dłam w panikę, że jakieś potworki mogą narazić moje nowe krewetki na uszczerbek na zdrowiu, a nawet je zjeść. Szybko narysowałam to, co zobaczyłam, i wraz z opisem puściłam na grupę dyskusyjną. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać i już po kilku godzinach wiedziałam, że podejrzany obiekt mojego zainteresowania to stułbia. Grupowicze wyjaśnili mi (a raczej przypomnieli), czym jest stułbia i jak można z nią walczyć (i wygrać). Jeden z forumowiczów przedstawił mi to zwierzę w innym świetle. Nie zaproponował sposobu na pozbycie się ich z akwarium, lecz uświadomił mi, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Zaciekawiona innym spojrzeniem na to stworzenie, ruszyłam się sprzed monitora i przykleiłam nos do szyby akwarium w poszukiwaniu stułbi. Odnajdując wzrokiem jednego z osobników falujących na roślinie w prądzie wody, zobaczyłam stopkę przyklejoną silnie do listka i wyciągającego swoje smukłe ciało w poszukiwaniu pokarmu podążającego razem z nurtem. Wysmukłe ciało niczym u atlety oraz silne ramiona przywiodły mi na myśl piękno koralowców falujących na rafie. Z nienawiści i chęci usunięcia intruza przeszłam do fascynacji i podziwu dla tak małego i prostego, a zarazem niezwykłego stworzenia. Zauroczona niezwykłym zwierzakiem zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem krewetki w akwarium nie zrobią stułbi krzywdy. Pchana chęcią utrzymania populacji tych stworzonek postanowiłam stworzyć oddzielne akwarium tylko dla nich. Jako że w szafce stała wolna „dwunastka”, stwierdziłam, że idealnie nada się na lokum dla nowych lokatorów. Niestety, moje poglądy co do liczby akwariów w pokoju nie zgadzają się z poglądami mojej mamy i jak szybko nowy baniaczek stanął na biurku, równie szybko z niego zniknął, a stułbie wróciły do dużego akwarium skazane na pastwę krewetek. Plan mojego nowego stułbia-rium legł w gruzach, a szkło wróciło do szafki. Pozostało mi jedynie pogodzić się z myślą, że stułbie zostaną zjedzone i doszczętnie usunięte ze zbiornika przez żądne jedzenia krewetki. W ciągu najbliższego tygodnia codziennie wyszukiwałam na gałązkach mchu oraz innych roślin choć znaku życia stułbi. Było ich kilka, lecz odnaleźć je było trudno.
Na jednej z zagranicznych stron internetowych wyczytałam, że stułbie mnożą się jak króliki w temperaturze około 25°C i przy dużej ilości pokarmu pływającego w wodzie. Wiele do stracenia nie miałam, więc postanowiłam zrobić eks-