., -- ijlii, Którzy doskonale mieszczą się w normie
przewidzianej dla klasy np. czwartej, są i tacy, którzy powinni być jeszcze trzecioklasistami, oraz tacy, którzy dawaliby sobie radę w piątej klasie, gdyby mogli indywidualnym trybem przerobić program dwóch klas w jednym roku.
Dodatkowo komplikuje sprawę fakt, że najczęściej te zróżnicowania nie występują razem. Ktoś wyrośnięty i dojrzały fizycznie ponad wiek nie osiąga wyników w nauce przewidzianych dla jego rocznika (klasy). Ktoś drobny, z wyglądu jeszcze dziecko pod względem biologicznym, okazuje się dojrzały emocjonalnie lub ma ugruntowany system wartości moralnych, jakiego mógłby pozazdrościć mu niejeden człowiek dorosły...
Wprawdzie — ^jurło^jna^j-—^zróżnicowane i zmienne jeąiiRfi rozwoju psychofjzycznego jest związane z wiekiem biologicznym, ale jak to można-bitwo zauważyć — nie bez wyjątków. Tych wyjątków jest w każdej klasie "tyTej że należałoby zwątpić w celowość"umieszczania wielu uczniów obok siebie w tej samej sali, o nawet najczęściej — w tej samej ławce. Tak, byłoby to niecelowe, gdyby nie... system klasowo-lekcyjny i związany z nim system promocji!
Narzekając więc na tę nie sprzyjającą skutecznemu wychowaniu okoliczność, bierzemy wychowawstwo w klasie takiej, iaka jest: zróżnicowanej, przez to kłopotliwej, trudnej do porozumienia się z nią jako całością. Mamy poczucie, że te same metody i techniki wychowawcze okażą się skuteczne dla jednych, a zirytują lub rozśmieszą innych. To, co jedni zrozumieją w lot, długo jeszcze nie będzie dostępne innym. Te same oceny dla pierwszych będą nagrodą, dla drugich karą, a na reszcie mogą nie zrobić żadnego wrażenia. Z góry liczymy się z tym, że — jak mawiał Janusz Korczak — mamy do przeczytania dwadzieścia książek o nie rozciętych kartkach. A każda zapisana jest inną historią, która dopiero wymaga poznania, rozszyfrowania i interpretacji.
Bierzemy więc wychowawstwo w owej pozornie homogenicznej klasie, a z wychowawstwem bierzemy zarazem odpowiedzialność za wychowanie tyciu którzy nie nadążają, i tych, którzy wyprzedza ją. niekoniecznie sto-suj.ąc^d.sutdcb tę samą miarę, cowollec ,,normalnej” większości.
ł jeszcze jedno: gdyby KlascT składała się z mniej więcej jednakowych osobowości, gdyby np. przynajmniej jej poziom dojrzałości społecznej był jako tako wyrównany, jakże łatwo byłoby osiągnąć to, co jest celem wychowania uspołeczniającego’ w szkole — uczynić z klasy kolektyw: współpracujący, solidarny, rozumiejący się dobrze i niekonfliktowy. Tymczasem, .kto próbował raz z rozwichrzonej grupy rówieśników, ale ni* jednakowych ludzi, uczynić zgrany zespól, wie, ile czasu, wysiłku i pomj slowości trzeba, żeby wreszcie podjęli oni sami wspólne działanie, żeb w takim zespole zaczęły funkcjonować uzgodnione wspólnie normy pi stępowania. Bo i pod tym względem jedni są przeciętnie bierni, inni nie przeciętnie aktywni, ci nie wiedzą, po co mieliby współdziałać z cal klasą, a tamci nawet tego nie chcą, bo „gardzą tłumem".
Formalna homogeniczność klas potrzebna jest do tego, by szkoła mogl funkcjonować jako instytucja. Zdawanie sobie sprawy z tego, że to jednał homogeniczność umowna i pozorna, jest warunkiem, żeby klasy i szkol; mogły funkcjonować jako środowiska wychowawcze. A to ostatnie jes właśnie ich zasadniczym przeznaczeniem.
Inne wewnętrzne zróżnicowania klasy
Jeśli mówimy o całej klasie, a zarazem chcemy w niej dostrzec‘rozmaitość indywidualnych przypadków, wówczas warto zwrócić uwagę na to, że wewnętrzne zróżnicowania w Krupie uczniów mogą być dyzolakiei natury i pocli odze.ii i a:’
—^jwynikać z cech osobowościowych ucznia, ^
— wiązać się z kształtującymi wpływarni^jrodowiska społecznego.
Oto maniy”~dzieclcłr~rTeT^werlaJ''m tremujące się lub krzykliwe, popisujące się przy każdej okazji. Lękliwe czy wręcz apatyczne. Chętnie podporządkowujące się innym lub objawiające bardzo wcześnie instynkt przywódczy. Te różne dzieci będą tworzyły jeden zespól. Męczysz się już przez trzecią godzinę wychowawczą, bo zamierzasz zaktywizować swych uczniów. Niech sami wpadną na to, że od nich zależy więcej niż tylko siedzieć cicho i odrabiać przykładnie prace domowe. Chcesz, żeby byli spontaniczni i samodzielni, ale jakoś nic z tego nie wychodzi. Dlaczego tak jest właśnie w twojej klasie? Znasz już kilku, których stać na inicjatywę, na wyjście poza szablon codziennego życia szkolnego. A klasa milczy lub coś niezdecydowanie bąka, wysuwa banalne pomysły sto razy już zgłaszane lub przyświadcza dla świętego spokoju, że faktycznie, trzeba coś zrobić, jakoś to klasowe życie urozmaicić... Oni na coś.czekają. Może na to, żebyś ty sam im powiedział, w jaki sposób mogą przejawić swoją aktywność. A może czekają z innego powodu?
Ty jeszcze nie wiesz, że po tych kilku tygodniach w klasie wytworzyła