Skoro mowa o Sokratesie, zaznaczmy, że pierwszą wzmiankę
0 czymś w rodzaju umów społecznych znajdujemy nie u Rousseau, ale w dialogach Platona. Na przykład w Państwie Głaukon mówi, że [ludzie] uważają za rzecz pożyteczną umówić się wzajemnie, że nie będzie się krzywd ani wyrządzało, ani doznawało1 i że „takie-jest pochodzenie i taka jest istota sprawiedliwości”. Ostatecznie jednak Platon odrzuca zarówno tę teorię, jak i demokrację.
W bliższych nam czasach koncepcją umowy społecznej po raz pierwszy poważnie zajmowali się w siedemnastym wieku Hobbes
1 John Locke. Hobbes na przykład twierdził, że rozum i strach zmuszają jednostki do szukania pokoju przez przystępowanie do paktu, zgodnie z którym rezygnują one z pewnych praw na rzecz podporządkowania się władzy centralnej. W zamian mogą zajmować się swoimi sprawami, mając pewność, że każde zło im wyrządzone zostanie ukarane na mocy prawa. W wersji Hobbesa ludzie nie zachowują suwerenności. Jest to w rzeczywistości nakaz, że muszą ją podporządkować, powiedzmy królowi, bo inaczej będą zawsze mieli skłonność do nieuzasadnionego wyładowywania swojej siły na innych. Ale jeśli taki król będzie robił rzeczy, które ludziom nie będą się podobać, to trudno - król nie jest związany umową, która obowiązuje tylko tych, co dali mu władzę.
Poglądy Hobbesa okazały się pobudzające do przemyśleń - po Machiavellim był on drugą postacią, która wiele wniosła w rozwój nauk politycznych - ale jego szczegółowe idee atakowano ze wszystkich stron i w końcu je zignorowano. Większy sukces odniosła idea Locke’a, który w swoim Drugim traktacie o rządzie argumentował, że skoro ludzie potrzebują rządu, rząd jest w ostatecznym rozrachunku sługą, nie panem społeczeństwa. Społeczeństwo ma absolutną wolność dyktowania i modyfikowania warunków rządzenia sobą, najlepiej przez spisanie ich na piśmie. Jest to dokładnie to, co zrobili Ojcowie Założyciele, kiedy w roku 1781 stworzyli i ratyfikowali najsłynniejszą ze wszystkich umów społecznych -Stany Zjednoczone Ameryki.
Dialektyka może mieć różne znaczenia; na przykład w swoim pierwotnym sensie to po grecku po prostu „sztuka dyskutowania”. Ale od czasu kiedy użył tego słowa niemiecki filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel (1770-1811), oznacza ona głównie jedno.
Dialektykę Hegla tradycyjnie streszcza się w trzech słowach: „teza, antyteza, synteza”; (To nie były sformułowania Hegla, ale mniejsza z tym). Każda ustalona koncepcja lub stan rzeczy („teza”) w koricu prowokuje powstanie przeciwstawnej koncepcji lub siły („antytezy”), a kiedy jest już po walce, powstaje coś nowego i lepszego od każdej z nich („synteza”).
W ten sposób ludzkość robi postępy, co Hegel uważał za pewne. To także tłumaczy ciągłość, ponieważ teza i antyteza nie znoszą się wzajemnie, ale to, co w każdej z nich jest najlepsze, zostaje zachowane w nowej syntezie. Ta synteza będzie miała swoje słabe strony, prowokując nową antytezę i tak dalej. Według Hegla postęp jest niemożliwy bez konfliktu.
Aby zrozumieć, co Hegel miał na myśli, rozpatrzmy jeden z jego najlepiej znanych przykładów; relację pan-niewolnik. Wyobraź sobie pana i niewolnika, czy lorda i służącego, jako odpowiednio naszą tezę i antytezę. Pan jest panem lub lord lordem właśnie dlatego, że utrzymuje służbę: jest on zdefiniowany przez to, kim nie jest (niewolnikiem łub sługą). Może się wydawać, że w każdym aspekcie pan stoi ponad niewolnikiem i że niewolnik zawdzięcza swoją tożsamość i utrzymanie panu. Nie jest jednak tak, jak się wydaje. W rzeczywistości pan zależy od niewolnika - nie tylko z powodu usług, które wyświadcza mu niewolnik, ale nawet z powodu tożsamości („Jestem panem, ponieważ mój niewolnik uważa mnie za swojego pana”).
A więc „teza” (pan) zależy od „antytezy” (niewolnika) w równej mierze, jak niewolnik zależy od pana - w tym sensie pan jest niewolnikiem swojego niewolnika, a niewolnik panem swego pana. Jeśli pan zastanowi się nad tą sytuacją - co według reformatorskiego poglądu Hegla powinien zrobić - musi uświadomić sobie arbitralność i niesprawiedliwość poddawania niewolnika temu, kto jest od
57
Platon, Państwo, księga II, przeć W. Witwicki.