łatwo i bez zbędnych ceregieli!
Po pierwsze dlatego, że - nie oszukujmy się - nie każdy tak potrafi. Trudno jest przygotować kolejne zbiórki w ostatniej chwili tak, by rzucały na kolana. Ile można mieć rocznie takich świetnych pomysłów godzinę przed zbiórką? 3,5, 10? Zbiórek jest zwykle ponad trzydzieści, więc może warto pomyśleć zawczasu...?
Po drugie, to nie o to chodzi, by zbiórka się podobała. Nie tylko o to! Podstawową rzeczą, jaką mamy robić jako instruktorzy, jest wychowywanie. Nie zapełnianie czasu wolnego ale wychowywanie. A to znaczy, ze poza dobrą zabawą, powinien być jeszcze cel -dopasowany do dzieci, przydatny w ich życiu, rozwijający ich umiejętności, wiedzę, postawy. Oczywiście możesz chwilę przed zbiórką przypomnieć sobie, że „przecież one nie potrafią wiązać sznurówek!”. 1 nauczenie ich tej umiejętności to cel. który podejrzewam bez trudu osiągniesz na jednej zbiórce. Wymyślenie kilku ćwiczeń i zabaw ze sznurówkami do „turnieju sznurowadeł" spokojnie zaplanujesz w kilkanaście minut. Ale może warto pokusić się o bardziej dalekosiężne cele...? Może będziemy chcieli nauczyć ich podstaw angielskiego? Zrobić kolonię z dziećmi z zagranicy? (A kto nam broni?!). Jak się za to zabrać? Tego się nie da zrobić na jednej zbiórce. I nie wystarczy zaplanować na ten temat kilku spotkań od czasu do czasu. Elementy tego zadania podzielone na zbiórki powinny być sensownie ułożone. Muszą w przemyślany sposób występować jeden po drugim, wynikać z siebie. Niektóre z nich muszą poprzedzać pozostałe. Należy dobrać właściwe narzędzia do realizacji celu.
I takie cele trzeba planować zdecydowanie wcześniej. Warto (być może ku zgrozie czytelników) planować pracę na kilka lat, biorąc pod uwagę, że dziecko spędzi w gromadzie 3-4 lata. Zaplanujmy od razu (oczywiście niezbyt szczegółowo ale możliwie konkretnie) co chcemy osiągnąć przez ten czas. Jeśli chcemy uczyć naszego zucha koleżeństwa, to może rok systematycznej pracy wystarczy, a w kolejnym będziemy mogli zająć się bardziej jego samodzielnością? To jak dobrać cele, to osobny problem. Błagam jednak - nie przepisujmy założeń wychowawczych bezmyślnie z zeszłorocznego planu!
Plan służy więc rozsądnemu dopasowaniu narzędzi, zadań do celów, jakie chcemy zrealizować, rozkładając wszystko w czasie. Czemu jeszcze służy planowanie? Papier jest cierpliwy. Zapisane pomysły łatwiej poddać obiektywnej ocenie niż te, które pozostają ukryte w głowie. Gdy już je zapiszemy, możemy dokładnie przeanalizować wszelkie szczegóły - czy kolejność zbiórek ma logiczny sens; czy zadania pasują do pory roku; czy nie nakładają się na jakieś ważne uroczystości; czy zdążymy zrealizować cale duże zadanie w zamierzonym czasie; czy nie zaplanowaliśmy kilku bardzo podobnych zadań jedno po drugim. Często dopiero po spisaniu wychodzi na jaw, że nasz pomysł jest co prawda genialny, ale nie zmieści się na pojedynczej zbiórce albo potrzebujemy do jego realizacji przygotowania wcześniej dodatkowych materiałów i zbiórki wprowadzającej. Spisanie daje nam stwierdzić, czy to co chcemy zrobić ma sens i jest jasne.
To łączy się z kolejnym „plusem” pisania planu i ściśle łączy się z osobą namiestnika. Kiedy już spiszemy nasze pomysły, możemy dać je komuś do przeczytania. Jeśli siedzimy parę dni bez przerwy nad jakimś cyklem sprawnościowym, możemy mieć (i często mamy) taki mętlik w głowie, że nie zauważamy najbardziej oczywistych rzeczy. Możemy nie zwrócić uwagi na jakieś niekonsekwencje, niespójności. Możemy też mieć ograniczony zasób pomysłów na zajęcia. Jeśli przedyskutujemy nasz plan z kimś, kto ma świeższe (przynajmniej od naszego) spojrzenie, z kimś bardziej obiektywnym (my już zdążyliśmy się przywiązać do naszego dzieła), być może ta osoba zwróci nam uwagę na błędy, podsunie nowe pomysły, doprecyzuje coś w naszej pracy. Może wskazać nam źródła gier i zabaw, których sami jeszcze nie znaleźliśmy. Może wskazać kogoś, kto miał już do czynienia z podobnym problemem, zdobywał tą samą sprawność i warto go zapytać o doświadczenia.
