Roma Alter
Łóżko
Odchyliłem płaszcz i przytuliłem dziewczynę do siebie. Przywarła do mnie, prowokując ręce do coraz śmielszych gestów. Była miękka, ciepła i chętna. Tuliła się do mnie jak dziecko. Więcej w tym było pragnienia czułości niż pożądania. Byłem trochę zbyt młody na podobne doświadczenia z dziećmi. Raczej zaczepiały mnie, podobnie jak rówieśników zachęcając do zabawy. Beata jednak zachowywała się jak zbyt dojrzała dziewczynka. Gdy przesunąłem rękę wyżej, między jej uda, otworzyła oczy. Spojrzałem.w jej przerażone źrenice i drugą ręką uspokajająco pogłaskałem po głowie. Westchnęła zadowolona. Pachniała przedziwnie świeżo. Trawą i wiatrem. To też było dziecinne. I wmieszana w ten aromat woń drogich, francuskich perfum. Całkowicie nie na miejscu. Wyrafinowany makijaż i ten szczeniacki przestrach z jakim cofnęła moją rękę, która zdążyła sforsować delikatny opór jedwabnych majteczek.
Bluzkę rozpiąłem już wcześniej. Nie nosiła stanika, choć piersi miała duże, odrobinę przyciężkie. Głaskałem je delikatnie, uciskając twardniejące brodawki. Wiedziałem, że posuwając się wolno, krok po kroku z całą czułością i łagodnością, osiągnę cel. Po co jednak te wszystkie skomplikowane zabiegi, to całe żmudne oswajanie, skoro miejsce zupełnie nie nadawało się na radosne zwieńczenie. Musiałem jej naprawdę pożądać, skoro nie przeszkadzał mi nawet obrzydliwy smrodek dobywający się ze zsypu
Miałem 24 lata. Za rok kończyłem studia, a dziewczyny mogłem zapraszać na... klatkę schodową, a w cieplejsze dni w krzaki. Paranoja. Zwłaszcza, .e byłem współwłaścicielem wspaniałej, trzypokojowej chaty, •'tór^ dzieliłem z braciszkiem. Świątobliwy ten człowieczek zapowiedział mi jednak, żebym pod żadnym pozorem nie ośmielił się przyprowadzać „żadnych takich”.
Przytuliłem moją „taką" ze zdwojoną intensywności}. Była zbyt niedoświadczona, żeby choć trochę spróbować mi ulżyć. Położą łem jej rękę na nękającej mnie wypukłości, ale cofnęła ją, jakby dotknęła węża.
Trzasnęły drzwi od windy. Starszy syn mojej matki obrzucił mnie pełnym niechęci spojrzeniem. Szybkim krokiem zmierzał w kierunku wyjścia. Nagle cofnął się. Niemożliwe! Poczułem upragniony ciężar w kieszeni. Klucze. Paweł wiedział, że mam własne, ale wiedział też, że jestem zbyt lojalny, żeby bez jego zgody uczynić z nich użytek. I wyraził ją właśnie w ten sposób. Uroczy facet. Była sobota. Zgodnie ze swoim starokawalerskim nawykiem wybierał się na ryby. Wróci dopiero jutro wieczorem. O rany! Noc z Beatą! Cały dzień z Beatą! Nie puszczę jej do akademika. Wtłoczyłem oszołomioną dziewczynę do windy. Już, zaraz, za chwilę.
W mieszkaniu, jak zwykle, panował pedantyczny porządek. Pościel oczywiście zmieniona. Układając rozebraną Beatkę na błękitnym prześcieradle, przyrzekałem sobie, że nigdy nie będę natrząsał się z nawyków braciszka. Teraz należało zwolnić tempo. Nie mogłem dopuścić, żeby w popłochu opuściła mieszkanie. Głaskałem ją jak kota — lekko i delikatnie, nie pozwalając sobie na żadne śmielsze gesty. Ona też pomrukiwała jak kot. Nie miałem wątpliwości. Było jej dobrze. Zsunąłem z siebie koszulę, na razie zostając w spodniach. Przyjęła chętnie tę moją połowiczną nagość, tuląc się do mnie z upodobaniem
Położyłem dłoń na jej brzuchu. Powolutku zsunąłem ją niżej. Żadnych protestów z jej strony. Była oczywi-
— 21 —