Kto się boi terminalnie chorych?
boimy się chorować, cierpieć, boimy się umierać, choć często się do tego nie przyznajemy. Wydaje się nam, że na nas jeszcze nie przyszła pora zaprzeczamy w głębi, że tak naprawdę koniec może przyjść nawet jutro. Odsuwamy myśli o chorobie nowotworowej, zawale czy udarze, twierdząc, że to jest „gdzieś” może nawet blisko, ale dopóki nas nie dotyczy bezpośrednio to lepiej o tym nie rozmyślać, lepiej nie napędzać tej strasznej machiny nad którą trudno potem zapanować, życie ma nam tak wiele jeszcze do zaoferowania!
Śmierć pozostaje w naszym cywilizowanym świecie największym tabu, ponieważ „w dalszym ciągu” jesteśmy wobec niej bezradni, a myślenie o niej odsuwamy od siebie jak najdalej. A przecież śmierć jest nierozerwalnie związana z życiem, jest zjawiskiem naturalnym i nieuchronnym, tak jak narodziny, jest pewnym swoistym „przejściem”.
Jeśli śmierć spotyka osobę bliską, nie chcemy się z tym pogodzić, przeżywamy wstrząs, często reagujemy złością i gniewem. Smucimy się i pytamy: Co teraz będzie?. Jak będzie wyglądała nasza przyszłość? Nasza reakcja jest zależna od więzi jaka łączyła nas ze zmarłym, jest ona tym większa, im mocniejsza była więź. Kiedy traci się najdroższą osobę, wydaje się, iż cały świat runął nam na głowę. Najpierw doznajemy szoku, nie możemy i nie chcemy uwierzyć, przyjąć, do wiadomości, że utraciliśmy kochaną osobę, że jej śmierć jest nieodwracalnym faktem. Z trudem dociera do nas straszna prawda i czasem buntujemy się przeciwko losowi lub Bogu, który zesłał na nas takie nieszczęście. Stopniowo przychodzi czas, w którym powoli akceptuje się to, co się stało, choć przygnębienie i smutek po stracie bliskiej nam osoby są dalej dominujące. Dopiero po pewnym czasie - nie ma tu reguły - pojawiają się spokojniejsze myśli i uczucia, pogodzenie się z tym nieszczęściem oraz wspominamy szczęśliwe chwile przeżyte razem. Tak powinno być, ale niestety nie zawsze tak jest. Są osoby, które ze stratą bliskiej im osoby nie mogą się pogodzić i żałoba oraz przygnębienie trwa bardzo długo lub po prostu nie mija, często stając się powodem głębokiej depresji czy innych zaburzeń ze strony organizmu (bezsenność, brak apetytu, apatia, zawał serca, udar itp.)
Zagadnienie śmierci jest bardzo złożone i nikt nie jest w stanie ująć go w ten sposób, aby problem ten brzmiał jednoznacznie i nadawał się do uogólnienia. Oczywiście takie ujęcie nie jest możliwe, ponieważ postawa danej osoby wobec śmierci nie jest ustalona jednoznacznie i na zawsze. Czymś innym jest śmierć własna, czymś innym kogoś bliskiego - a jeszcze czymś innym, śmierć dalszych znajomych czy obcych. Ta ostatnia, prawie niknie w naszym codziennym życiu. Codziennie na święcie umierają setki tysięcy ludzi, każda z tych śmierci jest tragedią dla danego człowieka i jego bliskich, wiemy o tym, ale pozostajemy obojętni. Śmierć naszych bliskich wstrząsa nami, zbliżająca się śmierć własna często napawa strachem, lękiem i przerażeniem. Trudno pogodzić się ze śmiercią człowieka młodego, gdy umierają ludzie starzy, mówimy - takie jest prawo natury, wszyscy kiedyś umrzemy, trudniej jest
133