Bardziej pewny, ale też i bardziej skomplikowany, precyzyjny, był sposób drugi. Polegał on na tym, że końcem noża lub może nawet specjalnym rylcem wycinano w klockach po dwa głębokie rowkowate żłobki przebijające kornpaktę aż do spongiosy. Wyznaczały one przybliżoną szerokość okładzin, umożliwiając łatwe oddzielanie płytek od trzonów. Owe rowkowate wgłębienia można było wykonać tylko po uprzednim zmiękczeniu poroży i po częściowym wyrównaniu toporem ich powierzchni (ryc. 31). Był to więc zabieg dość uciążliwy, pracochłonny ale dający doskonałe efekty. Płytki nie pękały i do ich wyrobu można było stosować nawet krzywe odcinki trzonów. Brak szczegółowych opracowań z innych terenów uniemożliwia stwierdzenie czy podobną technikę stosowano także poza Wolinem. Oprócz grzebienników na Srebrnym Wzgórzu opisany sposób uzyskiwania płytek długich stwierdzono w nieco późniejszych pracowniach na stanowisku 4, choć nie na tak wielką skalę, a ponad to na zamku w Dobrej, pow. Nowogard (XIII—XIV w.).1
Dalszym etapem wyrobu okładzin była obróbka uzyskanych płytek, nadawanie im pożądanych kształtów i grubości. Oddzielone od klocków płytki kompakty posiadały do 1,5 cm grubości, zawierały sporo niepożądanej spongiosy, pokryte były miejscami, lub całkowicie korą i najczęściej były powyginane, zgodnie z naturalnymi kształtami poroży (ryc. 8, a, ryc. 9, a, ryc. 16, c—d i ryc. 17, c). Od tego momentu wszystkie zabiegi wykonywano na surowcu zmiękczonym. Zachowane ślady wskazują, że podstawową techniką stosowaną na tym etapie było struganie nożem i strugiem. Strugiem usuwano spongiosę i wyrównywano spodnią stronę okładzin a także z grubsza ostrugiwano górną powierzchnię. Dalsze struganie, nadawanie okładzinom odpowiedniego profilu, odbywało się przy pomocy noża. Po częściowej obróbce płytek, po wyrównaniu spodu i nadaniu z grubsza kształtów, następowało prostowanie płytek. Płytki dłuższe niż 15 cm były na ogół mniej lub bardziej wygięte a okładziny musiały być proste lub co najwyżej nieznacznie wygięte i to obydwie w jedną stronę. Stosowanie zabiegu prostowania źródła archeologiczne poświadczają tylko pośrednioJpane etnograficzne wskazują, ż^rkgi bydlęce, z których wyrabiano grzebienie, po rozcięciu i zmiękczeniu rozwijano i prostowano między dwiema .deskami przyciśniętymi ciężarem, pozostawionym aż do stężenia substancji2 Wydaje się, że grzebiennicy ze Srebrnego Wzgórza postępowali podobnie. Ostrugane do 0,8 cm grubości wygięte półwytwory okładzin zmiękczano a następnie umieszczano na jakiś czas pod ciężarem.* Jeżeli płytki były zbyt grube i w dodatku niezbyt dobrze zmiękczone
wtedy pękały pod ciężarem powodując nieodwracalne uszkodzenia. Między odpadami często spotykamy okazy ułamane w połowie a więc w miejscu największego wygięcia (ryc. 9, a—d i inne) lub popękane w kilku miejscach w poprzek, zwykle od spodu (ryc. 8, d i ryc. 17, c—d). Zabieg prostowania płytek na okładziny stosowano także w pracowniach odkrytych na stanowisku 4 w Wolinie a ponadto na zamku w Dobrej, pow. Nowogard.103 Na stosowanie tego zabiegu nie zwracano dotąd uwagi przy opracowywaniu techniki grzebiennictwa, choć niewątpliwie musiał on być znany wszędzie tam, gdzie wyrabiano długie grzebienie. Nie stosowano prostowania w Gdańsku na stanowisku 2, gdyż wyrabiano tam stosunkowo krótkie grzebienie dwustronne, dla których płytki na okładziny uzyskiwano poprzez łupanie prostych, walcowatych klocków.10'1
Dalsza obróbka wyprostowanych półwytworów okładzin polegała na nadaniu im odpowiedniego kształtu, przekroju i grubości. W celu wykończenia okładziny należało zestrugać nożem 0,3—0,5 cm (czasem i więcej) kompakty. Przy tej czynności powstawały długie wióry (ryc. 35) i odłupki (ryc. 34). Obrabianą okładzinę trzymano w ręce. Znacznej precyzji wymagało nadanie okładzinom przekroju w kształcie odcinka koła czy trapezu. Te ostatnie można było łatwo uzyskać przy pomocy struga. Przy wystruganiu okładzin, przy niezbyt ostrożnej obróbce powstawały charakterystyczne uszkodzenia, polegające na odłamaniu końców. Zdarzało się to wtedy, kiedy na trzymaną w ręku płytkę dawano przy struganiu nożem zbyt wielki nacisk.
W skupiskach odpadów znajduje się prawie już wykończone półwy-twory okładzin, zaopatrzone na końcach w otworki (ryc. 21, e i ryc. 24, g). Pozwalają one sądzić, że w końcowej fazie Obróbki dobierano dwie okładziny, wiercono otworki, łączono je prowizorycznie ze sobą i obrabiano razem, aby ściśle do siebie pasowały.105 Na to, że tak było wskazują idealnie dopasowane do siebie okładziny gotowych już grzebieni. Dobierając do siebie dwa półwytwory często musiano odcinać kawałek jednej z płytek, gdy okazywała się zbyt długa. Wśród odpadów pracowni na Srebrnym Wzgórzu znajdujemy dużo takich kawałków (ryc. 36).
Dopasowane okładziny poddawano pracom wykończeniowym, polegającym na bardzo starannym wygładzeniu powierzchni najpierw przy pomocy pilnika a następnie przez polerowanie skrzypem i kawałkiem skóry
io3 por przypis 101.
t0Ą Z. Hilczerówna, Rogownictwo gdańskie..., op. cii, str. 54. Warto dodać, że w niektórych pracowniach wycinano przy pomocy piłki (por. O. I. Dawidan, op. cit., str. 104 i K. Żurowski, op. cit., str. 400). Nie wydaje się jednak, aby ta technika miała większe znaczenie we wczesnym średniowieczu, gdyż była zbyt pracochłonna.
105 W Haithabu znaleziono nawet parę okładzin połączonych tymczasowo drewnianymi kołeczkami (por. H. Jankuhn, Die Ausgrabungen in Haithabu..., op. cit., str. 148—149).
281
E. Cnotliwy. Pracownia rogownicza z końca XIII i początku XIV wieku na zaniku w Dobrej Nowogardzkiej, pow. Nowogard, woj. szczecińskie, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej'', roczn. XVII, nr I, 1069, str. 48.
,e2 K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, cz. I, Kraków 1929, str. 337.