„Press”, przedstawiciele wydawcy książki bossa mafii pruszkowskiej Andrzeja Zielińskiego (pseudonim „Słowik”) kontaktowali się usilnie z różnymi mediami, pragnąc zapewnić książce odpowiednią promocję8. Większość dziennikarzy odmówiła promowania książki w swych programach, natomiast możliwość przeprowadzenia w „Poci napięciem” wywiadu telefonicznego ze „Słowikiem” w swym programie uznał za atrakcję dla widzów Marcin Wrona z TVN-u. Trzeba zaznaczyć, że w czasie, kiedy emitowano ten program, „Słowik” poszukiwany był przez policję listem gończym. Poza TVN-em jeszcze „Super Express” postanowił zająć się tematem książki bossa mafii i poświęcił jej sporo miejsca na pierwszej stronie.
Najwięcej gromów i głosów krytyki ściągnął na siebie jednak Wrona. Protestowali prawic wszyscy. Znany z wielu publikacji śledczych i bezkompromisowej postawy Jerzy Jachowicz, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, w programie telewizyjnym powiedział, że w zasadzie dziennikarz powinien ograniczyć się do odnotowania faktu aresztowania przestępcy i opisania, na czym polegała jego działalność. Jeszcze dalej poszła Magdalena Bąjcr, przewodnicząca Rady Etyki Mediów, która w oświadczeniu opublikowanym na łamach prasy stwierdziła, że nie jest to przypadek jednostkowy, ale przejaw pewnej tendencji do prezentowania w mediach kryminalistów, osób podejrzanych lub oskarżonych o przestępstwa pospolite. Zdaniem Magdaleny Bąjcr zaproszenie na antenę telewizyjną, radiową lub na łamy gazet jest swego rodzaju nobilitacją, wyróżnieniem. Osoba występująca w telewizji staje się zatem dla widzów autorytetem, a więc także wzoremy.
Jeśli tak jest w istocie, sprawa ma wymiar bardzo zasadniczy. Jak powinien postąpić dziennikarz, który ma możliwość wykorzystania w swym materiale sensacyjnego źródła czy zaprezentowania rozmowy z osobą praktycznie niedostępną nawet dla służb specjalnych i policji? Czy w imię wyższych racji ma zrezygnować
ntLZ KOMENTARZA
jarosław Gugała, dziennikarz telewizyjny:
jest taka anegdota. Walczy ze sobą dwóch facetów. Jeden z nich ma nóż i próbuje drugiemu poderżnąć gardło. Tamtemu udaje się wytrącić przeciwnikowi nóż z dłoni. Walczą, leżąc na ziemi. Wszystko filmuje operator. Pytanie, co ten operator powinien zrobić w takiej sytuacji. Oczywiście dobry operator powinien tak kopnąć nóż, żeby jeden z walczących mógł go złapać. Jeżeli nakręci scenę podrzynania gardła, dostanie Pulitzera, jeśli pomoże ofierze - nie będzie miał zdjęć.
Ale poważnie - uważam, że operator nie jest przystawką do kamery, tylko człowiekiem. Każdorazowo trzeba podejmować decyzję we własnym sercu10.
z uatrakcyjnienia swego programu, co przecież jest jego zawodowym obowiązkiem? Jeśli tak, to kto te racje określa? Ale nawet jeśli określa je redakcja i dziennikarz postępuje zgodnie z wytycznymi przełożonych - czy oznacza to, że sam nie musi borykać się z dylematem moralnym?
Mimo że prawdopodobnie nie ma uniwersalnej odpowiedzi na wszystkie te pytania i prawdopodobnie większość dziennikarzy nie da głowy, że odrzuciłaby podobną ofertę, gdyby ją im przedstawiono, media zgodnym chórem potępiły Marcina Wronę. Autorka artykułu na ten temat, zamieszczonego w miesięczniku „Press”11, Mal-wina Słoka-Chlabicz, z goryczą stwierdza: „Krytykujące Marcina Wronę redakcje dwa dni później posłały reporterów pod bramy więzienia, z którego wychodził morderca księdza Popiełuszki Grzegorz Piotrowski. Fakt ten stał się informacją dnia. Gdyby nie to, że Piotrowski wyszedł po piątej rano, nie zauważony przez dziennika-
33