LUDMIR XXXV
Fakt, iż widz wie dobrze, że Ludmir nie jest w istocie szewczykiem, osłabia tu niewątpliwie efekt, stanowi jednak z drugiej strony dodatkowe źródło komizmu: zabawne . są same zdolności parodystyczne młodego literata, szczerze śmieszy świadomość, że ci, co chcieli zeń kpić, będą niezawodnie wykpieni.
Krotochwila z mniemanym szewczykiem niesie ponadto dodatkowy ładunek komizmu, zabarwionego — jedyny to w tej komedii wypadek — zgryźliwą satyrą polityczną. Pisano już wielokrotnie, że owe wszystkie mniej, lub bardziej bezsensowne urzędy niby-tureckie na dworze Ludmi-ra-sułtana (akt II, sc. 2) żywo przypominają tytuły, którymi ówczesny dwór wiedeński szczodrze obdarzał członków galicyjskiego sejmu stanowego, a „z głupia frant" formułowane złośliwe przytyki „sułtana" godzą wręcz w ustrój monarchii austriackiej i w praktykę sprawowania władzy w tym państwie. Nas to już dziś ani ziębi, ani grzeje, to co było ostrym atakiem na aktualne instytucje i obyczaje, gotowiśmy traktować jako ponadczasowe refleksje o monarchii czy wszelkiej w ogóle władzy, ale można przyjąć za pewne, że dla widzów pierwszych przedstawień Pana Jowialskiego doraźnie polityczny sens tej sceny był najzupełniej jasny, a śmiałe i celne wypowiedzi Ludmira rzu-na tę postać bardzo sympatyczne światło.
ugą rolą, którą Ludmir postanowił grać, powodowany, 4. _ _ _ bnie jak w poprzednim wypadku, chęcią zdobycia ma-, teriału do powieści, jest rola romantycznego kochanka. Początkowo, jak pamiętamy, Ludmir owi chodziło jedynie o możność obserwowania z bliska prowincjonalnej panni-cy, wychowanej na romansach i romansidłach? wszystko, co mówił, mlaFó na celu wyłącznie zdobycieTzaufania Heleny i „napuszczenie" jej na śmieszne wypowiedż^pialogi tych dwojga, wzorowane na „filozoficznych" proBSih Jana
efTÓmucena Kamińskiego, ^-^śpńeszne same przea- sm: