potwierdzi (kto dąży do cierpienia, najwidoczniej w cierpieniu znajduje szczęście, kto się poświęca, widzi najpewniej w poświęceniu źródło radości itd.). Innymi słowy, teoria ta, dokładnie tak samo jak stara doktryna, wedle której „człowiek jest zawsze egoistą”, jest wszechpo-twierdzalna, ponieważ jest w gruncie rzeczy tautologią: nie wykrywa żadnej odrębnej cechy w empirycznie znanych zachowaniach ludzkich, ale po prostu nazywa szczęściem to właśnie, do czego ludzie dążą. Doktryna ta nie może być obalona, tj. nie można wskazać wyobrażalnych faktów, które, gdyby zaszły, mogłyby ją zakwestionować; każdy wyobrażony fakt będzie zawsze jej potwierdzeniem. Teoria nie spełnia tedy warunku, jakiego żąda się od rzeczywiście empirycznych twierdzeń i jest definicją ukrytą pod pozorami opisu. Tym samym nie może figurować wśród opisowych przesłanek ważnych w budowie normatywnego kodeksu; otóż wedle Milła naczelna reguła utylitaryzmu . polega po prostu na afirmaćji przyrodzonego „popędu do szczęścia”, który wykrywa u wszystkich iistot ludzkich. Skoro domniemane odkrycie jest czysto tautologicznym postanowieniem, jego wartość dla efektywnie stosowalnego zbioru wszech obejmującego nęrm moralnych .jest żadna.
Druga, może ważniejsza jeszcze obiekcja wskazuje na zupełną jałowość praktyczną millowskiej propozycji. Żeby propozycję tę przyjąć, trzeba mianowicie uwierzyć uprzednio, że możliwe jest odkrycie wspólnej miary dla wszystkich wartości występujących w. świecie ludzkim, że więc można niejako ustalić wartość wymienną dla jakości emocjonalnych, redukującą je wszystkie do jednej ilościowo porównywalnej cechy („przyjemność”). Gdyby zabieg taki -ibył możliwy, wszystkie konflikty dałyby się w istocie usunąć bez trudu, albowiem można by zawsze obliczyć, co jest więcej. warte w dowolnej parze alternatywnych możliwości ludzkiego zachowania ze względu na daną sytuację. Projekt takiej jednolitej skali wartości jest wszakże zgoła fikcyjny i utylitaryzm dzieli pod tym względem beznadziejność wszelkich monistycznych systemów normatywnych (tj. takich, co próbują ustanowić jedną zasadę naczelną wartościowania licząc na to, że uda się ją przyłożyć do dowolnej sytuacji konkretnej dla nieomylnego rozstrzygnięcia moralnego). Świat wartości jest bowiem zróżnicowany jakościowo 1 każda wspólna skala dla jego oceny będzie dowolna i sztuczna. Tymczasem konflikty ludzkie powstają z niejednorodności jakości wartościowych. Poszczególnym przypadkiem owej niejednorodności jest niejednorodność i niesprowadzalność do wspólnej skali osobowości ludzkich, a więc niemożliwość racjonalnego rozstrzygnięcia, czyje dobro jest w konfliktowej sytuacji „ważniejsze” wtedy, gdy dobro odniesione jest do dwóch osobowości różnych i odrębnie swoje sytuacje przeżywających. Nawet gdybyśmy mogli przewidzieć, jakie przykrości skojarzone będą - z przewidywanymi radościami, które sobie szykujemy — a przewidywalnie takie jest, jak wiadomo, zgoła zawodne — to i tak nie bylibyśmy w stanie wyrachować i zestawić ze sobą ujemnej i dodatniej sumy, niczym dwóch pozycji budżetowych. Faktycznie kierujemy się w wyborze luźną intuicją bądź bezpośrednim popędem, a znajomość zasady utylitarystycznej nie pomaga w niczym racjonalnemu rozstrzygnięciu. Dlatego; też filozofia utylitarystyczna jest bezsilna w rozwiązywaniu realnych konfliktów ludzkich i jest bezpłodna jako technika moralnego wychowania.
Filozofia utylitarystyczna wydaje się dalszym ciągiem - wierzeń oświeceniowych. Zakorzeniona jest w przeświadczeniu, że wszystkie konflikty ludzkie mą ją źródło w niedostatkach wiadomości o święcie i że właściwie zorgani-• zowana oświata może doprowadzić do racjonalnego urządzenia systemu jurydycznego, a tym samym rozstrzygnąć wszystkie konflikty między interesami jednostek, a także między aspiracjami każdej poszczególnej jednostki a potrzebami społecznymi. Na dnie utylitarystycznego programu leży tedy utajona wiara, charakterystyczna dla -filozofii demokratycznych, że wszystkie wartości i jakości, które warto uwzględniać w rozważaniach nad społeczeństwem, są tak samo wspólne wszystkim ludziom, tj. należą do niezróżnieowanego pojęcia „człowieka”. ;Nie znaczy to bynajmniej, by kryła się poza tym sposobem myślenia jakaś intencja totalitarna (chociaż można by się jej
T wiłów*?!* poiytywl*tyc*n* *93