dopiero wtedy; po pierwsze dlatego, że zaczyna się ją masowo wydawać w Galicji, gdzie zapanowały szerokie swobody, skąd też łatwiej było ją przewozić do Królestwa. Po drugie dlatego, że w kraju (tzn. w b. Królestwie) ustaje de facto życie polityczne, idea niepodległościowa zostaje usunięta z pola działania i z pola uwagi, pozostają po niej tylko resentymenty, które doskonale zaspokaja literatura.
Gdy biorę koła, wśród których przebywałem — pisze Ludwik Krzywicki — co najwyżej miałem wrażenie, że istnieją świętości, w imię których przy wincie lub preferansie troszkę wymyśla się na Moskali, troszkę pokazuje im się język, ale tak, by nikt o tym nie słyszał i nie wiedział. Rzadkie odruchy buntu i czczej frazeologii w zamkniętym kole, a potulność, lojalizm, nawet serwilizm w życiu pozadomowym. Do nastrojów tych doskonale pasuje lektura Pana Tadeusza, deklamacja półgłośna Reduty Ordona czy Śmierci pułkownika albo wreszcie Statku Litwosa (Sienkiewicza), jak to pysznie opisuje Maria Dąbrowska: Wszyscy do pomp — woła spiżowym niemal głosem pani Michalina. Słuchano w zadumie i goście przyklasnęli zawartej w utworze myśli, zgodzono się bez sporu, że teraz, kiedy wszelka broń została narodowi wytrącona, pozostaje praca u podstaw, wszyscy u swoich warsztatów, czyniąc co można, by się nie dać i przetrwać. I każdy czuł się właśnie tym stojącym przy pompie... Zaśpiewano pieśń z „Dziadów": „Zemsta, zemsta na wroga"...
jJteracka, postromantyczna emfaza jeszcze lepiej przylega do_ Galicji z epoki autonomizmu, gdzie „życie narodowe" przemienia się w nieustanny festyn, którego nieodłącznym elementem. była literatura. W tych latach więc, kiedy idea niepodległościowa stała się mitem domowym lub elementem obrzędowym, w tych latach, gdy realizacja mniej lub bardziej rozumnych i obywatelskich programów „pracy u podstaw", „lojalizmu" przemienia się w regularną kolaborację, gdy społeczeństwo polskie w masie swojej instynkt patriotyczny zatraciło, ustalił się dopiero kanon literatury „narodowej" i ustalił się zarazem typ jej percepcji. Przyczyniła się do tego niewątpliwie patriotyczna pedagogika bądź to galicyjska, bądź to — tajna — warszawska: obydwie choć „pozytywistyczne" z ducha, stosowały dla celów pcdagogi-czno-propagandowych, dla „budzenia ducha", czysto romantyczną interpretację tekstów, które głównie z romantyzmu czer-pały.
W tych latach także, tj. między upadkiem powstania styczniowego a wybuchem pierwszej wojnyświatowej, ustalił się „profetyzm" polskie] literatury, która to cecha wyróżnia ją spośród literatur europejskich. Zanim'wyjaśnię dokładniej, co rozumiem przez „profetyzm" literatury, zaznaczę, że w okresie, o którym mowa, ideologia niepodległościowa w kształcie tradycyjnym, romantycznym, przeżywa swój schyłek nie tylko ze względu na zmianę nastrojów społecznych, ale także ze względu na powstanie nowej ideologii, socjalistycznej, która jedyna zdolna była poruszyć masy i przyciągnąć nową inteligencję. Dowiodły tego wypadki 1905 roku. Romantyczna symbolika i romantyczna stylizacja losu polskiego, jaka wciąż występowała w historii literatury, w publicystyce literackiej (wyjąwszy lewicę intelektualną od Brzozowskiego po Nałkowskiego), była w tym czasie anachroniczna. Anachronicznym i schyłkowym objawem jest więc także „profetyzm".
Profetyzm nie jest cechą literatury, lecz społeczeństwa. Nie literaturą jest profetyczna, lecz profetyczny jest stosunek czytelnika do tekstu. Ta sama literatura może być profetyczna lub nie: pisma proroków żydowskich były profetyczne dla starożytnego Izraela, tłumaczone na języki nowożytne, lub po prostu czytane w innym czasie, są czystą poezją. Stają się znów „profetyczne", gdy okoliczności historyczne nadają im nową aktualność: tak czytano proroctwo Izajasza w warszawskim getcie. Gdy całą Europę chrześcijańską ogarnęła psychoza końca świata około roku tysięcznego, obrazy z widzenia świętego Jana (cztery symbole ewangeliczne, Chrystus w glorii) stały się koniecznym elementem architektury, malarstwa i stanowiły rodzaj zaklęcia, jakby znak ochronny przed katastrofą, która mogła przyjść lada chwila i zastać wiernych właśnie w tym miejscu, właśnie w tym kościele. Więc umieszczano je nad wejściem, aby świadomość bliskiego końca nie opuszczała nigdy, aby więc to, co przyjść ma — było niejako mniej niespodziewane12. Profetyzm znaczy, że słowa dochodzą do czytelnika w sensie absolutnym, czytelnik bierze je dosłownie — pisze Maurice Blanchot13. Inaczej mówiąc: znak jest samą treścią. Nie symbolem, który zakłada wieloznaczność i dowolność interpretacji. Krzyż nie jest symbolem tajemnicy męki, lecz krzyżem, drzewem, kształtem, materiąM. Wywołuje odruch
11 H. Focillon, L 'Art mil, Paris 1952. 11 M. Blanchot, op. cit.
14 Ibidem.
39