a mądrością, wiedzą praktyczną a wiedzą, którą—jak deklarowali — uprawiali tylko dla niej samej. Przed Sokratesem nauka była nauczycielką właściwego życia i dobrego mówienia. Jednak wraz z Sokratesem nastąpiło rozdzielenie języka i serca. Trudno było zrozumieć, dlaczego nikt inny, lecz właśnie elokwentny Sokrates miał być człowiekiem, który zainicjował rozdział pomiędzy mądrym myśleniem a dobrym mówieniem „...quorum princeps Socratcs fuit, is, qui omniumcm-ditorum testimonio totiusquc judicio Graeciac cum prudentia et acuminc et vcnustatc et subtilitatc, tum vcro cloqucntia, va-rietate, copia, quam sc cumque in partem dedisset omnium fuit facile princeps...”
W opinii Cycerona po Sokratesie wszystko uległo pogorszeniu. Stoicy, mimo iż nie chcieli doskonalić sztuki wymowy, byli jedynymi filozofami, którzy twierdzili, że jest ona cnotą i mądrością. Dla Cycerona mądrość to elokwencja, ponieważ tylko za pomocą elokwencji można wprowadzić wiedzę do serc i umysłów ludzi. Właśnie wiedza stosowana jest obsesją Cycerona — Rzymianina, podobnie jak później Franciszka Bacona. A dla Cycerona, podobnie jak dla Bacona, technika stosowania opiera się na rzymskim sposobie budowania, czyli na jednostajnym powtarzaniu i jednorodnych segmentach wiedzy.
Jeśli jakaś technika zostaje wyprowadzona albo z wnętrza danej kultury, albo z zewnątrz i jeśli w nowy sposób podkreśla któryś z naszych zmysłów lub wykazuje nad nim dominację, to zmieniają się stosunki pomiędzy wszystkimi zmysłami. Nasze odczucia nic są takie same, podobnie jak nasze oczy, uszy i inne zmysły. Narkoza znosi wzajemne oddziaływanie zmysłów. Jednak każdy zmysł, kiedy zostanie zintensyfikowany, może działać jak narkoza na inne. Stomatolog może teraz wykorzystać celowo wywołany hałas, aby zredukować odczucie dotyku. Hipnoza działa na tej samej zasadzie: izoluje jeden zmysł, żeby znieczulić inne. Wynikiem jest rozbicie proporcji pomiędzy zmysłami, czyli rodzaj utraty tożsamości. Plemienny, niepiśmienny człowiek, żyjący pod olbrzymią pre-sjąshichowej organizacji każdego doświadczenia, znajduje się jak gdyby w ciągłym transie.
Jednakże Platon, skryba Sokratesa, jak wydawało się ludziom średniowiecza, mógł podczas aktu pisania1 zwrócić się do niepiśmiennego świata i powiedzieć:
0 każdej sztuce miał Tamuz Teutowi wiele dobrego i wiele złego do powiedzenia, o czym długo byłoby opowiadać. Otóż, kiedy doszli do liter, powiedział Teut do Tamuza: Królu, ta nauka uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu; wynalazek ten jest lekarstwem na pamięć i mądrość. A ten mu na to: Teucie, mistrzu najdoskonalszy; jeden potrafi płodzić to, co do sztuki należy, a drugi potrafi ocenić, na co się to może przydać i w czym zaszkodzić tym, którzy się zechcą daną sztuką posługiwać. Tak też i teraz: Ty jesteś ojcem liter; zatem przez dobre serce dla nich przypisałeś im wartość wprost przeciwną tej, którą one posiadają naprawdę. Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy, przestanie ćwiczyć pamięć; zaufa pismu
1 będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, ze znaków obcych jego istocie, a nie z własnego wnętrza, z siebie samego. Więc to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie sobie. Uczniom swoim dasz tylko pozór mądrości, a nie mądrość prawdziwą. Posiędą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie im się zdawało, że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno; to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę.
Wyraźnie widać, że Platon nie zdaje sobie sprawy z tego, wjaki sposób alfabet fonetyczny zmienił wrażliwość Greków; nikt inny nie uświadamiał sobie tego ani wówczas, ani później. Wcześniej twórcy mitów, stojący na granicy pomiędzy starym, opartym na mowie światem plemiennym a nowymi technikami specjalizacji i indywidualizmu przewidzieli wszystko i powiedzieli wszystko w kilku słowach. Mit Kadmosa opowiada o tym, jak ów król, który przyswoił Grekom pismo fenickie, czyli alfabet fonetyczny, posiał zęby smoka, z których wyrośli uzbrojeni wojownicy. Jak każdy mit, jest to zwięzłe opisanie złożonych procesów społecznych, które toczyły
169
Platon, Fajdros, przet. Władysław Witwicki. PWN, Warszawa 1958, s. 120, akapit 274-275.