Przyswojenie 11 ości książki nie stanowi ostatniego etapu obcowania / niij. Tera/ zaczyna sic przyjemność nowa: dokładne zapamiętywanie poszczególnych zdań, fragmentów, wreszcie nauczenie sic na pamięć prawie całej lub nawet całej książki. Nie można nic zmieniać dziecko natychmiast poprawia, pilnie dbając o to, aby żaden wyraz nie był zmieniony, nawet taki, którego sensu nie rozumie. Samo „czyta" wodząc palcem po literach, pi/y czym utwory wierszowane często powtarza dosłownie, utwory pisano proza opowiada własnymi słowami. Z przyjemności;} związaną z przezywaniem treści książki łączy się przyjemność innego rodzaju: dziecko cieszy się, źe opanowało tekst, pokonało jakąś trudność, zwłaszcza że widzi zadowolenie i podziw otoczenia.
Kola książki nie kończy się jednak z chwilą jej przeczytaniu i przyswojenia, a aktywność dziecka przyjmuje najpełniejszą postać w zabawach związanych / treścią książek. /. wychowawczego punktu widzenia zabawy takie są niezmiernie ważne, gdyż nie tak nic utrwala przeżytej treści, jak uczynienie jej przedmiotem naszej działalności.
Książki dostarczają tu obfitego tworzywa. Trzy i półlot ni chłopiec pod wpływem opowiadania z książki Poraztńskloj O dwunastu : Zapiecka w ciągu wielu dni bawi się w zające, z poduszek robi norki, a matce każe być zajęczycą. Bezustannie dopytuje się: „gdzie zające mieszkają?'*, „co jedzą?'*, „kogo się boją, czy wilka?" itp. Podobnie Tete/on Miclialkown pobudza pięcioletniego chłopca do odgrywania całej książki. Jest tam zabawna i interesująca scena, gdy uszczęśliwiony posiadacz nowego telefonu przez omyłkę telefonuje do ogrodu zoologicznego i budzi Iwa. Oczywiście, la scena najczęściej powraca w zabawach. Radość chłopca ule ma granic, gdy matka przynosi mu w prezencie lelefon-zahawkę.
W przedszkolach książki stają się nieraz punktem wyjściu rysunków dzieci, lepienia i zabaw dramatycznych. Treść książki powraca wielokrotnie, znajduje wyraz w twórczości dzieci i tym mocniej utrwala się w Jeb psychice.
Dzieci cenią takie książki, które dostarczają materiału Ich wyobraźni. Ujął to dobitnie nieco starszy chłopiec, dziewięcioletni, który na pytanie, czy podobała nur się jakaś książka, odpowiedział: „Nie, bo ja się nie mogłem w nią bawić". •
Niejednokrotnie książka staje się przyczyną głębokich przeżyć dziecka. Taką książką jest dla czteroletniej Zosi Fernando Lenta w doskonałym tłumaczeniu Ireny Tuwim opowieść o byczku, który miał poetyczne usposobienie i zamiast walczyć na arenie wolał zachwycać się pięknem przyrody. Dziewczynka jest jedynaczką, żyje w otoczeniu dorosłych. Ma to wpływ na jej stosunek do starszych i dd książek, ale jej wrażliwość na poezję nie jest zjawiskiem wyjątkowym. Fernando to jej ukochana książka. Bardzo się przejmuje losami byczka, ku zdziwieniu matki, która obawiała się trochę, źc ta hiszpańska historia, gdzie spotyka się mnóstwo wyrazów zupełnie dla dziecka niezrozumiałych, po prostu znudzi dziewczynkę. Dzieje się jednak inaczej.
Ulubioną sceną opowieści jest moment, gdy l;ernnnUo ukazuje się na arenie. Widownia szaleje, spodziewając się krwawej walki a tymczasem...
.....Fernando, byczek spokojny, unikał zwady, nic lubił wojny, nic
cierpiał krzyku, nic znosił gwaru i walczyć / nikim nie mini zamiaru. Usiadł nu piasku, niczym na łące, spojrzał wokoło i co mu tam? Bo widział tylko kwiaty pachnące, nic. tylko kwinty we włosach dam".
Od tego nioiuentu aż do końca opowieści napięcie dziecka rośnie Fernando, który sprawił widzom tak wielki zawód, zostaje odesłany / powrotem na wieś.
„Powędrowało dobre byczysko przez pola, łąki na swe pastwisko; pod ulubionym usiadło drzewem, chłodząc się lekkim wiatru powiewem. I odtąd, chociaż to może plotka, zawsze w tym miejscu można go spotkać, jak sobie siedzi i wącha kwiatki, maki,* stokrotki, jaskry, bławatki, słucha, jak szumią lasy i niwy I jest podobno bardzo szczęśliwy".
Książka kończy się dobrze, ale gdy matka wypowiada końcowe słowa opowieści, oczy dziecka nieodmiennie napełniają się Izami Długo nie umie czy ule chce nie zdradzić przyczyny płaczu, w końcu zwierza się matce w głębokiej tajemnicy: „Bo to jest takie śliczne czytanie i takie śliczne narysowanie, że llltis/ę płakać". Gdy ojciec czyta jej Fernanda mniej wyraziście niż matka, /osia wola: ..Tatuś, ty brzydko czytasz, ja nie mogę płakać, jak tak czytasz|" Poezja wzrusza dziewczynkę, a wzruszenie to jest dla ulej mile. Uczuciowy stosunek do książki jest tak silny, że gdy rodzice z kilkoma osobami dorosłymi czytają Fernanda, śmiejąc się z jego subtelnego humoru, /.osia wola / oburzeniem: „Nie śmiejcie się! To wstyd śmiać się / takiej pięknej książki i z lego biednego Fernanda!". Umie Fernanda prawie na pamięć. Książka dostarcza jej tematów do rozmów i zabaw. Wpina matce i sobie kwiaty we włosy mówiąc: „My jesteśmy „w lożach siedzą piękne panie", tatuś to Fernando, ciocia mama krowa, a wujek „noga /a nogą jak lę należy" (w tekście książki: „pierwsi idą b.mdcrylieizy, noga za nogą jak łę należy")" i inscenizuje całą historię. Książka jest przeżyta do dna.
laką książką staje się dla dwóch braci (5,5 oraz 0,5 lut) Jak Wojtek został •Ira:tikiem Janczarskiego, „Szaleją" za nią i żyją tą książką w ciągu wielu tygodni. Budując coś z klocków (coś nie związanego zresztą z tematem straży), Marszy mruczy pod nosom: „Czyn ten ciebie. Wojtku, przemienił w Wojciecha", a młodszy odpowiada: „Oto mały Wojtek marzy, żeby z wami lużyć w straży". Dla młodszego chłopca Wojtck-strażak staje się wzorem godnym naśladowania. Chłopiec chętnie utożsamia siebie z nim, co jest tym łatwiejsze, żc nosi to samo Imię. Opowiadając matce treść książki zmienia przeżycia Wojtka na własne: „A jakby był pożar, by się paliło w środku, tu ja bym wziął sikawkę i bym lal we środku i na wierzchu, a jakby się kto palii, to bym go wyniósł, a potem bym poszedł na podwórze i by pytali, kto t<» zrobił, a wszyscy by mówili (tu zniża glos i mówi cicho, jakby upajając się wizją Własnego triumfu):
Id Wojtek, to Wojtek, to Wojtek