która od razu zakochała się w Jazonie do szaleństwa. Błagała Ajetesa, żeby dał mu Złote Runo, pod warunkiem wypełnienia pewnych zadań.
Ajetes wprawdzie się zgodził, ale bardzo niechętnie.
— Będą to zadania niełatwe — powiedział Jazonowi. — Mam dwa zionące ogniem byki; ujarzmij je, zaoraj nimi czreroakrowe pole i zasiej zęby smoka. Tu masz pełny ich worek, który został jeszcze po Kadmosie.
Medca kazała przysiąc Jazonowi, źe zostanie jej mężem i nie opuści jej do końca życia, po czym natarła mu ciało sokiem wy* ciśniętym z pewnego gatunku krokusów' rosnących w Kolchidzie, który uczynił go odpornym na ognisty oddech byków. Jazon ujarzmił je, zaorał pole, zasiał smocze zęby, a gdy wyrośli z nich zbrojni wojownicy, postąpił dokładnie tak samo, jak w podobnym wypadku postąpił Kadmos: rzucił między nich kamień, czym spowodował, że się nawzajem pozabijali.
Tymczasem, na polecenie Jazona, czterej synowie Friksosa zdjęli kośd swego ojca z drzewa, na którym wdąż wisiały owinięte w skórę wołową, pogrzebali je wraz ze srebrną monetą na opłacenie Charona i postawili nad nimi piękny kamień nagrobny.
Gdy Ajetes dowiedział się, że Jazon zadanie wykonał, wpadł w złość i zaczął krzyczeć:
— Nie dam ci Złotego Runa, ty łajdaku! Moja córka zdradziecko d pomogła! 1 kto a pozwolił zakopać kości Friksosa? Pogrzeby są u nas zakazane przez prawo! Wynoś się z Kolchidy 1 Żeby cię tu już o świde nie było!
Tejże nocy Medca zaprowadziła Jazona do świątyni, w której Złote Runo wciąż wisiało na kolumnie, zanuciła strzegącemu je wężowi odpowiednie zaklęcia i póry pryskała mu w oczy makowym sokiem, póki nie zasnął. Wtedy Jazon wykradł Złote Runo i szybko pobiegł wraz z Medeą na swój statek. Po gwałtownej walce Argonaud odparli kolchidzką armię, siedli do wioseł i odpłynęli w górę rzeki. Medca leczyła im rany maścią ze swej podręcznej apteczki.
Flota Ajetesa ścigała Argonautów poprzez Morze Czarne, cieśninę Bosfor, morze Marmara, Morze Egejskie i wzdłuż wybrzeży Grecji aż po wyspę Drepane (zwaną obecnie Korfu) na Adriatyku. Medca i Jazon wylądowali tam pewnego dnia w samo południc
i poprosili miejscowego Króla i Królową o schronienie. Akurat w porze kolacji przybył z wizytą do królewskiego pałacu Admirał kolchidzkiej floty.
— Wasza Królewska Mość — powiedział — pewien łajdak imieniem Jazon uciekł z córką króla Ajetesa, księżniczką Medeą, i tu gdzieś się ukrył. Wysłano nas, aby zabrać ją do domu wraz ze Złotym Runem, które oboje ukradli.
— Robi się późno — odparł Król — i trudno mi o tej porze powziąć decyzję, czy masz, Admirale, prawo zabrać stąd Medeę i Złote Runo, czy też takiego prawa nie masz. Powróć jutro rano, gdy będę mógł swobodnie zebrać myśli.
Wówczas bogini Afrodyta ukazała się Królowej i powiedziała jejttk:
— Pożyczę ci mój złoty pas, a wówczas Król znów cię pokocha, tak jak za młodych lat, i uczyni wszystko, o co go poprosisz.
—- Ach, to byłoby świetnie! — ucieszyła się Królowa. — Ostatnio zaczynam się mu trochę nudzić. Ale o co mam go prosić?
— Niech odeśle kolchidzką flotę do domu.
Gdy Królowa zapięła pas, Król wpadł w zachwyt i wykrzyknął:
ioj