LV 1 METAFORYKA HAMLETA
dla kalibru samej rzeczy", mając na myśli pociski zbyt małe w stosunku do średnicy działa; prawa logiki w jego słowniku to: palisady i reduty myśli (pales and forts ot reason, I, 4); przebiegłość jest w jego ustach sztuką, jak podkopać się na wzór sapera o sążeń głębiej niż przeciwnik i wysadzić go jego własnym materiałem wybuchowym (III, 4); głos aktora-chłopca, grającego po mutacji rolę ko-biety, dźwięczy mu jak złota moneta, która wskutek pęknięcia aż w głąb krążka z wizerunkiem — została wycofana z obiegu (II, 2); trudności życia —■ to dźwiganie brzemion (fardelś), pod którymi niosący sapie i poci się w pełnym trudu życiu.
Dla realisty tego świat to ogród nieplewiony, bujnie zarosły chwastem, ziemia przylądkiem, który nic nie rodzi (II, 2); matkę prosi, żeby nie kładła 1 nawozu pod zielsko, bo rozkrzewi się jeszcze bujniej I (III, 4); Klaudiusz to kłos zarażony śniecią (III, 4); I kiedy indziej określa go jako ropuchę, gacka, kocura,* ścierwem jego powinien był tuczyć wszystkie kanie w kraju; gdy przebijał Poloniusza myśląc, że to król, pytał: „Czy to szczur?" Nie dziw, że nastawił na niego jak na mysz pułapkę w postaci Zamordowania Gonzagi (III, 2).
To, co mówi o „przeczyszczeniu króla", obrzydzenie, z jakim śledzi przebieg czynności trawiennych robaka gnieżdżącego się w trupie królewskim, makabryczne szczegóły poruszone w scenie cmentarnej (V, 1) świadczą o ostrości wrażeń króle-
wieża i kojarzeniu ich w myśli aż do krańcowości. Realizmem wypełniony jest oryginał od brzegu do brzegu. To samo dotyczy indywidualizującej metody metaforycznej w stylu i sposobie mówienia innych postaci Hamleta.
Wypowiedzi Poloniusza obracają się, jeśli idzie o zasób obrazowania, w kręgu konkretów z gospodarki rolnej, administracji dworskiej, przedstawień teatralnych, maklerstwa, stręczycielstwa. „Jeśli się pomyliłem w określeniu przyczyny szaleństwa Hamleta — mówi — to niechaj już nie będę mężem stanu, wolę zająć się folwarkiem i parobkami". „Ambasadorów naprzód wysłuchajcie, a po tej uczcie podam wam na wety me wiadomości" (II, 2). „Na tę przynętę fałszu już się złapał karp prawdy" — poucza swego sługę Rejnalda (II, 1). „Bogobojną miną i zbożnymi gesty, jak cukrem, z wierzchu posypujemy samego diabła" (III, 1). Lubuje się w banalnych aż do znudzenia sylogizmach: „Obszernie o tym mówić, czemu dzień jest dniem, noc nocą, czas czasem, niczym innym by nie było jak marnowaniem nocy, dnia i czasu, więc...". Królowa musi mu przerwać potok pustych słów wezwaniem: „Nieco więcej treści, a sztuki mniej" (II, 2). Myśl jego węszy wszędzie nieczyste zamiary. Posyła Rejnalda do Paryża, żeby sprawdził, czy syn nie chodzi m. in. do domu publicznego, „takiego sklepiku, co ma znaczyć: do zamtuza" (II, 1). Zapewnienia Hamleta o miłości do Ofeiii wydają mu się