śmierć za mordestwo, a jeśli akurat detektywi nie są zdolni do wykrycia czegokolwiek, to zamiast sukcesu wystarczy iluzji ich sukcesu.
Chemik, który analizował substancję z Pictou, przesłał jej próbkę wydawcy „American Journal of Science”, a ton oczywiście odkrył w niej pyłek sosnowy.
Co do mnie, nie odrzucam możliwości istnienia pewnej ilości pyłku w tajemniczej substancji; nic co spadło z nieba w czerwcu w pobliżu sosnowych lasów Nowej Szkocji nie mogło uniknąć skażenia unoszącymi się w powietrzu zarodnikami. Wydawca „American Journal" nie mówi jednak, że substancja ta „zawierała" pyłek. Ignorując azot, amoniak i zwierzęcy odór powiada on, że substancja ta była pyłkiem,
-,n
ni
In
CII
ir,
lć
ai*
*|.
le-
k
ba
to
rtć
i ’ y
>t
ni
lv
but
lu
tli
by
żii-ul 11
I 1,1 hi
żv ' nią
dli
da • li
| ęk
m|
I"*
lą
|lil
45