by pudełko zawierające coś, co nazywamy « żukiem ». Nikt inny nie może zajrzeć do cudzego pudełka; i każdy tylko z widoku swego żuka wie, co to jest żuk. Mogłoby się zdarzyć, że każdy miałby w swym pudełku co innego. Można by sobie nawet wyobrazić, że rzecz ta siale by się zmieniała. Gdyby jednak mimo to słowo «żuk» miało dla tych ludzi jakieś zastosowanie? Wtedy nie byłoby ono zastosowaniem nazwy pewnej rzeczy. Rzecz w pudełku nie należy w ogóle do gry językowej; nawet nie jako coś, gdyż pudełko mogłoby być też puste. Nie, przez ową rzecz w pudełku można upraszczać1, ona się znosi, czymkolwiek by była.”21 Wittgenstein przeprowadza słynną krytykę możliwości istnienia języków „prywatnych”, a więc takich, których słowa odnosiłyby się do doznań i innych przeżyć świadomych, o których mógłby wiedzieć wyłącznie mówiący — języków z zasady niezrozumiałych dla innych ludzi.22 Jeden z jego argumentów wskazuje, że niemożliwa jest całkowicie „prywatna” definicja osten-sywna jakiegoś słowa, gdyż wówczas nie dysponowalibyśmy żadnym kryterium właściwego użycia tego słowa. Inne natomiast pokazują, że przeżycia nie są prywatne ani w tym sensie, że nie można ich zakomunikować innym, że na przykład tylko ja i nikt inny nie może wiedzieć, że odczuwam ból, ani też w tym sensie. że moje doznania w jakiś szczególnie intymny sposób mogą należeć tylko do mnie, a nie do innej osoby.23 Słowa, w których mówimy o czyichś doznaniach, na przykład o czyimś bólu, tylko dlatego mogą pełnić swą funkcję, odnosić się do doznań, że istnieją naturalne oznaki wyrażające ból w zachowaniu człowieka. Oczywiście Wittgenstein nie przeczy, że ktoś może odczuwać ból, ale nie pokazywać go po sobie, ani też, że ludzie mogą
Tamże, cz. I, 293. W tłumaczeniu polskim omyłkowo w trzecim zdaniu od końca zabrakło słowa „nie".
=1 Por. A. Kenny, Wittgenstein, s. 208—328; E. Tugendhat, Sclbstbestimmung..., s. 91—157; N. Malcolm, Wittgenstein s pbfosophical Itwestigations, „The Philosophical Rcview”, t. 63, 1954. s. 530—559.
53 A. Konny, Wittgenstein, s. 218—222.
symulować, udawać ból, którego w rzeczywistości nie czują, nie przeczy więc, że ból i inne doznania mogą występować oddzielnie, twierdzi tylko, że nie mogłyby one zawsze występować oddzielnie.
Toteż nie należy sądzić, że był on behawiorystą. Nie negował bowiem istnienia rozmaitych przeżyć świadomych i stanów świadomości, które nie są tożsame z cielesnymi zachowaniami i mogą czasami zachodzić bez nich. Uważał jedynie, że akty świadomości tylko wówczas można wyrazić w języku, gdy z zasady mogą się uzewnętrzniać w zachowaniu. Zatem Wittgenstein nie sprowadza wypowiedzi o zjawiskach świadomościowych do wypowiedzi o zachowaniu, lecz stwierdza, że takie wypowiedzi można czynić wyłącznie w stosunku do istoty, która może się w pewien sposób zachowywać.24 Związek doznań i innych przeżyć świadomych z zachowaniami nie jest przypadkową koincydencją, lecz związkiem koniecznym. płynącym — jak byśmy powiedzieli — z istoty.
Wittgenstein pokazuje zresztą, że behawioryzm wyrasta z tych samych założeń co pseudokartezjański dualizm: „W jaki sposób pojawia się filozoficzny problem zjawisk i stanów psychicznych oraz behawioryzmu? — Pierwszy krok jest całkiem niepozorny. Mówi się o stanach i zjawiskach, pozostawiając kwestię ich natury otwartą! Może kiedyś dowiemy się o nich więcej — myślimy sobie. Ale właśnie przez to związaliśmy się z określonym ujęciem sprawy. Mamy bowiem określone pojęcie o tym. co znaczy: poznać bliżej pewne zjawisko. (Decydujący krok w sztuce kuglarskiej został zrobiony, a właśnie on zdawał się całkiem niewinny.) — I oto rozpada się porównanie, które miało uczynić nasze myśli zrozumiałymi. Trzeba więc zakwestionować ów nie zrozumiany jeszcze proces w niezbadanym jeszcze medium. A wtedy wydaje się, że zakwestionowaliśmy zjawiska psychiczne. A przecież nie chcemy ich bynajmniej kwestionować!”25 A więc, powtórzmy raz jeszcze, Wittgensteinowi w jego krytyce „wewnętrz- 2 1
219
L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, cz. 1, 308.
54 Tamże, s. 30.