w tej formuje; ten, kto jej nie znał, mógł wnioskować z kontekstu, do jakiego wydarzenia się odnosi. Komentarze takie służą unieszkodliwieniu języka cytatu, rozbrajaniu go — przez sprowadzenie do tego, co obowiązujące. Pozbawione walorów poznawczych, stanowią zabieg mający przeciwdziałać rozpowszechnianiu się formuł nieaprobowanych, a w konsekwencji — dezintegracji nowomowy.
W przypadku komentarza cytat zachowuje swoją odrębność. Inaczej dzieje się wówczas, gdy w jego obręb zostają wprowadzone elementy nowomowy. I to nie tylko wtedy, gdy pada częste przy takich okazjach słówko „rzekomy” (lub „rzekomo”). W zdaniu z dziennika radiowego: „Prezydent Johnson zapowiedział, że spotka się z marionetkowym prezydentem Wietnamu Południowego, Thieu” proces zaszedł dużo dalej. Przytoczenie ma charakter pozorny. Konstrukcja w mowie zależnej wypełniona została nowomową niemożliwą w ustach przytaczanego polityka. Thieu jest zawsze marionetkowym prezydentem, a więc i wówczas, gdy mówi o nim ktoś, kto w ten sposób nigdy by go nie określił.
Omawiane dotychczas właściwości nowomowy, w tym stosunek do mowy przeciwnika, a przede wszystkim—do cytatu, pozwalają sformułować—jak się zdaje — w sposób uogólniający pewne jej właściwości. Zmierza ona do tego, by wyeliminować możliwości innej mowy, by maksymalnie ograniczyć lub wręcz uniemożliwić dokonywanie wyborów językowych. Ujawnia się to już na poziomie słownictwa. W nowomowie nie ma miejsca na synonimy. Do danego przedmiotu czy danej sytuacji powinna się odnosić jedna formuła. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o znaczeniową precyzję, ale o uniknięcie nieporozumień czy dwuznaczności w sferze wartościowań. Synonimy mogłyby tu wprowadzać zamieszanie. Słowo „powiązania” ma sporo synonimów: związki, kontakty, stosunki, relacje, łączność, jednakże w negatywnie nacechowanej formule „mieć powiązania z...” nie może zostać zastąpione żadnym z tych wyrazów. Niekiedy daną formułę sztucznie się wprowadza nie po to, by była synonimem wyrażenia istniejącego, ale by je zastąpiła (a więc wyeliminowała niepożądane konotacje): formuła „bilety towarowe” (wprowadzona w roku 1976) znaczy tyle, co „kartki”, ale właśnie ma to słowo wyrugować. Kiedy o buncie robotniczym na Wybrzeżu w 1970 roku mówiło się jako o „zajściach” (lub rzadziej: „wydarzeniach”), to także dlatego, by nie dopuścić do głosu innych określeń, takich jak bunt, rewolta, nich itp. W tym przypadku eufemizm uznano za obowiązujący.
Unikanie synonimów nie tylko prowadzi do ubóstwa i rytualizowania formuł, jest to zjawisko donioślejsze, o zasięgu bez porównania szerszym. Świadczy bowiem o podstawowej dla nowomowy tendencji — do ogólnego ograniczania możliwości wyborów językowych. I dotyczy to nie tylko
wyborów pośród poszczególnych słów lub formuł, dotyczy najogólniej pojmowanych wzorów mówienia. Nowomowa, odkąd już odpowiednio się rozwinęła, nie ogranicza się do tego, czym bezpośrednio jest, atakuje inne sposoby mówienia, inne style społeczne, zmierza do ich wyeliminowania. Innymi słowy, ma stać się jedyną rzeczywistością (i z tych właśnie przyczyn zasadne wydaje się jej określenie jako quasi-języka). Jej działanie jest więc dwustronne: jest nie tylko tym, czym jest, ma być dla mówiącego podstawową potencjalnością zakreślającą sferę jego poczynań językowych.
Omawiałem tutaj tylko wybrane kwestie, a mianowicie sprawy słownictwa i frazeologii. Nie daje to oczywiście pełnego obrazu. Równie ważna jest sprawa retoryki—rozumianej najszerzej jako zasada budowy wypowiedzi. Nowomowa kształtuje swoją retorykę, ma na składzie wyraźnie określony zespół chwytów retorycznych. Między słownictwem i frazeologią a retoryką istnieją ścisłe związki: retoryka stanowi ostateczny cel i — zarazem — kryterium przydatności danych formuł w obrębie nowomowy. Są one tak kształtowane, jakby z góry zostały przeznaczone do tej formy retoryki, jaka w nowomowie jest uprawiana. Tutaj właśnie ujawnia się doniosłość sprawy, którą określiłem jako sloganowość już na poziomie słowa czy związku frazeologicznego, slogan bowiem stanowi główną formę tej retoryki. Retoryka jest jednym z ważniejszych składników nowomowy, tutaj jedynie fakt ten sygnalizuję; omówienie go wymagałoby analizy—choćby jako przykładów—konkretnych wypowiedzi. Przekracza to jednak możliwości tego szkicu.
Chciałbym poruszyć krótko kilka jeszcze spraw. Nowomowa nie tylko dąży do zastąpienia klasycznego języka, także na różne sposoby go dewastuje. Dewastuje m. in. pj^ez to, że przejmuje jego elementy, nadając im inny sens — często jednak w sposób ukryty, tzn. tworzy pozory, że w jej obrębie słowa znaczą to, co normalnie znaczą, kiedy naprawdę znaczą co innego. Dewastuje przede wszystkim te rejony języka, które służą mówieniu o problemach społecznych, historii, ideologii, polityce. Dewastuje także tradycje, np. tradycje języka rewolucjonistów i tradycje języka patriotycznego. Dewastuje, bo wszystko w tej materii sprowadza do frazesu, do formuł, w których bezpośrednie oceny i rytualność górują nad znaczeniem. Nowomowa rozkłada więc komunikację — szczególnie w rzeczach publicznych, rozkłada przez to, że przeinacza bądź — w lepszym wypadku — neutralizuje te formuły i te style, za którymi kryły się autentyczne treści i autentyczne postawy. Rozkłada komunikację także za sprawą tego, że oddziaływa na świadomość społeczną, zwłaszcza potoczną, budzi reakcje polegające na nieufności do wszelkiego języka.
Będę o tym mówił w za’ zwrócić uwagę na sprawy
go szkicu. Tutaj chciałbym jeszcze ghje mi się szczególnie do niosła.
21