ostatecznie nie na słowa, ale na linie, płaszczyzny i barwy; i można starać się odsłonić tkwiącą wewnątrz filozofię, która uchodzi za jego wizję świata. Z drugiej strony można rów- ’ nież zwrócić się do riauki lub przynajmniej do poglądów epoki i usiłować rozpoznać, co malarz od nich zapożyczył. Analiza archeologiczna stawiałaby sobie inny cel: starałaby się dociec, czy przestrzeń, odległości, głębia, barwa, światło, ■ proporcje, bryły i kontury nie zostały w rozważanej epoce ; nazwane, wypowiedziane i skonceptualizowane w jakiejś ;■ praktyce dyskursywnej; i czy wiedza, którą wprowadza ~ta~ praktyka dyskursywną, nie włączała się także j— podobnie jak w teorie i spekulacje, w formy nauczania i przepisy — w metody, w techniki, niemal w same ruchy malarza. Nie chodziłoby o to, by stwierdzić, że malarstwo to pewien sposób oznaczania lub „mówienia”, dla którego swoiste byłoby to, iż obywa się bez słów. Trzeba by natomiast wykazać, że, przynajmniej w jednym ze swych wymiarów, jest ono praktyką dyskursywną, która ucieleśnia Się w pewnych technikach i efektach. Opisane w ten sposób malarstwo nie jest czystą wizją przekładaną następnie na materialność przestrzeni; nie jest również nagim aktem, którego nieme ' i w nieskończonej próżni tkwiące znaczenia miałyby być uwalniane przez późniejsze interpretacje. Jest ono w całości przeniknięte — niezależnie od poznania naukowego i motywów filozoficznych — pozytywnością jakiejś wiedzy.
Sądzę, iż można by przeprowadzić analizę tego samego typu na obszarze wiedzy politycznej. Próbowalibyśmy stwierdzić, czy zachowanie polityczne społeczeństwa, grupy lub klasy nie jest przeniknięte określoną i dającą się opisać praktyką dyskursywną. Ta pozytywność nie pokrywałaby się rzecz jasna ani z teoriami politycznymi epoki, ani z determinacjami ekonomicznymi: określałaby natomiast, co w zakresie polityki może się stać przedmiotem wypowiedzi, formy, jakie ta wypowiedź może przybierać, pojęcia, jakie są tu uruchamiane, i wybory strategiczne, jakie się dokonują. Miast kierować analizę tej wiedzy — co zawsze jest możliwe — ku episteme, którą powołuje, skierowalibyśmy ją ku zachowaniom, walkom, konfliktom, decyzjom i taktykom.-Ujawnilibyśmy w ten sposób taką wiedzę polityczną, która nie powstaje z wtórnego steoretyzowania praktyki i która nie jest również zastosowaniem teorii. Jako że została regularnie sformowana przez praktykę dyskursywną, która rozpościera się pośród, innych praktyk i poprzez nie się artykułuje, nie jest owa wiedza ekspresją, co „odzwierciedlałaby”, w sposób mniej lub bardziej adekwatny, pewną ilość „danych obiektywnych” czy praktyk rzeczywistych. Wpisuje się ona z miejsca w pole różnorakich praktyk, gdzie znajduje zarazem swoją specyfikę, swoje funkcje oraz sieć .swoich zależności. Łatwo zauważyć, że — gdyby taki opis był możliwy — nie musielibyśmy się odwoływać do instancji świadomości indywidualnej bądź zbiorowej, aby uchwycić miejsce artykułowania się politycznej praktyki i teorii; nie musielibyśmy dociekać, w jakiej mierze świadomość ta może z jednej strony wyrażać milczące uwarunkowania, z drugiej zaś wykazywać wrażliwość na prawdy teoretyczne; nie musielibyśmy stawiać psychologicznego problemu nabierania świadomości : naszym zadaniem byłaby analiza formowania się i przekształcania jakiejś wiedzy. Problem nie polegałby na tym, by określić na przykład, w którym momencie pojawia się świadomość rewolucyjna ląb jakie role mogły odegrać, odpowiednio, warunki ekonomiczne i praca wyjaśniania teoretycznego w genezie tej świadomości. Chodziłoby nie o nakreślenie ogólnej i, wzorcowej biografii człowieka rewolucjonisty czy też o znalezienie podwalin jego zamysłu, ale o pokazanie, jak uformowały się praktyka dyskursywną i wiedza rewolucyjna, które włączają się w zachowania i strategie, które wprowadzają pewną teorię społeczeństwa i które wywołują interferencję i wzajemną transformację jednych i drugich.
Na pytania, które stawialiśmy przed chwilą — czy archeologia zajmuje się wyłącznie naukami? czy zawsze jest tylko analizą dyskursów naukowych?' — można obecnie udzielić odpowiedzi. I to odpowiedzi podwójnie przeczącej. Tym, co stara się opisać archeologia, nie jest nauka w jej specyficznej strukturze, lecz zupełnie odmienna dziedzina wiedzy. Po drugie, jeśli zajmuje się wiedzą w jej powiązaniach z figurami epistemologicznymi i naukami, nie znaczy to, że nie może równie dobrze badać jej w innym kierunku oraz opisywać w' innym splocie relacji. Orientacja na epistertie jest jedyną, jaka dotychczas została zgłębiona. Powód tego jest taki, iż — przy gradiencie rozwoju charakterystycznym zapewne dla naszych kultur — formacje dyskursywne nieustannie podlegają epistemologizacji. To dzięki badaniu nauk, ich historii, ich dziwnej jedności, ich rozproszenia i rozłamów, mógł się
235