bie różnią. Nie tylko że „stany faktyczne” nie są zbędne, to w dodatku bezużyteczne są „stosunki idei”. Według Hume’a każde zdanie, które jest koniecznie prawdziwe (lub „analityczne”, używając terminu, który zaproponował Kant), jest po prostu tautologią: jest puste i nic nam nie mówi. Powiedzenie, że „cocker-spaniel jest psem” jest tylko innym sformułowaniem definicji cocker-spaniela. Powiedzenie, że „2 + 2 = 4” nie wnosi niczego nowego, ale jest tylko przedłużeniem konsekwencji tego, jak zdefiniowaliśmy pewne terminy.
Jedynym ważnym rodzajem twierdzenia, według Hume’a, jest stan faktyczny, który niekoniecznie jest prawdziwy i który w ten sposób mówi nam coś nowego o świecie. Powiedzenie „Juliusz Cezar przekroczył Rubikon” niesie informację, ponieważ Juliusz Cezar mógł nie przekroczyć Rubikonu. Każda prawdziwa wiedza będzie miała taką formę, którą Kant nazwał zdaniem „syntetycznym” - zdania takie opierają się nie na rozumie, ale na obserwacji.
To jest istota empiryzmu.
Hume zdał sobie sprawę, że jest wiele rodzajów zdań, które nie są ani tautologiami (nie są analityczne), ani nie niosą informacji (nie~ y są syntetyczne). Na przykład zdanie „jednorożce są złośliwe” trudno raczej uznać za prawdziwe z punktu widzenia logiki, z drugiej strony jednak nic nam ono nie mówi o świecie, ponieważ jednorożce nie istnieją. Taki rodzaj zdań Hume nazwał „nonsensami”. Według niego większość książek o teologii czy metafizyce było pełnych tego rodzaju nonsensów, które nie były ani koniecznie prawdziwe, ani nie wyjawiały żadnych faktów. Jego receptą na takie dzieło było: „A więc w ogień z nim, albowiem nie może zawierać nic prócz sofisterii i złudzeń!”1.
Używanie widelca nie wydaje się dziś niczym specjalnym, ale w swoim czasie koncepcje Hume’a miały pewne poważne konsekwencje. Na przykład pokazał on, że zdanie „Bóg istnieje” nie jest ani koniecznie prawdziwe (ponieważ jego zaprzeczenie niekoniecznie jest fałszywe), ani empiryczne (ponieważ nie doświadczamy Boga naszymi zmysłami). Według kryterium „widelca Hu-
me’a”, zdanie musi być więc nonsensem - czyli leżeć poza obszarem wiedzy.
Co więcej, empiryzm Hume’a redukuje wszystkie doświadczenia do przypadku - czyli do rzeczy, które mogą być lub nie być prawdziwe i które dlatego są niezdeterminowane. Wśród takich rzeczy jest doświadczanie przyczyny. Możemy zobaczyć kulę bilardową uderzającą inną kulę i następnie twierdzić, że uderzona kula toczy się w kierunku kieszeni, ale to, że jedna rzecz „powoduje” drugą, jest po prostu abstrakcyjną ideą, naszym sposobem wyjaśniania następstwa wydarzeń. Jego wnioski okazały się bardzo kłopotliwe dla nauki (patrz następny rozdział).
Hume usiłował zastąpić puste pewniki matematyki i nauk przyrodniczych bardziej znaczącymi modelami rzeczywistości, opartymi na ludzkiej psychologii, rachunku prawdopodobieństwa i zwyczajowym zachowaniu. Z racji tych wysiłków Hume jest teraz nazywany sceptykiem, co do pewnego stopnia jest prawdą. Można by go jednak równie dobrze nazwać psychologiem lub statystykiem. W naszej epoce - czasach fizyki kwantowej i badań opinii publicznej - idee Hume’a są uważane za prawie pewne.
Metoda naukowa zaproponowana po raz pierwszy w siedemnastym wieku przez Francisa Bacona, Rene Descartes’a i im współczesnych jest w zasadzie procesem indukcji. W przeciwieństwie do dedukcji (która wywodzi nowe prawdy ze starych) indukcja przechodzi od szczegółowych obserwacji do wniosków ogólnych.
Bacon i jego następcy utrzymywali, że wiedza naukowa nie może nigdy opierać się na przyjętych prawdach, nieważne, czy matematycznych, czy metafizycznych, ale musi opierać się na obserwacji i eksperymencie. Prawdziwi naukowcy obserwują naturę, poszukują praw nią rządzących, wysuwają hipotezy, a następnie testują je eksperymentalnie. Hipoteza stanie się teorią, jeśli potwierdzi ją po-
41
Badania dotyczące rozumu ludzkiego, przeł. J. Łukasiewicz, K. Twardowski.