su. Ten temat nigdy nie wypłynął podczas żadnej poprzedniej terapii. Ale łapię, o co ci chodzi.
Pod koniec naszej godzinnej sesji spojrzała na mnie:
ii Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak twoje pomysły miałyby mi pomóc, ale muszę powiedzieć jedno: przytrzymałeś moją uwagę przez te ostatnie piętnaście minut. To najdłuższy kawałek czasu w ciągu tych czterech dni, kiedy moje myśli nie były zajęte wyłącznie George em.
Umówiliśmy się na kolejne spotkanie w następnym tygodniu wcześnie rano. Susan wiedziała z poprzedniej pracy ze mną, że poranki mam zarezerwowane na pisanie, i stwierdziła, że zmieniam swoje zwyczaje. Powiedziałem, że nie trzymam się planu dnia, bo na część przyszłego tygodnia wyjeżdżam na wesele syna.
Chcąc dać jej coś, co byłoby pomocne, dodałem, kiedy wychodziła:
. - To drugie małżeństwo mojego syna, Susan, i pamiętam, jaki miałem zły czas, kiedy się rozwodził. Okropnie jest czuć się bezradnym rodzicem, z doświadczenia wiem, jak fatalnie się czujesz. Pragnienie, żeby pomóc swoim dzieciom, tkwi w nas i nie daje się wykorzenić.
Przez następne dwa tygodnie skupialiśmy się w znacznie mniejszym stopniu na George u, a dużo bardziej na jej własnym życiu. Lęk Susan o George'a gwałtownie się zmniejszył. Jego terapeuta zaproponował (a ja się z tym zgodziłem), że będzie lepiej zarówno dla niej, jak i dla niego, jeśli na kilka tygodni przestaną się kontaktować. Susan chciała wiedzieć więcej o lęku przed śmiercią i o tym, jak większość ludzi sobie z nim radzi, a ja podzieliłem się z nią wieloma moimi myślami na ten temat, które przedstawiłem na tych stronach. W czwartym tygodniu terapii stwierdziła, że czuje się tak, jakby wracała do normalności. Umówiliśmy się na jedną wizytę kontrolną za kilka tygodni.
Na tej ostatniej sesji, kiedy zapytałem, co jej zdaniem pomogło najbardziej w naszej pracy, przeprowadziła klarowny podział pomiędzy pomysłami, którymi się z nią dzieliłem, posiadaniem znaczącej relacji ze mną.
- Najbardziej wartościową rzeczą - powiedziała - było to, co mi powiedziałeś o swoim synu. Mocno mnie poruszyło, że zwróciłeś się do mnie w ten sposób. Inne rzeczy, na których się koncentrowaliśmy - na przykład jak przerzucam na George'a lęki związane z własnym życiem i śmiercią - na pewno zwróciły moją uwagę. Wierzę, że byłeś na właściwym tropie... ale niektóre twoje pomysły, na przykład te zaczerpnięte z Epikura, były bardzo... hm... intelektualne i nie mogę powiedzieć, na ile mi pomogły. Jednak nie ulega wątpliwości, że podczas naszych spotkań zdarzyło się coś takiego, co było bardzo skuteczne.
felHozróżnienie, jakie wprowadziła, pomiędzy tym, co myślę o jej problemach, a związkiem pomiędzy nami, to czynnik kluczowy (zob. rozdział 5). Niezależnie od tego, w jakim stopniu czyjeś myślenie może komuś służyć, życiowej energii dodają mu bliskie związki z innymi ludźmi.
Podczas tej samej sesji Susan wygłosiła kilka zdumiewających stwierdzeń o znaczących zmianach w swoim życiu:
Jednym z moich największych problemów jest to, że jestem zamknięta w swojej pracy jak w klasztorze. Byłam główną księgową przez wiele lat, zbyt długo, przez większość mojego dorosłego życia - a teraz zaczęłam myśleć o tym, jak to do mnie nie pasowało. Jestem ekstrawertyczką w intrower-tycznym zawodzie. Uwielbiam pogawędki z ludźmi, kontakt z nimi, a bycie księgową jest zbyt klasztorne. Potrzebuję zmienić to, co robię, i w ciągu ostatnich kilku tygodni przeprowadziliśmy z mężem kilka poważnych rozmów o naszej przyszłości. Wciąż jeszcze mam czas na to, żeby zacząć inną karierę zawodową. Nie cierpię samej myśli o tym, że się zestarzeję, obejrzę się za siebie i stwierdzę, że nigdy nawet nie próbowałam robić nic innego.
|i ’ Ciągnęła dalej, że wraz z mężem dawniej prowadzili żartobliwe rozmowy o swoim marzeniu, żeby kupić mały hotelik
33