I aczkolwiek ów człowiek cielesny i widzialny „jest tylko wskazówką, z której pomocą powinniśmy badać człowieka wewnętrznego i niewidzialnego”, warto mieć na uwadze ten gorący apel wystosowany przez Taine’ a do historyka, apel o wytworzenie w sobie naoczności badanego przedmiotu. Zdania te bowiem robią wrażenie, jakby wyszły spod pióra żarliwego hermeneuty, nawołującego do uobecniania przeszłości i wczucia w jej miniony kształt, lub któregoś z najbardziej współczesnych fenomenologów doświadczenia.
Tak oto już w myśli pozytywistycznej zarysowuje się dramatyczna rozbieżność pomiędzy metodą właściwą szeroko rozumianej wiedzy historycznej a tą, za której pomocą kształtuje.się historiografia literacka, posługująca się pojęciem dziejów i operująca dużym wielkościami - kulturami, cywilizacjami, epokami, szkołami, prądami itd. Wymóg naukowości zastosowany do historycznej wiedzy każe skupiać się na wyjaśnianiu poszczególnych faktów i zjawisk, co oznacza sprowadzenie ich do wiązki innych faktów, czyli przyczyn sprawczych. Jest to na ogół układ wielu elementów o różnej mocy powiązanych wzajemnymi relacjami, a odtworzyć go można dzięki znajomości praw ogólnych, ale i uważnej analizie, dokonywanej z bliskiej; perspektywy, uwzględniającej właśnie ów czynnik ludzki, jakim jest historyczny konkret życia, pokrewny temu, którego doświadcza sam człowiek-badacz. Naukowość w badaniu dziejów wymaga zdecydowanej zmiany ogniskowej i uchwytywania przede wszystkim praw ogólnych, równie uniwersalnych i koniecznych jak prawa przyrody. Z tej perspektywy lokalne zróżnicowania wytwarzające poszczególne fakty przestają być widoczne, liczą się tylko różnice globalne wywołujące zasadniczy ruch kształtujący wielkie przebiegi. W tej wielkiej buchalterii ów czynnik ludzki i odpowiadająca mu postawa badawcza odgrywa znacz-/ nie mniejszą rolę. Nic więc dziwnego, że następcy Taine’a mieli świadomość swoistego dylematu poznawczego, którego zresztą po dziś dzień doświadczają wszyscy historycy literatury1: jak pogodzić metodę prowadzącą do uzyskiwania historycznej wiedzy, której przedmiotem sąpisarze, utwory i inne konkretne zjawiska literackie, z metodą służącą do rysowania obrazu dziejów, i jak materiał owej wiedzy przekształcić w budulec syntezy2. A także jak to, co indywidualne, ująć w kategoriach powtarzalności, bez której trudno tworzyć jakiekolwiek uogólnienia, a one tylko pozwalają wyrazić prawa i przedstawić ich działanie3. Łatwo przewidzieć, że kategorie antropologiczne będą się lepiej uwidoczniały w obszarze interpretacji - zarówno dzieł, jak i osobowości twórczych czy poszczególnych historycznych zjawisk, oraz będą stanowiły podłoże różnego rodzaju typologii; trudno natomiast było za ich pomocą puścić w ruch większe przebiegi czasowe, przy założeniu że podlegają one uniwer-
Tak właśnie: Dylematy historyka literatury zatytułował Henryk Markiewicz swoją rozprawę poświeconą problematyce historiografii literackiej.
Georges Renard reprezentuje głębszy nawet sceptycyzm poznawczy; sformułowawszy „pytania, jakie historyk literatury powinien- sobie zadawać”, czyli jakie cechy ma w danym momencie badana literatura, jakie są jej związki z otaczającymi ją zjawiskami i dlaczego po pewnym czasie nie jest już ona taka sama, powiada, że na te trzy pytania nie da się znaleźć pełnej i wyczerpującej odpowiedzi, ponieważ żadna formuła, nawet ta, która rości sobie prawo do ścisłości, nie potrafi ująć wszystkich elementów składających się na literaturę w którymkolwiek z jej okresów. Najbardziej sumienna nawet praca badawcza -pisze dalej - nie zdoła także wykryć niezliczonych zbieżności i związków przyczynowo-skutkowych zachodzących pomiędzy tą literaturą a fizyczną i umysłową konstytucją danego narodu, przyrodą kraju, w którym się rozwinęła, oraz wszystkimi odgałęzieniami cywilizacji, której stanowi cząstkę." Sceptycyzm ten jednak nie oznacza kapitulacji: skoro odpowiedź pełna nie jest możliwa, należy zgodzić się na taką, która ową mnogość faktów uczyni bardziej przejrzystą logiczną i zrozumiałą. Historyk musi wyznaczać w niej punkty zwrotne - np. pojawienie się nowej siły, nowego ruchu umysłowego (zob. G. Renard, Metoda naukowa w historii literatury, przeł. T. Dmochowska, w: Teoria badań literackich za granicą, t. 1, cz. 2, s. 273-274).
Lacombe radzi sobie z tym problemem przeprowadzając rozróżnienie między „wydarzeniem” a „instytucją”. Wydarzenie jest jednostkowe, instymcja zawiera w sobie powtarzalność. Fakty, które są czystymi wydarzeniami, pozostają słabo widoczne dla historii, te, które dają początek instytucjom (czyli wywołują naśladownictwo), są przez nią rejestrowane. Jednostkę - z historycznego punktu widzenia - należy traktować, jako wydarzenie noszące na sobie ślady dawniejszych instytucji oraz stanowiące punkt wyjściowy późniejszych instytucji” (zob. P. Lacombe, Wstąp do historii literatury, przeł. T. Dmochowska, w: Tęoria badań literackich za granicą, s. 361).