Niech mi Pan przyśle Tamtego. Poślę go zaraz Gemie-rowi, memu dobremu koledze, bo on objął dziedzictwo po Antoine’ie na bulwarze de Strasbourg. Antoine mianowany został dyrektorem Odeonu. To nie będzie długo trwało. W końcu — jeżeli tak lubi zmieniać „dom”! To jest fantasta i łobuz.
Przesyłam Panu swój adres i ściskam rękę serdecznie.
Zapolska
Austria — Śląsk, Bystra.
719
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Bystra, 11 ? VI 1906J, poniedziałek
• Mój drogi Uńciasiu!
Dali mi wczoraj rachunek. Poślę Ci go, tylko dziś jeszcze sprawdzę z Lubofdziecka] i poodciągam. To są zdzie-rusy ostatniego stopnia! Wypada 239 koron, ale jeszcze przyjdą „dodatki”. Gdy mi dają sławetny obiad — plasterek mięsa i łyżka marchwi — to skoro kładą osobno kawałek masła, liczą je 15 cent. Każde jajko 5 cent. Np. na kolację za owe 84 koron tygodniowo mam prawo do łyżki szpinaku, a gdy poproszę o jajko, to się liczy 5 cent!!! Filiżanka czekolady 45 halerzy, a cukier do niej osobno. Garstka śmierdzących węgli i trzask 50 halerzy. I piec popsuty, gdy się pali, muszę cały czas trzymać okno otwarte.
Pluskwy po mnie łażą i to jest szczyt, bo na oko zdaje się dobrze. Ściana obok drewniana, mieszka jakaś kołtu-nica, która myje się w nocy do kwadrans na 12-tą. Dziś stanowczo zażądam, aby ją przenieśli.
Na całym świeci e, w prospektach nawet, opust 10°/o dla artystów. U Dłuskich, wszędzie. Tu nic. Marna
opaska, która u Tarnawskiego] porządna, długa, kosztuje 80 cent, tu 6 koron. Jestem okropnie zdenerwowana tym rozbójstwem. Nic za to, on [Jekeles] jeden, ani się poradzić, ani poratować. Wczoraj wpada i mówi: „Pani jutro rano o 7-mej do kąpieli, do polania pleców zejdzie.” Ja na to: „Nie.” A on: „A to co?” Ja mówię: „Ja cały dzień kaszlę, wczoraj plułam krwią.” — „Gdzie?” Pokazuję. — „To nic.” — „Proszę mnie wysłuchać.”
Słucha długo. Wreszcie podnosi się zmieszany: „To niech pani nie przychodzi na dół, ale nie dlatego, że tam źle, ale ja chcę panią zważyć.” — „To ja zejdę do wagi.” — „Nie, niech Pani leży i nie rusza się!” A potem dodał: „To, co pani ma w płucach, jest bardzo poważne ognisko, i jeśli pani jeszcze wyniszczy organizm dalej, stanie się czymś bez wyjścia.” Ja mu powiedziałam: „Wiem o tym, zwłaszcza co do hydroterapii.”
Piszę do Ciebie teraz zawsze o 7 rano, aby wrzucić, gdy będzie jeszcze ten z poczty rano zabierał. Popatrzyłam z góry, jak oni obiad jedli. Jakież to straszne. Kilkunastu Żydów, jak skazańcy, ciemno ubrani, szepczą między sobą. Okropne!
Wczoraj znów wymiotowałam obiad, on mówi, żeby palec kłaść w usta, wymiotować i znów na to jeść. Łatwo mu tak mówić.
Zaraz mnie zważą. Napiszę Ci, Uńciu, ile mnie przybyło. Nie sądzę, aby dużo, ale tak jadłam usilnie, że coś przybyło.
Cieszę się, że mama [Malwina Janowska] ma dobre mieszkanie, boję się tylko, czy znów co się nie wykaże, jaka wilgoć albo co. Ale skoro jest balkon i widok — to już dużo.
Znów dziś ohydna pora, jestem zupełnie osłabiona, ratuję się teraz validolem. Pokazało się, że moja sąsiadka nocami wyszywa na kanwie perłami, a ja słyszę to przebieranie paciorków, chrzęst nożyczej i mało nie zwariuję. Dziś jestem zupełnie zmęczona.
Och, Uńciu, jak mi smutno! jak mi strasznie, okropnie smutno. Napisz do Sokołowskiego, aby mi wysłał zaraz
203