nie patrzeć. Plany Mandy legły w gruzach, bo chłopcy wcale sie nie przebrali. Wątpię, żeby w ogóle zauważyli, że dziewczyny sie wystroiły - ale w ostateczności nie o to chodziło. Dziewczynom sprawiło przyjemność robienie sobie makijażu; udawałyśmy, że jesteśmy zwykłymi, beztroskimi nastolatkami, których największym problemem jest dopasowanie koloru szminki do karnacji. Bethany też sie właściwie nie odstrzeliła - chyba nie czuła potrzeby. Tak czy siak, uważałam
Tańce odbywały sie w świetlicy. Stół do bilarda przesunięto pod ścianę, nakryto obrusem i ułożono na nim jedzenie, Ze szpitalnej kuchni przysłano trochę łakoci: kanapki, ciasteczka, czekoladki, kiełbaski, chipsy w małych miseczkach i dipy. Bethany i Chloe krążyły, krążyły i w końcu rzuciły sie na jedzenie. My, anorektycy, układaliśmy je bardzo starannie i pełni zadumy kontemplowaliśmy sam widok, wzdychając raz po raz. W końcu kiedy inni zaczęli jeść. przynieśliśmy swoje własne jedzenie. Po tańcach przyszedł czas na gry. przede wszystkim na gre w butelkę. Dostałam całusa od Joshuy i aż sie zaczerwieniłam z radości.
„Chce do domu, chcę do domu" - taką mantrę wciąż powtarzałam w głowie. Chociaż w sumie nigdy w życiu nie spędziłam milej walentynek. Dopóki trwa życie, dopóty iesfi
Część IV
Ujarzmianie