CCF20081129060

CCF20081129060



122


dzi do elementów gramatycznych w pierwszej osobie obecnych wewnątrz danego zdania. Po pierwsze dlatego, że podmiot wypowiedzi nie mieści się wewnątrz syntagmy językowej, po drugie dlatego, że wypowiedź nie zawierająca pierwszej osoby ma jednak jakiś podmiot, wreszcie i przede wszystkim dlatego, że wszystkie wypowiedzi, które mają ustaloną formę gramatyczną (czy to w pierwszej, czy w drugiej osobie), nie wykazują jednego i tego samego typu stosunku do podmiotu. Jak nietrudno spostrzec, relacja ta nie jest taka sama w wypowiedzi typu: „Zmierzch zapada” i w wypowiedzi typu: „Każdy skutek ma przyczynę”; natomiast w przypadku wypowiedzi „Przez długi czas kładłem się spać wcześnie” stosunek do wypowiadającego podmiotu nie jest taki sam wówczas, gdy słyszymy ją w rozmowie, i wówczas, gdy czytamy ją jako pierwsze zdanie książki pod tytułem W poszukiwaniu straconego czasu.

Czy owym podmiotem zewnętrznym wobec zdania nie jest po prostu rzeczywisty osobnik, który je wymówił lub napisał? Jak wiadomo, nie ma znaków, jeżeli nie ma kogoś, kto je wypowiada, lub w każdym razie, jeśli nie ma jakiegoś czynnika nadawczego. Ażeby seria znaków mogła istnieć, potrzebny jest — zgodnie z zasadą przyczynowości — jakiś „autor” lub. jakaś instancja twórcza. Wszelako ów „autor” nie jest tożsamy z podmiotem wypowiedzi, a stosunek przyczynowy, w jakim pozostaje z danym wyrażeniem, nie da się nałożyć na stosunek, który łączy podmiot wypowiadający z tym, co wypowiada. Nie będziemy sięgać do nazbyt prostego przykładu, jakim jest zbiór ukształtowanych bądź nakreślonych znaków materialnych: wyprodukowanie ich zakłada z pewnością jakiegoś autora, nie ma jednak ani wypowiedzi, ani podmiotu wypowiedzi. Można by również przywołać, aby wykazać niezgodność między nadawcą znaków a podmiotem, wypowiedzi, przykład tekstu czytanego przez osobę trzecią albo aktora recytującego swoją rolę. Są to jednak wypadki krańcowe. Na ogół istotnie wydaje się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, że podmiotem wypowiedzi jest właśnie to, co stworzyło jej różne elementy, aby mogło powstać znaczenie. Tymczasem problem nie jest tak prosty. Kiedy czytamy powieść, wiemy, że autorem danego sformułowania jest ów rzeczywisty osobnik, którego nazwisko figuruje na okładce książki. Można ostatecznie pominąć problem partii dialogowych i zdań przytaczanych jako myśli postaci czy problem tekstów wydanych pod pseudonimem, chociaż wiadomo, jak wielkie trudności sprawiają owe rozdwojenia rzecznikom analizy interpretacyjnej, kiedy próbują oni odnieść w całości te sformułowania do autora tekstu, do tego, co chciał powiedzieć i co myślał, słowem — do wielkiego niemego dyskursu, nieujawnionego i jednolitego, do którego sprowadzają całą tę piramidę różnych poziomów. Ale nawet poza owymi instancjami formułowania, które nie są identyczne z osobnikiem-autorem, wypowiedzi powieści nie mają wciąż tego samego podmiotu: jest on inny, kiedy opisują, jak gdyby z zewnątrz, historyczne i przestrzenne dane opowiadanej historii; inny — kiedy opisują rzeczy tak, jakby na nie patrzył anonimowy obserwator, niewidoczny i neutralny, w magiczny sposób obecny wśród postaci fikcji; inny jeszcze — kiedy przekazują, jakby w bezpośrednim i wewnętrznym odczytaniu, werbalną wersję tego, co w milczeniu przeżywa bohater. Wypowiedzi te — choć ich autor pozbstaje ten sam, choć nie przypisuje ich nikomu innemu poza sobą, choć nie umieszcza żadnego dodatkowego przekaźnika pomiędzy tym, czym jest, a tekstem, który czytamy — nie zakładają istnienia wypowiadającego podmiotu o zawsze jednakowych cechaoh; nie implikują jednakowego stosunku między owym podmiotem a tym, co wypowiada.

Powie ktoś może, iż przykład tekstu powieściowego, nader często przytaczany, nie jest przekonujący, że poddaje dyskusji raczej samą istotę literatury, aniżeli status podmiotu wszystkich w ogóle wypowiedzi. Swoistością literatury miałoby być to właśnie, że autor usuwa się, chowa, ukazuje się niekiedy i dzieli; z tych niezgodności nie powinno się więc wnosić w sposób bezwzględny, iż podmiot wypowiedzi jest różny we wszystkim — w swej naturze, statusie, funkcji i tożsamości — od autora sformułowania. Jednakże owa odmienność nie ogranicza się do samej literatury. Jest absolutnie powszechna w tym sensie, że podmiot wypowiedzi to określona funkcja, ale funkcja niekoniecznie jednakowa w dwu wypowiedziach; w tym sensie, że jest to funkcja . pusta, która może być wypełniona przez jednostki do pewnego stopnia obojętne, w chwili gdy zaczynają one formułować wypowiedź; w tym sensie także, że ta sama jednostka może kolejno zajmować w jakiejś serii wypowiedzi różne pozycje i odgrywać rolę różnych podmiotów. Weźmy przykład rozprawy matematycznej. W zdaniu z prpedmo-

123


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20090610187 tif Na zarzut taki odpowiedziałbym w pierwszym rzędzie, że nie byłoby w tym nic dziw
skłonny osłabić walor (ego kryterium, po pierwsze dlatego, że przekłady absolutne zdarzają się równi
łatwo i bez zbędnych ceregieli! Po pierwsze dlatego, że - nie oszukujmy się - nie każdy tak potrafi.
63909 IMG516 136 (De)Konstrukcje kobiecości stycznoJesbijskiego. Po pierwsze dlatego, że wszelką sek
53833 IMG?31 dopiero wtedy; po pierwsze dlatego, że zaczyna się ją masowo wydawać w Galicji, gdzie z
dyrektywna. Rozpoczął się proces uprzemysłowienia, po pierwsze dlatego, że taka była wola Stalina, a
skanowanie0012 (57) 244 Od dokumentu do wyznania: o powieści w pierwszej osobie powiedzieć — w porzą
skanowanie0013 (52) 246 Od dokumentu do wyznania: o powieści w pierwszej osobie wać mniejszą rolę, n
skanowanie0014 (49) 248 Od dokumentu do wyznania: o powieści w pierwszej osobie szych etapach znajom
skanowanie0006 (106) 232 Od dokumentu do wyznania: o powieści w pierwszej osobie mieszczą się we wzn

więcej podobnych podstron