12
fia, i to ginie w nas. To są banały, od których rzygać się zachciewa. Ale trzeba zrozumieć tych, którzy w obrębie [nie] odpowiadających im istności i zjawisk muszą przeżyć swe życia. To nie jest chwilami ani łatwe, ani zabawne”.
Do przeżycia i przetworzenia doświadczeń, bo odtąd życie jego i twórczość splatać się będą nierozdzielnie -maJ&wno.iaTdwadzieścia.
O^ttośćlówyirTrozm iarze jego dzieła przez owe dwadzieścia iaTpowstałym wspomniałam już na początku. Jakie natomiast były prawdziwe jego źródła i uwa-
WspomńfeniaćfTpdlsIach Wi-
told uombrowicz charakteryzuje postawę tak swoją, jak Stanisława Ignacego Witkiewicza i Brunona Schulza, pisarzy - dodajmy - którzy spośród polskich twórców XX w. największą dziś w świecie cieszą się renomą:
„Ktoś niewtajemniczony może i nie słyszał o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu - o Brunonie Schulzu - o mnie wreszcie - albowiem stanowiliśmy grupę pisarzy bardzo trudnych, mało popularnych i stojących w opozycji do polskiego życia literackiego. [.i.] Spróbujmy jednak określić, co mimo wszystkich przeciwieństw i animozji osobistych było nam wspólne i stanowiło o naszej wartości. Moim zdaniem, była to chęć przezwyciężenia zaścianka polskiego, wypłynięcia na najszersze wody. Oddychaliśmy Europą i światem w przeciwieństwie do tuzów lokalnych, jak Kaden, Goetel, Boy, Tuwim, którzy byli stokroć bardziej polscy, byli bardziej przystosowani do czytelnika miejscowego, więc i bardziej sławni. My znaliśmy na przykład wartość oryginalności, i to nie w skali lokalnej, a uniwersalnej. Szukaliśmy człowieka jako takiego, a nie człowieka lokalnego, człowieka-Polaka. Podchodziliśmy do sztuki wyrobieni na najśmielszych technikach i koncepcjach zagranicznych, zdecydowani na wszystko, byle chwycić byka za rogi. Byliśmy ostrzejsi, chłodniejsi, bardziej surowi i dramatyczni, a także nieskończenie bardziej swobodni, gdyż wyrzekliśmy się wielu krępujących miłości. Taka była nasza siła - ale i nasza słabość - bo na tle wielkich zadań, jakie sobie stawialiśmy, tym wyraźniej rysowały się nasze braki; [...] Inteligencja Witkiewicza była znakomita, jego odwaga, upór, bezwzględność - wspaniałe, ale brak mu było chyba poczucia bezpośredniego efektu. [...] Widok tej potężnej postaci kroczącej po śniegu w gwieździste noce górskie z tym swoim orszakiem niedojdów zasłuchanych i zapatrzonych, był • naprawdę dramatyczny. Miało się wrażenie, że coś znakomitego ulega spaczeniu, zepchnięte na dno bolesnego błazeństwa; nigdy bardziej nie rzucało mi się w oczy, że w Polsce wyższość i niższość nie są zdolne do współżycia, a tylko wzajemnie siebie grążą w farsę”1.
Niestety - brak tu miejsca, by dzieło Witkiewicza poddać głębszej egzegezie. Konieczne jednak wydaje się przedstawienie - w największym skrócie — kilku podstawowych idei niezbędnych dla zrozumienia jego artystycznego światopoglądu.— ----^OtóżrłźiFdzlnąTirtóra przenika i spaja całokształt wielostronnego dzieła Witkiewicza, jest filozofia.
„Najgłębsze - pisze wspomniany już Jan Leszczyński w swoim szkicu o Witkiewiczu pod znamiennym tytułem: Filozof metafizycznego niepokoju - uzasadnienie charakteru filozoficznej twórczości Witkiewicza leży w jego niezwykle intensywnym przeżywaniu własnej osobowości i emocjonalnym przeciwstawianiu jej światu. Poczucie jedyności i niepowtarzalności własnej, w związku ze zrozumieniem niepowtarzalności i odrębności każdego indywiduum we Wszechświecie - oto źródło emocjonalne, z którego bije jego filozofia. To poczucie decyduje zarazem o zasadniczych rysach jego ontologicznego systemu; stąd wywodzi się zarówno jego mo-nizm, jak i jego dualizm. Bo system Witkiewicza jest właśnie próbą połączenia tych dwóch - zdawałoby się sprzecznych - zasad. W jego ujęciu świat jako całość stanowi nierozerwalną jedność w myśl zasady «łączności wszystkiego ze wszystkim»; niemniej jest wielością na zawsze od siebie odgraniczonych, zamkniętych w sobie jaźni, czyli Istnień Poszczególnych”2. ' / .V
Jędność w wielości - oto jedna z podstawowych kategorii filozoficznych Witkiewicza. „Odnajdywanie jedności w wielości jest zatem wskazywaniem na to, co jest dla bytu najbardziej istotne, a zarazem ostateczne. [...] Metafizyka rozpatrując podstawową strukturę Bytu - jego jedność w wielości - stawia nas wobec Tajemnicy Istnienia twarzą w twarz. To samo cżyni Sztuka, ale na innej drodze. [...] Twórczość artystyczna wzmaga w artyście poczucie jedności jego osobowości własnej, którą on przeciwstawia światu, a poczucie tej jedności to - według definicji Witkiewicza - uczucie metafizyczne. Tego spotęgowania dokonuje artysta przez konstruowanie jedności formalnej w materiale zmysłowym, przez rzutowanie niejako na zewnątrz własnej jedności w sferę obiektywną. U odbiorcy sztuki uczucie metafizyczne budzi się znów na skutek kontemplacji takiej jedności formalnej, jaką jest każde prawdziwe dzieło sztuki, a więc tzw. przez Witkiewicza dzieło Sztuki Czystej, Sztuki przez wielkie S”3.
„Uważam - pisał Witkiewicz - że sztuka na równi z religią i metafizyką, była jednym ze środków, za pomocą których człowiek od wieków starał się uwolnić od męczarni istnienia jako takiego, tego codziennego. Dawniej męką tą był strach
W. Gombrowicz, Wspomnienia polskie. Wędrówki po Argentynie, Kraków 1996, s. 116, 118,168.
1 Leszczyński, op. cii., s. 94-95.
Ibidem, s. 114.