ma i nadchodzą tylko warzywa. Skończył się już, zdaje się, złoty okres kartoflany. Przewagę znów zaczynają uzyskiwać zupy „warzywne”, brukwiowo-marchewkowe. Dostałem dziś lekcję u mego kolegi klasowego Bryta, którego będę uczył hebrajskiego. Będę miał 3 lekcje tygodniowo po 40 Pf. Też dobrze. Byle nie próżnować.
Wtorek, 7 października
Przemawiał dziś po południu Rumkowski. Mówił, że żywności będzie miał dosyć i tylko „chwilowo” nie przysyłają kartofli. Narzekał na paskarzy, którzy już biorą po marce i więcej za kg kartofli. Powiedział, że mu przysyłają jeszcze 21 tysięcy ludzi, w tym 20 tysięcy z „Altreichu” (Rozpoczęła się już akcja trans-lokacji i przesiedleń, po kilka rodzin do jednego pokoju. Ma być na człowieka 3,5 m2). Powiedział też, że pertraktuje w sprawie opału. Więcej nic ważnego nie oświadczył. W każdym razie nastąpiło w getcie pogorszenie. Co będzie dalej — nie wiadomo.
Środa, 8 października
Dostałem dziś list od Lolka Łęczyckiego. Jest po tyfusie plamistym, który włącznie z innymi chorobami zakaźnymi bardzo się u nich panoszy. Mimo to mieli wystawę malarską. Pisze, że znów będzie miał okazję mi coś przysłać.
Rozpocząłem generalną akcję latania za pracą. Zmobilizowałem już całą armię znajomych, mających wpływy w rozmaitych resortach i wydziałach. Może coś się zdarzy.
Czwartek, 9 października
Rozpoczęła się już jesień. Zimno z rana jak cholera. Aż ciarki przechodzą człowieka na wspomnienie zimy.
Coraz bardziej pragnę dostać jakieś zajęcie, aby nie kręcić się, a niedługo już także nie marznąć. Dzisiaj po południu odczytano nam w szkole stopnie. Mam same bardzo dobre, z wyjątkiem jednej czwórki z gimnastyki. Osiągnąłem najlepsze świadectwo w moim życiu i zdaje się w szkole. Za kilka lub kilkanaście dni. jak nam powiedziano, dostaniemy drukowane małe matury ze stopniami. Może wówczas będzie mi łatwiej uzyskać zajęcie. Diabli jednak wiedzą.
Piątek, 10 października
Z polityką podobno bardzo źle. Niemcy z trzymilionową armią złamali podobno front i idą na Moskwę. Sam Hitler objął dowództwo na froncie. Więc znów udana ofensywa. W takim razie wojna potrwa chyba z 10 lat. Bo Niemcy są zaiste niezwyciężeni. A Anglia niewyczerpana. Zgnijemy w tym getcie jak nic. Wczoraj przybyło do getta dziewięćset kilkadziesiąt osób z Brześcia Kujawskiego.
To już ostatnia partia z Warthegau. Teraz mają przyjeżdżać z głębi Niemiec. Wydział mieszkaniowy pracuje już dniem i nocą.
Sobota, 11 października
Zaczynają się już solidne pluchy jesienne. Droga na Marysin mimo ,,szosy” okropna. Co będzie dalej — rzeczywiście nie wiadomo. Albo dostanę jakąś pracę, albo ugrzęznę w tych błotach na Marysinie.
Zup jest tam wprawdzie dosyć, bo dużo chłopców nie przychodzi, więc wykupujemy za nich, ale to wszystko nic.
Grunt to zarobić i mieć ciepły kąt. Jak się zarabia, to się i jedzenie ma. Och, dostać zajęcie!...
Niedziela, 12 października
Spadł dziś pierwszy śnieg! Sensacja niebywała. Śnieg jest mokry, ale pokrył wszystko na biało. Ludzie (my też naturalnie) powywlekali wszystkie łachy zimowe, w których wcale nie jest zbyt ciepło.
Buty przemakają mi tak strasznie, że jestem w prawdziwej rozpaczy. Znów złożyłem dziś podanie do Rumkowskiego. Tym razem po żydowsku. Proszę elegancko o pracę i o buty. Może w tym roku coś z tego będzie. Prócz tego pracuję na wszystkie fronty w sprawie pracy. Odbyła się podobno tajemna rejestracja mężczyzn na podstawie danych wydziału meldunkowego w spra-' wie wysłania do Niemiec na roboty. Mają zostać wysłani wszyscy mężczyźni od 15 do 60 lat, którzy nie mają zajęcia w getcie. Niezbyt miła perspektywa. Chciałbym już czym prędzej znaleźć się w jakimś resorcie czy na posadzie.
87