swego domu pogryziona przez jakieś nieznajome psy. Naturalnie od razu domyślił się, kto to tak bardzo męczył jego konia. Pogryziona zaś przez psa zmora już więcej nigdy nie odwiedzała jego stajni.
Tak bardzo silna na tradycyjnej wsi polskiej religijność, powodowała, że w wielu okolicach za najskuteczniejszy środek obronny przeciwko zmorom uznawano wodę święconą, obrazy święte i różne dewocjonalia. Uważano więc, że ludzie męczeni podczas snu przez zmory powinni ze szczególną żarliwością odmawiać co dzienne pacierze, zawieszać na szyi szkaplerze, krzyżyki lub medaliki.
W użyciu były stosowane jednak i środki dewocyjne bardziej skomplikowane. Tak więc, aby uchronić się od nocnych odwiedzin zmory należało przy łóżku postawić buteleczkę lub lepiej jeszcze miseczkę z wodą święconą. Można było wokół łóżka obrysować kredą święconą prostokąt lub elipsę, której to linii zmora nie mogła przekroczyć. Pod Szelkowem (osada między Pułtuskiem a Różanem na wschodnim Mazowszu) w latach trzydziestych opowiadano o dziewczynie, którą co noc dusiła zmora. Sprowadzono kościelnego z miejscowej parafii, który za dość dużą opłatą obrysował łóżko, na którym spała dziewczyna święconą kredą. Przez kilka nocy zmora nie nawiedzała dziewczyny. Później jednak znów poczęła ją dusić. Po dokładnym jednak obejrzeniu obrysowanej kredą linii okazało się, że kościelny szczodrze przed tym zabiegiem poczęstowany wódką w samym rogu izby, pod ścianą, zostawił wolną na jeden lub dwa cale przestrzeń, przez którą zmora mogła się przedostać do łóżka dziewczyny. Przypuszczano, że przez kilka dni bezskutecznie chodziła wokół łóżka śpiącej dziewczyny, aż wreszcie znalazła miejsce, przez które mogła się do niej dostać. Kiedy po raz drugi dokonano obrysowania łóżka kredą święconą, tym razem bardzo dokładnie, zmora już więcej nie atakowała swej ofiary. Moc święconej kredy, w wierzeniach ludu, była tak duża, że jeśli nawet obrysowana wokół łóżka linia zatarła się, to i tak złośliwa istota demoniczna, jaką była zmora, nie mogła jej przekroczyć.
Innym sposobem odpędzenia zmory było narysowanie koło łóż-
ka, nad łóżkiem lub na drzwiach znaku krzyża. Informator mój. pochodzący ze wsi Lubiel nad Narwią na skraju Białej Puszczy Kurpiowskiej opowiadał mi, jak to w dzieciństwie był męczony przez zmorę. Nie pomagały żadne powszechnie stosowane środki. Dopiero gdy organista poświęconą kredą nakreślił na drzwiach i przy łóżku, na którym sypiał, znak krzyża, szepcząc jednocześnie po łacinie nadzwyczaj skuteczne modlitwy, zmora się już więcej nie pojawiła. Niekiedy wreszcie okadzano łóżko święconymi ziołami,, albo kadzono nimi we drzwiach prowadzących do izby, w której sypiał nawiedzony przez zmorę.
Bardzo często uważano, że w walce z wyjątkowo złośliwymi istotami demonicznymi, jakimi były zmory, nie wystarczą stare sposoby przekazywane z pokolenia na pokolenie. Korzystać więc trzeba było z pomocy osób fachowych. W pierwszym rzędzie zwracano się więc do różnego rodzaju znachorów i znachorek. Niektórzy z nich w tym zakresie cieszyli się znakomitą sławą rozchodzącą się nieraz na kilka powiatów.
Na wschodnim Mazowszu w końcu XIX w. prawdziwym autorytetem w walce ze zmorami stał się pewien owczarz z Czarnosto-wa koło Makowa Mazowieckiego. Według, z pewnością przesadzonych, informacji jakoby przysyłano po niego karety, aby jeździł do nawiedzanych przez zmory ziemian aż hen pod Łomżę lub Płock. Metody postępowania tego owczarza były osnute tajemniczością. Przywoził ze sobą zamknięty worek do którego nikomu nie dał zajrzeć. Kategorycznie domagał się, aby nikt prócz niego nie nocował w nawiedzanej przez zmorę chałupie. W nocy sq-siedzi okolicznych domów słyszeli groźne hałasy. Dochodziły do nich odgłosy walki, krzyki, jęki, trzaskanie owczarskiego bata. Rano następnego dnia owczarz ów wychodził z nawiedzanej przez zmory chałupy w porwanej koszuli, posiniaczony, ale z miną zwycięzcy. Niósł coś zawiniętego w małym woreczku, który dodatkowo obciążał kamieniami i topił w jakiejś odległej rzece lub stawie. Na temat swych magicznych praktyk, czy zwycięskich walk, które staczał ze zmorami, czy nawet ich poplecznikami diabłami nie chciał nigdy powiedzieć ani słowa. Praktyki jego były jednak jakoby bardzo skuteczne i przepędzana czy też utopiona zmora
75