innych pisarzy i postaciami samych tych Jfl rzy, żyjących obok swych bohaterów, znu?fl się w mozaikę cytatów, aluzji, odwołań, fraz. Zamienia się w gigantyczny dziennik |':I ktur oplecionych komentarzami, dopowiedz i niami, przewidywanymi kontynuacjami, opowfl danymi w sennym pomieszaniu (kolejne częgS noszą tytuły: Sny czasoprzestrzenne, Sny w !c0. lorach, Sny wśród piorunów). Wydaje się, % jedynym porządkiem, do którego ten zwichrzał ny kosmos literacki można odnieść, jest intefl lektualna autobiografia pisarza, ujęta w prze-, kroju jego lektur — w tej powieści przedfl wszystkim lektur polskiej poezji romantycznej* Konfrontacja z Dziadami, Irydionem i Królem* -Duchem jest tym najważniejszym zmierze* niem się z polskością — to jest polską literatuB rą — które obok konfrontacji z Sienkiewiczem■ (analizowanej przy okazji powieści I u możnych! dziwny) decyduje o samoświadomości twórczej! Parnickiego. Autotematyczny charakter jegol pisarstwa, coraz wyraźniejszy w miarę upły-l wu czasu, każe widzieć w tej sprawie central-l ny problem jego twórczości.
Stosunek do polskości jest dla niego stosun-| kiem do polskiej literatury — i tak jak rozra-l chunek z powieścią historyczną i Sienkiewiczem! był rozrachunkiem z Polską sarmacką, tak rozrachunek z wielkimi romantykami, a zwłaszcr z uwielbianym Słowackim, jest rozrachunkiem z Polską romantyczną, dziewiętnastowieczni „Inne życie Kleopatry’’ i Muza dalekich podró-
ży dotyczą owego osobliwego zjawiska, które według Parnickiego jest naczelną cechą naszej literatury i myśli romantycznej — jest to re-ligia (a raczej herezja) zwana przezeń poloniz-mem, będąca wynikiem osobliwego utożsamienia idei religii z ideą narodu. To jeden z wielkich problemów Parnickiego —■ zatrzymaliśmy się przy nim już z okazji konfliktu przeżywanego przez Jakuba Typotiusa w czwartym tomie Nowej baśni. Sprawa polonizmu jest dla tego problemu punktem węzłowym.
Bohaterowie „Innego życia Kleopatry” rozróżniają polskość i polonizm — ten ostatni jest bowiem szczególnego Todzaju religią, choć jej wyznawcy uważają się z reguły za katolików albo takich udają. Ma ta religia swoich świętych, ma swoje nawrócenia, swoje Pismo święte.
»— Wiesz, co w religii tej jest tym samym, czym w katolicyzmie «ET VERBUM CARO FACTUM EST»?
— Wiem. Doskonale. Tak doskonale, że i ja tego też w oryginale na pamięć się nauczyłem.
— Lecz czy nie mylisz się? Nie mam na myśli ani Kordiana, ani Konrada, ani wizji Ezechiela polonizmu, księdza Piotra, ani nawet tak niemożliwych w chrześcijańskości jakiejkolwiek bądź Wallenroda czy Irydiona. Wszystko to są, a przy wszystkich też grzmotach i błyskawicach, przy całej genialności i świetności, i wzniosłości swojej — jedynie Dzieje i Listy Apostol
imi