- Rzeczywiście, nie powinna mięt siły, ale jakoś udaje je) sie zmobilizować zapasy energii.
Dały mi coś na uspokojenie. Poczułam ulgę- Nareszcie mogłam przerwać ćwiczenia, bardziej ze względu na dobie usprawiedliwienie niż na 10, że byłam fizycznie wykończona. Wieczorem położyłam sie do Ińżka i czekałam, sama nie wiem na co. Czas jakby zwolnił.
Wszystko się zatrzymało.
Mńj mózg sie zatrzymał.
Może to świat sie kończył!
A przynajmniej mój świat.
Potem nareszcie coś sie wydarzyło: lekarka zainterweniowała i przyszedł do ranie konsultant, porozmawiać o przyjęciu na oddział dzienny. Nie pamiętam, co mówił, wiem tylko, że potem znowu chciałam wstać z łóżka i ćwiczyć.
- Długo czekałaś na to lekarstwo, Jessico - powiedział- -Może pozwól mu zadziałać!
Tak zrobiłam.
Tb była chyba najdziwniejsza rozmowa, jaka w życiu przeprowadziłam. Przez kilka następnych dni byłam pod wpływem środków uspokajających. Mama musiała mnie myć. bo sama nie byłam w stanie, choć miałam trzynaście lat. Przestałam jeść. bo przestałam ćwiczyć. Raz dziennie wypijałam trochę płynów, oczywiście nic Dującego, żadnego mleka czy soków. Ponoć odwiedzali mnie ludzie z oddziału, ale ich nie pamiętam. Pamiętam za to. że pierwszy dzień świąt wypadł w poniedziałek.
Tego dnia zjadłam odrobinę warzyw z maleńkiej miseczki. Wydawało mi się. że przełykam kamienie, które zalegają potem w żołądku. Traciłam około pól kilo dziennie, bo moje dało odmówiło współpracy. Towarzyszyło mi bardzo dziwne uczude. którego nigdy wcześniej nie doznałam - jakbym obserwowała sie odwrotną stroną lornetki albo widziała siebie na końcu demnego tunelu, jakbym opuszczała własne ciało. Nigdy nie bywałam głodna, no. może wieczorami, zanim zasnęłam. Wówczas część mnie, la skamląca, błagała tę silna: .Mogę coś zjeść! Jeslem taka głodna".
Wykluczonej umyłaś już przecież zęby! - padała odpowiedź - Bóg raczy wieóziećj ile kalorii jest w paście!
Mama przyszła ucałował mnie na dobranoc. Odepchnę-
- Nie całuj mnie.
- Dlaczego nie!
- Bo... Bo piłaś herbatę i byt może... może masz ślad na ustach... i przejdzie na moja skórę, i...
- Możliwe...
Boże. byłam zupełnie pogubiona. Usnęłam.
Od czasu do czasu mama czytała mi książki. Wielkie nadzieje to wciąż moja ukochana opowieść, ale chyba nigdy nie poczuję się przy niej komfortowo. Do dziś Pip i pan Pocket przywołują wspomnienia ciemnego mieszkania, kominka I odrętwiałego znużenia.
Przez cale święta nie widziałam Adama ani razu. ale też nawet o nim nie myślałam. W drugi dzieó świąt zmusiłam się do wstania z łóżka. Ktoś z oddziału zadzwonił z informacją, że od dwudziestego siódmego mają dla mnie miejsce - moje myśli nie wykraczały tednak w aż tak daleką przyszłość. Kręciłam się po domu. używając puszek jako obciążników Mama powiedziała mi kiedyś, długo po zakończeniu całej sprawy. że nawet gdy miałam natgorsze doły. gdy byłam natbar dziej okrutna i zawzięta, czuła dla mnie przede wszystkim wielką litość.