I to jest, moim zdaniem, zasadniczy sens oddawania naszego planu komuś trzeciemu. Im więcej osób przeczyta to, co napisaliśmy, tym lepiej. I nie chodzi tu o bezsensowne czepianie się i ocenianie sztuka dla sztuki. Sprawdzenie od strony merytorycznej jest ważne (kuźnica nie jest formą pracy dla gromady); ale przede wszystkim chodzi o poznanie innego punktu widzenia. Ci, którym sprawdzałam plany pracy (szczególnie na kursach) wiedzą, że potrafię napisać maczkiem długie strony na temat planu, wcale nie wytykając błędów, tylko dzieląc się moimi przemyśleniami, doświadczeniami i pomysłami. Dawajcie plany do przeczytania innym. To się bardzo przydaje! Trzeba tylko pamiętać, że mamy prawo widzieć coś inaczej. Może te wątpliwości są zasadne? Warto rozważyć, czy cudzy punkt widzenia nie ma w sobie jakiejś prawdy. Jeśli ma - uwzględnijmy go; jeśli nie - uargumentujmy sensowność naszego rozwiązania.
Kolejny powód pisania planów to wszelkie wypadki losowe. Może się zdarzyć, że z dnia na dzień okaże się, że nie możemy poprowadzić zbiórki. Ba, że w ogóle na jakiś czas jesteśmy wykluczeni z harcerskiego życia. „Wypadki chodzą po ludziach!” Co wtedy? Są przyboczni, ale czy są na tyle samodzielni? Zawieszamy pracę gromady? Nie ładnie...! Dzieciaki czekają przecież na zbiórki! Znajdujemy zastępcę na czas choroby? I liczymy na to, że coś wymyśli? A cóż on może wymyślić z dnia na dzień, często nie znając w ogóle naszych zuchów? Może nawet dzieciom się spodoba. Tylko czy będzie kontynuować naszą dotychczasową pracę? Czy to co wymyśli będzie pasowało potrzeb Jaśka i Zosi?
Obawiam się, że (tak jak ze spontanicznym układaniem zbiórki „chwilę przed"), nie mając planu nasz drogi zastępca nie będzie realizować konkretnego celu potrzebnego dzieciakom. Dlatego na wszelki wypadek (nie chcę „krakać", ale historia odnotowała już nie raz takie przypadki) przygotujmy plan po to, by osoba, której przyjdzie nas zastępować, wiedziała co ma robić.
Im dłużej pisałam, tym więcej pomysłów przychodziło mi do głowy. Jest jeszcze jeden powód, dla którego warto spisywać plan pracy. Tak to już jest, że albo mamy przybocznych, nad których instruktorskim rozwojem czuwamy; albo mieć ich będziemy; albo ktoś przyjdzie z prośbą o radę. Może się też zdarzyć, że zostanie nam powierzona rola ksztalceniowca na kursie, namiestnika, opiekuna gromady, czy redaktora gazetki namiestnictwa ;o). Wtedy dobrze jest, ucząc planowania, rozpisywania cyklu, wymyślania obrzędowości, czy nawet zasad dobrej zbiórki, dobrze jest pokazać przykład planu pracy. Dobrego planu, w którym będą cele, na ich podstawie zbudowany program pracy, dobrze wymyślone cykle, szczegółowo opisane gry itd. Jeśli mamy taki na swojej półce, to nawet jeśli kiepsko nam idzie tłumaczenie wszystkich szczegółów, możemy dać gotowy, dobrze napisany materiał, który poszerzy wiedzę naszych dużych podopiecznych.
Jeśli te argumenty Was nie przekonały, poszukam następnych. Ale może po prostu Wam się nie chce i dlatego doszukujecie się w tym bezsensu...?
Wyliczę jeszcze raz. Warto planować, bo:
• daje to możliwość stawiania w pracy gromady długoterminowych celów i dobierania do nich przemyślanych metod realizacji
• spisane pomysły łatwiej ocenić nam i innym
• konsultując zapisany plan możemy poznać doświadczenia innych instruktorów
• może nas zabraknąć a życie musi toczyć się dalej