Sobota, 6 czerwca
Dostaliśmy dziś twaróg (ja i Nadzia) po 0,25 kg jako przydział dla resortu. Jest też nowy przydział mięsa (10 dkg). Mówi się
0 tym, że teraz polepszy się trochę z jedzeniem, bo podobno getto wywarło całkiem dobre wrażenie na Greiserze. Od wczoraj nadchodzą bezustannie kartofle. Po raz ostatni gotujemy obiad ze starej racji. Przydałaby się już nowa.
Tej nocy wzięto kilkuset pabianiczan 111 [......] 112 na roboty do
Poznania.
Ciągle też przyjmuje się nowe zapisy ochotników. Ojciec już zupełnie przestał mówić o wyjeździe. Najprawdopodobniej dlatego, żeby mnie zrobić na złość.
Kierownicy, bajrat i instruktorzy w dalszym ciągu otrzymują doskonałe talony. W tak zwanych „chlebówkach” 113 żrą na całego. W każdym bądź razie oni nie mogą okradać tak konsumentów jak przy zupach.
Mnie siły opuszczają już ostatecznie. Zacząłem się ostatnio ciągle pocić, tak w dzień jak i w nocy. Chodzić więcej jak do resortu
1 z powrotem nie mogę. Nawet wtedy, gdy wydają rację. Człowiek się kończy.
Niedziela, 7 czerwca
Pracuję znów z rana. Wydano już dziś rację kuchenną na drugą dekadę czerwca. Jest 2,5 kg kartofli, 40 dkg mąki, 40 dkg cukru (15 dkg białego i 25 brązowego), 10 dkg konserwowanych pomidorów, 10 dkg grochu, 15 dkg margaryny, 25 dkg soli, 5 dkg zupy w proszku, 15 dkg kawy i jeszcze jakieś drobnostki. Nie ma miodu ani marmolady, ale mimo to racja jest lepsza niż poprzednia. Mówią też o dodatkowej racji kartofli za parę dni. W każdym bądź razie dziś położymy się bez kolacji.
Jutro odchodzi partia 250 osób do Poznania. Tyle mają wysyłać co tydzień. O ile zabraknie ochotników, wezmą przymusowo. Wczoraj zrobiono [.......]114 obławę na „giełdzie” żywnościowej (ulica
Pieprzowa i okolice) i kilkudziesięciu handlarzy zatrzymano. Widocznie znów się coś w getcie zacznie dziać, bo spokojnie zbyt długo nie może być.
7 — Dziennik Dawida Sierakowiaka