\sv jlc przytłoczony, przeciwnie, to bogactwo podniecało go i tak dużo s«ę •' niego dowiedzieć, i lak wspaniale wyk.u/yst.ic je dla swojej sztuką Nieraz wyrzucano mu, nieco niemądrze i naiwnie, że wiedział tak wiele i że tak dokładnie wiedział, co wie. < o jednak miał robić? Co zrobił tau*1 czego nie robili wszyscy przed min? Nic ma nic nowszego niż ten obowiąz^ cia nowym, który narzucamy pisarzom15. *
Tymczasem właściwy sposób c/ylania jest dokładnym pr&
by ..nic wiedzieć tego. co sję w ic". Wielka erudycja zawszenie, sic niebezpieczeństwo ugrzyznięeia w książkach innych aulo. rów; aby pozostać twórcą, koniecznie trzeba się przed tym chronić. Krótko mówiąc. 1 rance, który nie umiał wytyczyć swojej oryginalnej drogi twórczej, jest podręcznikowym przy. kładem zgubnych skutków czytania książek. Można przypusz. czać. że Valery wystrzega sic nie tylko cytowania i omawiania dzieła France a. lecz nawet przywoływania jego nazwiska,gdyż boi się. że już to mogłoby sprowadzić go na drogę podobnego zatracenia siebie.
Zauważmy jednak, ze oba ..hołdy . dla Prousta i dla I-rance a,rzucają pewne podejrzenie na inne teksty, które \alcry poświęcił różnym pisarzom - można bowiem zadać sobie pytanie, czy kiedykolwiek czytał lub choćby pobieżnie przeglądał ich książki. Valćiy przyznając, że czyta niewiele, a mimo to nic odmawiając sobie prawa do wyrażania swojej opinii, podważa ku/dą wygłoszona przez siebie uwagę krytyczną, nawet najbardziej błahą.
Tych wątpliwości nie rozwieje / pewnością kolejny artykuł, hołd oddany trzeciej wielkiej postaci literatury francuskiej pierwszej połowy XX wieku. Chodzi o Discours on16,
przemówienie wygłoszone przez Valćry'ego w Akademii Francuskiej w styczniu 1941 roku po śmierci filozofa. Zaczyna klasycznie - od kilku zdań o odejściu Bergsona i o uroczystościach 1 2
pogrzebowych, później zaś przechodzi do wyliczania zalet zmarłego w konwencjonalnym, drewnianym stylu:
Byi chlubą naszego bractwa. Jego metafizyka mogła nas uwieść lub nie, mogliśmy podążać za nim lub nie w jego wnikliwych studiach, którym poświęcił całe swoje życie, w tej niezwykle twórczej ewolucji jego myśli, wciąż bardziej śmiałej i wolnej, ale niezależnie od tego dla nas wszystkich jest on prawdziwym wzorem najwyższych cnót intelektu3.
Po takim wprowadzeniu można oczekiwać, że komplementy zyskają jakieś bardziej rzeczowe uzasadnienie, a Valery - dlaczego nie? - określi swój stosunek do konkretnych poglądów filozofa. Nadzieje te jednak szybko okazują się płonne - sformułowanie otwierające kolejny akapit brzmi raczej jak początek komentarza do utworu, którego się nie czytało:
Nie będę wnikał głębiej w jego filozofię Nic jest to moment na oddawanie się dociekaniom, które powinny być głębokie, a mogą takie być jedynie wtedy, gdy umysł jest jasny jak słoneczny dzień, a mysi w pełni wą/ćwiczona1*.
Można się obawiać, ze u przypadku Yalerycgo ta odmowa zagłębienia się w mvsl zmarłego tilozota nic jest tylko chwytem retorycznym i żc należy ją raczej potraktować dosłownie. Dalej Valery bynajmniej nic rozwiewa wątpliwości co do swojej rzeczywistej wiedzy na temat filozofii Bergsona:
Bergson rozważał buda -a,tu- i. co mc ;lun wtą/c. coraz bardzie) zawite problemy. takie jak czas. (sunięć a pt ze dc wM \stkim ro/w 11 zscia, ale nadal im powiew nowości. sytuacja filozoficzna we ł iancji przed pięćdziesięcioma laty zadziwiająco się dzięki niemu zmieniła
Stwierdzenie, że Bergson zajmował się problemami czasu i pamięci - który lilo/ot mc nimi ni zajmował ’ - trudno uznać za prezentację, nawet pobieżną, jego poglądów oraz ich o rygi -nalnośa. Dalszy ciąg tekstu, z w\jątkiem kilku linijek, w których
Tamże, s. 731.
i* Tamże, s. 883.
Tamże.
1,1 Tamże. s. KK4