224 XIII. Gandawa to trzy razy Neapol i trodę
morza prawdziwe korso, w którym bierze udział ponad sto karet Tyleż karet można za jednym razem doliczyć się na ulicach Madrytu, który, jak piszą, zamieszkuje trzysta tysięcy ludzi. Pojazdy te są najwyżej czterokonne, ponieważ zaprzęg sześciokonny przysługuje wyłącznie królowi; grandowie mogą mieć po dwie karety. Również we Włoszech, kto jest jz towarzystwa", musi się pokazać w odpowiednim pojeździe o właściwej godzinie na korso.
W tym okresie zdaje się już istnieć pewien stosunek liczbowy mieszkańców miast do karet; podróżujący Włoch uważa go za normalny. W Lyonie — pisze Bernardo Bizoni, dworzanin i towarzysz markiza di Bassano, w roku 1606 — jest osiemdziesiąt tysięcy dusz, ale tylko jedenaście karet; co prawda ulice są wąskie. Obserwator francuski, Barthelemy Joły, opisujący stosunki hiszpańskie w początku XVII wieku, przedstawia dalszą ewolucję tego zjawiska w Walencji „Karety Ues cochesI są tu tak powszechne, że nie sądzę, by znalazło się ich tyle w jakimkolwiek mieście francuskim poza Paryżem'. Ludzie mniej zamożni Ues mediocres gem) składają się we dwóch na jedną. Zaprzęg stanowią zazwyczaj dwa muły, ale teraz niemal wszyscy zaprzęgają cztery.
Podczas gdy impresje dotyczące miast turysta mógł wykorzystywać do ich porównania przez wiele wieków, póki nie powstały metropolie nie do ogarnięcia, kareta jako miernik bogactwa miała żywot ograniczony i to nawet dość ściśle. W praktyce stosowano ten chwyt w pierwszej połowie XVII wieku. Wcześniej dominuje on w opisach dworów, orszaków. Panegirysta Henryka Walezego, opisujący jego drogę z Krakowa do Paryża, podkreśla pompę, z jaką go żegnano w Wenecji (1574), wymieniając ponad trzysta karet i powozów, czterysta koni szlachty weneckiej. Jeszcze Jan Zawadzki, posłujący do Holandii i Anglii (1633), szczyci się, że wysłano po niego z Hagi osiem poszóstnych karet Zarazem jednak przemianę, jaka zaszła w tym okresie, przedstawi kontrast dwóch listów. Henryk IV pisał do Sully"ego, że nie może doń przyjechać, gdyż jego karetę wzięła małżonka; natomiast w roku 1645 osiemnastoletni Szwed, Bengt Oxenstierna, donosił z Paryża ojcu, kanclerzowi, że musiał kupić dwukonną karetę, bez której obyć się tam niepodobna; wstyd po prostu przejść przez ulicę pieszo.
A więc kareta Jest miarą ^bogactwa; bogactwa, nie zaś zamożności, dochodu na głowę ezy -podobnych wielkości, których Hiśtoriżk'óns-podarczy mógłby szukać. Bogactwo bowiem zakłada ostentację, iJksus. rozrzutność, zawiera w sobie element kultury i z trudem da się w całości zamknąć w liczbach. Karety widziane oczami uważnych, niekiedy zazdrosnych turystów tego właśnie nas uczą. '
Wybrane tu przykłady pomiaru i porównywania można z pewnością mnożyć; trudno zresztą wyobrazić: sobie monografię tego zagadnienia aspirującą do ogarnięcia całości. Niekiedy mamy do czynienia z próbą uporządkowania spostrzeżeń podróżnego wedle prostego kryteriom, czasem zaś z poszukiwaniem charakterystycznego elementu, znanego ze stosunków rodzinnych. Bywają tu chwyty, których użyje chętnie niejeden współczesny turysta, sposoby, które wydają się oczywiste.
Rzecz dekawa jednak, że rozbudowana już w pierwszej połowie XV\\ wieku teoria podróży, praktyczne podręczniki i instrukcje d\a wyruszających w dalekie podróże dla nauki i rozrywki, choć radzą notować niezliczone szczegóły, nie uczą porównywać.
Dlatego najlepiej wypadają obserwacje prowadzone przez tych podróżnych, którzy rezygnując ze skomplikowanych czy fantazyjnych metod porównawczych, po prostu mieli wyczucie liczby. Przejawiało to się w różnych postaciach, a oto krańcowe-. Stephen Powie — i nie tylko on —zmierzył w Strasburgu wysokość stopnia schodów prowadzących na wieże katedry, policzył je i przystąpił po powrocie do kwatery do obliczeń za pomocą „astrolaby" (pomagał mu „poiski rycerz nazwiskiem johanes Droschinsk\eV, kalkulacja nie wydaje się przekonująca, ale istotna jest tu dociekliwość, z jaką Powie systematycznie mierzy wysokość budowli czy rozległość miast.