CCF20081129031

CCF20081129031



zjawiania się, ich korelacji — gdy zjawiają się równocześnie, ich pozycji dających się oznaczyć we wspólnej przestrzeni, ich funkcjonowania względem siebie, ich powiązanych i zhierarchizowanych transformacji. Analiza taka nie usiłowałaby wydzielić wysepek spójności, by opisać ich wewnętrzną strukturę; nie miałaby również na celu poszukiwania i wydobywania na światło dzienne utajonych konfliktów. Badałaby natomiast formy repartycji. Mówiąc inaczej, miast budować łańcuchy inferencyjne (jakie buduje się częstokroć w historii nauk lub filozofii), miast opracowywać tablice różnic (jak to czynią językoznawcy), opisywałaby systemy rozproszenia.

W wypadku, gdy uda się ustalić w jakiejś grupie wypowiedzi podobny system rozproszenia, w wypadku, gdy zdołamy określić jakąś regularność w obrębie przedmiotów, sposobów wypowiadania, pojęć i wyborów tematycznych (porządek, korelacje, pozycje, funkcjonowanie, transformacje), powiemy — termin traktując umownie — że mamy do czynienia z formacją dyskursywną, unikając w ten sposób słów nazbyt obarczonych warunkami i konsekwencjami, nieadekwatnie zresztą oznaczających owo rozproszenie, takich jak „nauka", „ideologia”, „teoria” albo „teren obiektywny”. Będziemy nazywać regułami forma c y j n y m i uwarunkowania, jakim podlegają elementy tego systemu (przedmioty, modalności wypowiedzi, pojęcia, wybory tematyczne). Reguły formacyjne to warunki istnienia — ale także współistnienia, utrzymywania się, przekształcania i zanikania — zawarte w danej repartycji dyskursu.

Oto dziedzina, którą przyjdzie teraz przemierzyć; oto pojęcia, które trzeba poddać próbie; oto analizy, do których trzeba przystąpić. Zdaję sobie sprawę, że ryzyko jest niemałe. Przyjąłem za pierwszy punkt orientacyjny zespoły dość luźne wprawdzie, ale dobrze znane. Nie mam wszakże żadnej pewności, że odnajdę je u kresu analizy ani że odkryję zasadę ich rozgraniczania i ich odrębności. Nie jestem pewien, czy formacje dyskursywne, które wyosobnię, określą medycynę w jej globalnej jedności, a ekonomię i gramatykę w jednolitej ewolucji ich historycznego przeznaczenia; nie jestem pewien, czy formacje te nie wprowadzą podziałów nieprzewidzianych. Nie mam również żadnej pewności, że podobny opis będzie mógł zdać sprawę z naukowości (lub nie-naukowości) owych zespołów dyskursywnych, które obrałem za przedmiot mych ataków i które wszystkie wspierają się z niejakim zarozumialstwem na naukowej racjonalności, z góry założonej: nie wiem, czy moja analiza nie będzie się sytuowała na zupełnie innym poziomie, czy nie będzie tworzyła opisu nieredukowalnego do epistemologii lub do historii nauk. Może się wreszcie zdarzyć, że w punkcie -końcowym takiego przedsięwzięcia nie odzyskamy jednostek, które, w trosce o metodę, tymczasowo zakwestionowaliśmy; że będziemy zmuszeni rozbić dzieła, zignorować wpływy i tradycje, porzucić definitywnie zagadnienie początku, pozwolić zniknąć narzucającej się obecności autorów; że w ten sposób przestanie istnieć wszystko, co tworzyło istotę historii idei. W sumie zatem niebezpieczeństwo wygląda tak: zamiast dawać podstawę temu, co już istnieje, zamiast pociągać grubymi liniami wcześniejsze zarysy, zamiast znaleźć uspokojenie w tym końcowym potwierdzeniu, zamiast zamknąć ów szczęśliwy krąg, co po tak wielu podstępach, i tyluż niepewnościach pokazuje, że wszystko jest uratowane — będziemy może musieli wyjść poza swojski krajobraz, zostawić daleko za sobą gwarancje, do których przywykliśmy, udać się na tereny, których jeszcze nie podzielono na działki, zmierzać ku celowi, który niełatwo przewidzieć. Czy zatem wszystko, co dotychczas stało na straży działalności historyka i towarzyszyło mu aż do dzisiejszego kryzysu (droga racjonalności i teologia nauk, długi i ciągły wysiłek myśli dokonujący się w czasie, budzenie się i postęp świadomości, jej nieustanne zwracanie się ku sobie samej, nie ukończony, lecz nieprzerwany proces totalizacji, powrót do wciąż otwartego początku, wreszcie historyczno-transcendentalna ^tematyka) — czy wszystko to nie zniknie teraz, zostawiając dla analizy pustą przestrzeń, obojętną, pozbawioną wnętrza i obietnic?

5 Archeologia wiedzy


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20091001039 tif się stosować do zaproponowanej wyżdj kon-. wencji: gdy chodzi o .znak jako typ,
CCF20091006001 tif zdań, słowem rozumujemy. Gdy zaś dojdziemy do tego, jaki jest sens całego urywka
CCF20081222006 b)    utożsamiają się z opcją polityczną ich zwierzchnika (Prezydenta
CCF20090225047 konać się o tym, gdy wraz z rodziną podróżowałem samolotami po Europie. Samoloty wie
CCF20091008118 umieszcza się pod mikroskopem świetlnym i sprawdza ich jakość w powiększeniu około 1
CCF20090405004 o DUCOC- sie IIhiMw * *o»^ C JpuujA^t ^ i g /-j    ) oot   
CCF20090605028 56 się z objawieniem, jeśli idzie o prawa człowieka1. Jego teoria rządzenia odwołuje
CCF20090831180 336 Rozum obserwujący wany przez przedstawiciela 1. Ale liczba, która zdaje się ozna
CCF20090831209 B. URZECZYWISTNIANIE SIĘ ROZUMOWEJ SAMOWIEDZY PRZEZ NIĄ SAMĄ Samowiedza odkryła, że
CCF20091001030 tif się owym A, aby to a to wyrazić. Albo też — w obu powyższych wypadkach — chcemy
CCF20091110009 zbierają się na powierzchni płynu, a po oziębieniu zastygną tworząc na niej cienką w

więcej podobnych podstron