Ideę nieskończoności sztuki i natury odnajdujemy w twórczości Caspara Da-vida Friedricha. Malarz, poprzez kształt plastyczny, specyficzny nastrój swoich dzieł oraz silną uczuciowość, wnikał w duszę człowieka, ukazując jego tajemniczy związek i niezwykłe relacje z wszechświatem i rzeczywistością. Dramatyczne piękno północnoniemieckiego krajobrazu, monumentalność i surowość pejzażu, dynamiczna gra barw oraz zmienność oświedenia mówiły o ludzkiej tęsknocie, pragnieniu pełni i harmonii, mistycznego zlania się ze światem. Malowane przez Friedricha obrazy były zarówno afirmacją najtrwalszych wartości, jak i życia skażonego samotnością, smutkiem, przeczuciem śmierci i zagłady. Motyw pojedynczego drzewa, dryfującego statku, pogrążonego we mgle cmentarza czy wiecznie zielonych lasów - stawał się jednocześnie symbolem nadziei i oczekiwania. Stanowił zapowiedź zjednoczenia z Bogiem, dotknięcia Absolutu i nieskończoności trwania1.
Ponieważ dzieła Friedricha są znane i pojawiają się w każdym literackim tudzież albumowym opracowaniu tematyki dotyczącej romantycznej ikonografii, w części zatytułowanej Natura zamieszczam tylko jeden obraz tego malarza. Jest to powstały w 1809 roku Mnich nad brzegiem morza. Zastygła w bezruchu postać, delikatność jej postury, zapatrzenie w dal, ogrom przestworzy oraz głębia morza niosą ze sobą szereg znaczeń i przekazów. Płótno bywa m.in. interpretowane jako przejaw dążenia ludzkiego umysłu do ogarnięcia wszechświata, połączenia się z kosmosem, kontemplacyjnej mocy medytacji. Historycy sztuki i literatury podkreślają metafizyczny wymiar malowidła i wskazują przedstawioną na obrazie ulotność egzystencji, kruchość istnienia w obliczu potężnych sił natury. Uwagę odbiorcy w najwyższym stopniu przyciąga jednak bezkres pustego nieba oraz morskiej otchłani, gąszcz nadciągających ciemnych chmur.
Wzrok oglądającego gubi się w nieskończonych szarościach przestrzeni, tonie w granacie wody, potyka o zmąconą biel fal. Brak widocznych śladów życia (na płótnie widać tylko mewy) oraz posągowość mnicha budzą niepokój i uczucie zagrożenia. Tajemniczy krąg barw, żywiołowość natury oraz niemożność jej opanowania wzmacniają intensywność estetycznego przeżycia, skłaniając od' biorcę do snucia refleksji na temat wieczności, transcendencji, „pojedynczej iskry życia w rozległym państwie śmierci”1*.
Podobne wrażenia wywołuje namalowany przez Karla Friedricha Schinkla w 1818 roku obraz pt. Brama ze skał. Od Mnicha nad brzegiem morza odróżnia go nieokreślone piękno (w stylu je nesais quoi) i spokój prezentowanego pejzażu. Płótno Schinkla, w przeciwieństwie do dzieła Friedricha, nie emanuje grozą, lecz wiąże się z subtelnością artystycznego przekazu. Łagodny błękit nieba, słońce zakryte chmurami, bladofioletowy kolor gór i mgieł oraz regularna linia horyzontu oczarowują patrzącego wspaniałymi wizjami1 ’. Bezmiar widzianego krajobrazu oraz jego statyczność (dzwon nawet nie drgnie, podróżujący w ciszy i milczeniu wpatrują się w przepaść) wprawia w stan melancholijnego zamyślenia, sennej medytacji. Z kolei niemożność dostrzeżenia końca przedstawianego pejzażu (zarówno w linii horyzontalnej, jak i wertykalnej) powoduje pojawienie się w człowieku uczucia lęku i dezorientacji. W odmienny nastrój emocjonalny wprowadza scena z Czarodziejskiego fletu Mozarta (1815), która zrywa z kolorystyczną tonacją i przesłaniem Bramy ze skał. Podziwiając dzieło, jego odbiorca zawieszony zostaje, niczym Królowa Nocy, pośrodku tajemniczej przestrzeni, na pograniczu światów. Nocne niebo jako miejsce szczególnie otwarte na nieskończoność oraz złowrogi blask gwiazd wieją chłodem i obojętnością.
** Sformułowanie Henryka Kleista. Cyt. za: A. Kowalczykowa, dz. cyt., s. 57. 13 Por. U. Eco, Historia piękna, pizeł. A. Kuciak, Poznań 2008, s. 312.
275
Zob. H. Gartner, O romantycznej ikonografii Caspara Davida Friedricha, w: Ikonografia romantyczna, s. 145-151.