nigdy już nie wracała do takiej chałupy. Owczarz ten jednak znany był ze swej chciwości na pieniqdze. Nigdy nie godził się rozpoczynać swych magicznych zabiegów nie otrzymawszy uprzednio 10 rubli (sumę na owe czasy w środowisku chłopskim niebagatelną). I otóż według krążących już po wielu latach opowieści pewnego razu połakomił się na olbrzymi okup, jaki mu dała schwytana do worka zmora. Miał jakoby otrzymać za to tysiąc czy nawet dziesięć tysięcy rubli. Od tego jednak momentu stracił „rękę” do takich magicznych praktyk. Zmory nadal po jego zabiegach nawiedzały chałupę. Nikt już nie wzywał owczarza do tego rodzaju magicznych zabiegów. Jakoby rozpił się i umarł jako zwykły żebrak.
Pewną sławą w odpędzaniu zmór cieszyła się również w tym czasie pewna znachorka z Młynarzy koło Różana na wschodnim Mazowszu. Wymagania jej były znacznie skromniejsze. Zadowalała się jedno- lub dwurublówką, a podobno nawet i za 50 kopiejek gotowa była dokonywać magicznych praktyk, które miały odpędzić zmory od danego domu. Przychodziła ona w dzień, pod nosem mamrotała jakieś dziwne „pacierze”* niekiedy okadzała całą chałupę ziołami lub nawet nasyconymi jakimś tłuszczem starymi szmatami, po którym to zabiegu przez kilka dni czuć było obrzydliwy zapach. Działalność jej jednak podobno nie zawsze była skuteczna, a według opinii moich informatorów zdarzały się jakoby wypadki, że odpędzone zmory znowu wracały do danej chałupy i nadal męczyły w nocy jej mieszkańców.
Osoby ze środowiska wiejskiego nastawione bardziej dewo-cyjnie uważały, że w wypadkach fachowych porad w zakresie obrony przed zmorami należy się zwrócić do osób posiadających pewien kościelny autorytet. Dość często więc korzystano z pomocy duchownych. Nie zawsze jednak wiejski proboszcz lub wikary zgadzał się udzielać pomocy w takich wypadkach. Natomiast chętniej za odpowiednim wynagrodzeniem uczestniczył w akcji przeciw zmorze miejscowy organista lub kościelny. Niektórzy też z nich osiągnęli w tym zakresie dość znaczną sławę. Na wschodnim Mazowszu np. po wielu jeszcze łatach wspominano jako wybitnego specjalistę w odpędzaniu zmór organistę z Obrytego w Białej
Puszczy Kurpiowskiej. Z opowiadań informatorów o jego działalności wynika, że był on doskonałym aktorem, umiejącym stworzyć atmosferę grozy, albo też sam głęboko wierzył w pojawianie się zmór. Akcje swe przeprowadzał zwykle późnym wieczorem, gdy już na dobre ściemniło się. Ściągał do chałupy nawiedzanej przez zmory jak najwięcej osób. Inicjował modlitwy lub śpiewy pobożnych pieśni, które wprowadzały zebranych w pewien stan religijnej egzaltacji. Wówczas rozpoczynał walkę z niewidzialną dla innych zmorą, kropił ją wodą święconą, wypowiadał łacińskie zaklęcia. Na otaczających go chłopach czynił wrażenie człowieka głęboko zaangażowanego w taką walkę z niewidzialnym przeciwnikiem, z której wreszcie wychodził zwycięsko. Kończył ją inicjując podtrzymywaną przez innych pobożną pieśń dziękczynną.
Dziś, po wielu latach, trudno jest stwierdzić, ile w opowiadaniach o tych magicznych zabiegach znachorów, czy nawet organistów, było teatralnej inscenizacji, a ile prawdziwie głębokiej wiary w skuteczność tego rodzaju akcji. Na tradycyjnie jednak nastawione środowisko wiejskie wywierały one olbrzymie wrażenie. Być może skuteczność też tych zabiegów polegała na tym, że pozornie męczony przez zmory człowiek pod wpływem pewnych bardzo silnych przeżyć psychicznych poczynał wierzyć w skuteczność tych zabiegów, spał też spokojniej i nie odczuwał już duszących uścisków zmory.
W opinii jednak znacznej części informatorów walka ze zmorami była bardzo ciężka lub nawet nigdy nie dawała pozytywnych wyników. Zmora zaliczana też była do najbardziej złośliwych i nieubłaganych demonów, w walce z którymi rzadko który środek mógł być skuteczny. Jest to zresztą najzupełniej zrozumiałe. Duszenie przez zmory spowodowane było bardzo często stanami chorobowymi, przepiciem, przejedzeniem, nadmiernym zmęczeniem itp. Powodowały one, że bardzo często po pozornym odpędzeniu zmory po pewnym czasie w mniemaniu ofiary wracała ona nocą i na nowo poczynała ją dusić i męczyć. Być może pozornie uzasadniony był pogląd, że obrona przed zmorą była o wiele bardziej trudna niż przed upiorem lub jakimkolwiek innym demonem znanym z opowiadań środowiska wiejskiego.
77