fię i teologię, ale natychmiast zalał mnie wstyd. W ten sposób odróżniamy ludzi, istoty rozumne, od roślin i zwierząt. A tymczasem podział ten, na oko sensowny, wydaje mi się trochę durnowaty, ponieważ wspólnota doli tych dwóch form istnienia jest bardziej istotna niż wszelkie różnice.
KAŻDY MA PRAWO WCHODZIĆ DO OGRODU/ CHODŹ BURY KOCIE TYŚ Z LUDZKIEGO RODU
Rymkiewicz nie jest zresztą wyznawcą popularnego franciszkanizmu. Istnienie nie jest dla niego pasmem radości i zwierzęta ma za naszych krewnych w procesie unicestwiania ciał. Oczywiście są tu rośliny i drzewa. Jabłonka, rdest, bluszcz, pokrzywa i wszystkie inne „nieme nicoście”. Kiedy jesienią do ogrodu wejdzie Persefona, zeschną się i skonają. Są tu również zwierzęta. Stonogi, muchy, robaki, jeże, żaby, krety. Wszystko, co żyje i czuje życie, podlega prawu istnienia: czeka na śmierć. To królestwo jest zawsze bliskie zginienia. Koty, szalone koty, mają specjalny status egzystencjalny, którego nawet człowiek, niby to korona stworzenia, nie posiada. Przyczyną okropnej niedoli człowieka są, że użyję tu słów Jarosława Iwaszkiewicza, „cierpienia osobności”, „ból towarzyszący principium individuationis”, wieczysta zasada ujednostkowienia, przeklęta świadomość oddzielenia od wszystkiego, co jest poza „ja”, nasza cholerna jedyność i niepowtarzalność, odcięcię od Wielkiej Całości. W ogrodzie nawet
KAŻDY LISTEK MA SWOJE OSOBNE MILCZENIE
Koty też są oddzielne i osobne. Każdy kot to wąsate ujednostkowienie. Ale żaden z nich nie cierpi z tego powodu. Przeciwnie. Niepowtarzalna jedyność napawa go dumą i radością. Jego oczy mówią, że jest sam dla siebie i bardzo mu z tym dobrze. Inny kot jest mu potrzebny tylko w celach powszechnie zrozumiałych. Ptak służy mu do jedzenia. Człowiek jest ignorowany. Chociaż źle traktowany przez kota, człowiek naturalnie należy do tej ogrodowej rodziny. Aby nieco rozświetlić jego tajemniczy status, Rymkiewicz przyrównał go do listu wysłanego w zaświaty. Obłamana brzózka, kulawy kot też są takimi listami, pod tym względem bowiem w ogrodzie wszyscy są równi. Człowiek nie wie jednak, kto go tam wysłał. Nadawca jest nieznany. Nie wie również, czy w zaświatach ktoś ten list otworzy. Odbiorca też jest nieznany. Zaświaty są poza czasem.
W ogrodzie Rymkiewicza człowiek egzystuje w dwóch przeistoczeniach. Przede wszystkim jako Przygłup Istnieniowy. Nazwa to pobłażliwa, ale dokładna. Rzeczywiście, niewiele wiemy ani o właścicielu ogrodu, Czasie, ani o swoim przeznaczeniu. Istnienie zawróciło nam w głowie i wobec tego nasze zdolności umysłowe nie okazały się zbyt imponujące. Zresztą, skoro nawet koty są głupie, to co tu dopiero mówić o człowieku. Sam ogród Rymkiewicz ma za miejsce łagodnego ogłupienia. Nie bardzo wiadomo, czy płakać, czy śmiać się. W każdym razie warto być wyrozumiałym. Zwłaszcza że nierozgarnięty Przygłup, za którym kroczą przez ogród wielkie chóry kotów, jeże, brzozy
71