Sposób 36.
Zadziwienie i oszołomienie przeciwnika potokiem bezsensownych słów. Polega to na tym, że
„Przecz każdy sądzi, gdy usłyszy słowa, Że muszą też zawierać jakiś sens”.
[Faust I, w. 2565 - 6]
Jeśli jeszcze do tego przeciwnik w skry-tości ducha świadomy jest swojej słabości, jeżeli jest przyzwyczajony do tego, że nieraz słyszy rzeczy, których nie rozumie, i zachowuje się przy tym, jak gdyby je rozumiał, to można mu zaimponować plotąc z poważną miną jakieś uczone i głębokie nonsensy, przy których wszystko w głowie mu się miesza; podajemy je właśnie za najbardziej niezaprzeczalny dowód naszej tezy. Ten fortel, jak wiadomo, został użyty w ostatnich czasach przez kilku filozofów w sto sunku do całej niemieckiej publiczności z najświetniejszym sukcesem. Skoro je dnak exempla odiosa sunt89), mo/im wziąć przykład starszej daty z „Vicar of Wakefield” Goldsmitha, p. 34.90)
Sposób 37.
(który powinien być jednym z pierwszych). Jeżeli sprawa przeciwnika jest słuszna, ale na nasze szczęście obrał on dla niej dowód niedobry, to łatwo nam przychodzi ten dowód odeprzeć, po czym udajemy, że odparliśmy tym samym całą tezę. W gruncie rzeczy sprowadza się do tego, że podajemy argumentum ad homi-nem35) za argumentum ad rem34). Jeżeli ani jemu, ani słuchaczom żaden lepszy dowód nie przychodzi do głowy, tośmy zwyciężyli. Na przykład ktoś podaje on-tologiczny dowód istnienia Boga, który to dowód bardzo łatwo daje się zbić. W taki właśnie sposób zły adwokat może przegrać dobrą sprawę: chce on usprawiedliwić ją paragrafem, który nie jest dla niej odpowiedni, właściwy zaś nie przychodzi mu do głowy.
107