508 100 najważniejszych książek świata
nie postępują „irracjonalnie". W rezultacie (powiadają krytycy) zaczęli przejawiać tendencję do odrzucania pomysłów, które mogą wydawać się irracjonalne - ze szkodą dla „postępu” naukowego, skoro teoria Kuhna wcale nie jest wroga nauce, a jedynie opisuje praktykę naukową!
Z perspektywy czasu wydaje się, że twierdzenia krytyków na razie nie znajdują potwierdzenia. Niemniej jednak pojęcie postępu w nauce zostało ostatnio zakwestionowane na wielu płaszczyznach. Na poziomie spraw zupełnie elementarnych można spytać na przykład, jaki jest pożytek z odkryć fizyki jądrowej, jeśli człowiek nie potrafi zapanować nad negatywnymi skutkami swoich odkryć? Nie chodzi przy tym jedynie o ofiary eksplozji w Hiroszimie i Nagasaki, ale także o fakt. że nie da się zapewnić pełnej kontroli nad funkcjonowaniem elektrowni jądrowych, które najwyraźniej nie są „stuprocentowo bezpieczne” - mimo zapewnień biurokratów od spraw energii jądrowej, którzy nie są fizykami, ale dobrze opłacanymi specjalistami z dziedziny public relations zainteresowanymi głównie swoimi zarobkami, a te są uzależnione od społecznego przyzwolenia dla energetyki jądrowej. W dodatku okazuje się, że przemysł jądrowy nie potrafi bezpiecznie pozbywać się odpadów promieniotwórczych. Na poziomie bardziej subtelnych, mniej oczywistych rozważań, można spytać, czy porzucając „stary” światopogląd naukowy (w terminologii Kuhna paradygmat) na rzecz nowego, nie tracimy przypadkiem części zawartej w nim mądrości (mądrość to w końcu rodzaj informacji)? Tymczasem nie ma wspólnej płaszczyzny łączącej paradygmaty - toczy się między nimi walka. Przesłanie Kuhna można zatem dla zupełnych laików wyłuszczyć następująco: zdecydowana większość badaczy rzeczywiście przeprowadza poszczególne eksperymenty, stosując ścisłe procedury racjonalności i często wykazuje przy tym niezwykłą pomysłowość. Jednak wbrew oczekiwaniom laików, a także własnym ogólnym zapewnieniom, w sferze motywów skłaniających ich do wysuwania takich, a nie innych teorii zachowują się zupełnie inaczej - już nie tak naukowo, aż nazbyt przypominając w tej dziedzinie pozostałą część ludzkości!
Thomas Kuhn urodził się w 1922 roku w rodzinie przemysłowca z Cincinnati w stanie Ohio. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Harvarda, jednak po okresie pracy w laboratorium radiowym postanowił zostać filozofem i historykiem nauki. W latach 1951-1961 był wykładowcą historii nauki na Uniwersytecie Harvarda, następnie wykładał w Berkeley, w Princeton, po czym, od 1979 roku w Massachusetts Institute of Technology. Zmarł w roku 1996. Pisał niezbyt elegancko (tytuły jego prac dowodzą, że nie zwracał większej uwagi na brzmienie słów) i zapewne równie mało interesował się poezją, jak jego główny krytyk Popper.
Co ciekawe, Kuhn z natury nie był rewolucjonistą czy heretykiem, ale raczej uczciwym człowiekiem, który czuł się po prostu zmuszony do wypowiadania prawdy, ilekroć doszedł do wniosku, że ją odkrył. Na nierozsądny w tych warunkach zarzut węgierskiego filozofa Imre Lakatosa, że traktuje postęp naukowy w kategoriach psychologii tłumu, Kuhn zdumiewająco łagodnie odparł: „Uważam, że mówi pan nonsensy i jestem gotów tego dowieść". Nie zdezawuował Lakatosa jako ekskomunistycznego fanatyka, który został faszystą, co niektórzy chętnie by w tej sytuacji uczynili (także nierozsądnie). Kuhn był człowiekiem łagodnego