W ten sposób demonopolizacja religii jest w takiej samej mierze procesem społeczno-strukluralnym, co i społeczno-psychologicznym. Religia nie legitymizuje już „świata”. To raczej różne grupy religijne usiłują na różne sposoby podtrzymywać swoje określone subświaty w obliczu wielości konkurujących ze sobą takich subświatów. Wiąże się z tym fakt, iż wielość religijnych legitymizacji jest zinternalizowana w świadomości jako wielość możliwości, spośród których można dokonywać wyboru. Ipso facto, każdy konkretny wybór jest względny i dokonywany niepewnie. Pewność tego typu musi wyłonić się z głębi subiektywnej świadomości jednostki, skoro nie można jej wyprowadzić z zewnętrznego, społecznie przeżywanego i przyjmowanego za oczywistość świata. To „wyłonienie” można zatem uzasadniać jako „odkrycie” jakichś przypuszczalnych egzystencjalnych czy psychologicznych danych. Tradycje religijne zatraciły swój charakter symboli ogarniających społeczeństwo jako całość. Teraz musi ono gdzie indziej poszukiwać dla siebie integrującego symbolizmu. A ci, którzy trwają przy uznawaniu świata definiowanego przez tradycje religijne, znajdują się na pozycjach poznawczej mniejszości — który to status przynosi tak społeczno-psychologicznc, jak i teoretyczne problemy.
Sytuacja pluralistyczna stawia instytucje religijne przed dwiema opcjami mającymi charakter typów idealnych. Instytucje te mogą się więc przystosować do sytuacji, brać udział w pluralistycznej grze wolnych religijnych przedsięwzięć i rozwiązać najlepiej jak tylko potrafią problem wiarygodności w drodze modyfikacji swoich produktów zgodnie z oczekiwaniami konsumentów. Mogą one też odmówić przystosowania się, schronić się za jakimikolwiek społeczno-religijnymi strukturami — podtrzymywanymi lub skonstruowanymi przez siebie — i dalej w granicach możliwości wyznawać stare „prawdy”, jak gdyby nic się nie stało. Istnieją oczywiście pomiędzy tymi dwiema opcjami o charakterze typów idealnych różne pośrednie możliwości o rozmaitych stopniach przystosowania się i bezkompromisowości. Obie te opcje stwarzają problemy tak na poziomie teorii, jak i na poziomie 1 „inżynierii społecznej”. Problemy te łącznic tworzą „kryzys teologii” i „kryzys Kościoła” we współczesnym społeczeństwie, czym zajmiemy się dalej.
Na wcześniejszych stronach powiedziano już wystarczająco wiele dla wyjaśnienia, iż nasze podejście dotyczące związku pomiędzy teorią i praxis w zjawiskach religijnych nie jest ani „idealistyczne”, ani też „malcrialisty-cznc”. Tak naprawdę widzenie określonej historycznej sytuacji religii to w znacznym stopniu kwestia wygody (ściślej, kwestia specyficznego poznawczego celu badania), determinującej, od której z tych dwóch sfer się rozpoczyna. W zależności od punktu wyjścia, jest się więc w stanie wykazać, jak określony układ teoretyczny wynika z pewnej infrastruktury praktycznej, i na odwrót, jak określona struktura społeczna jest wynikiem pewnych mechanizmów w sferze idei. A zatem, we wcześniejszych analizach równie dobrze można mówić, że pluralizm rodzi sekularyzację, jak i, że sekularyzacja rodzi pluralizm. Odważamy się twierdzić, że ma to związek nie z jakimś niechlujstwem myślenia czy niejednoznacznością pojęć, tylko z wewnętrzną dialektycznością badanych zjawisk, a nawet zjawisk społeczno-historycznych w ogólności. Jeżeli więc zamykamy naszą duskusję rzutem oka na pewne elementy religijnego teoretyzowania na temat religii, to nie zamierzamy tym samym zakładać ani tego, iż elementy te są „wyłącznie” efektem analizowanych wcześniej procesów społeczno-struktu-ralnych, ani też, że można je w końcu widzieć jako „prawdziwe” czy też „zasadnicze” siły w danej sytuacji. Mówiąc prościej, właśnie nadarza się okazja dogodna do doprowadzenia naszego wywodu do końca.
„Kryzys teologii” we współczesnej sytuacji religijnej jest zakorzeniony w kryzysie wiarygodności nie poprzedzonym żadnym teoretyzowaniem. Oznacza to, iż wiarygodność tradycyjnych religijnych definicji rzeczywistości jest kwestionowana w umysłach zwyczajnych ludzi, którzy nie po-
203