9
Brierlego do siebie i do ludzkości. Nie mógł przejść nad tym do porządku, tydzień po śledztwie popełnił samobójstwo będąc przekonany, że tak samo powinien postąpić Jim.
Jeszcze inny punkt widzenia prezentuje francuski porucznik, który ratował opuszczoną przez załogę „Patnę”. Uważa on, że człowiek rodzi się tchórzem i z tą prawdą należy się pogodzić. Ważniejszy od odwagi jest honor, gdy się go traci, nie ma po co żyć. Marlow polemizuje z tym sądem — honor zależy od opinii, a więc w rzeczywistości od tego, czy sprawa wyjdzie na jaw.
Dla Chestera, marynarza i kombinatora, Jim nie jest nic wart, bo przeżywa utratę marynarskich uprawnień. Dla niego opinia ludzka nie ma znaczenia, a kariera nie zależy od świadectwa, lecz od sprytu. A jak patrzą na Jima inni ludzie — jego późniejsi koledzy i przełożeni? Lubią go, cenią jego pracę i nie przywiązują wagi do przeszłości. Na rewelację o „Patnie” Egstrom mówi: „A kogóż to, u diabła, obchodzi?** Nawet tych, którzy znają przeszłość Jima, dziwi jego nadmierna drażliwość. Nie rozumieją go. Należy wreszcie wspomnieć o starym Steinie, który charakteryzuje Jima jako romantyka, marzyciela nie umiejącego urzeczywistnić swoich pragnień i który daje mu w Patusanie jeszcze jedną — tym razem wykorzystaną — „okazję**.
Sprawa Jima została więc obejrzana z wielu stron. Narrator nie zdradził swego stanowiska, podał rzecz do dyskusji. Czytelnik musi sam uznać, jak się do Jima ustosunkować, jak go oceniać. Bogactwo interpretacji, swoboda zostawiona czytelnikowi sprawia, że dzieło jest wieloznaczne, nife formułuje gotowych wniosków, stawia problemy winy i odpowiedzialności, które niezależnie od epoki i ustroju będą nurtować człowieka.
W literaturze polskiej technikę „point of tńeto” zastosował Kazimierz Brandys w V/ywiadzie z Ballmeyerem. Centralną sprawą w tym utworze jest ocena przeszłości dokonana z dwóch punktów widzenia: Ballmeyera, byłego dowódcy oddziałów pancernych SS, którego opinia publiczna obciążyła odpowiedzialnością za wymordowanie ludności z wyspy Barnum, oraz amerykańskiego dziennikarza, z pochodzenia polskiego Żyda, Davesa. Daves dwukrotnie odwiedza Ballmeyera i toczy z nim długie dyskusje na temat Barnum, odpowiedzialności i historii. Stoi on na
stanowisku, że każdy czyn ma psychologiczną motywację, że innymi słowy, w życiu zbrodniarza musiały istnieć Jakieś motywy i okoliczności, które spowodowały wykolejenie i popchnęły do niezgodnego z prawem czynu. Daves Jest głęboko przekonany, iż zbrodni® pozostawia niezatarty ślad w psychice ludzkiej. Jego racja to racja człowieka poszukującego ładu i sprawiedliwości na świecie. Aby ocalić wiarę w ludzkość, Daves musi zdobyć pewność, że w decydującej chwili nie postąpi tak jak Ballmeyer. Toteż poszukuje on u swego rozmówcy motywów, które zrobiły zeń wojennego zbrodniarza, poszukuje przerażenia samym sobą, po-
kuty^jjl
Tymczasem Ballmeyer kwestionuje wszystkie wartości uznane przez amerykańskiego dziennikarza. Przekreśla indywidualną odpowiedzialność; ludzkość i człowieczeństwo to według niego pojęcie puste, a moralność zależy od ilości pobranych przez organizm kalorii. Swe szokujące sądy były generał SS motywuje historią Barnum. Jako dowódca nie chciał zniszczyć wyspy, złamał rozkaz Hitlera nakazujący natychmiastowe wymordowanie ludności. 1 gdyby desant aliantów nastąpił cztery miesiące wcześniej, byłby dziś bohaterem. Końcowy wynik gry decyduje zatem o „cnocie” i „występku”. Ponadto nie sposób orzec, kto jest tu właściwie winien: on, administracja cywilna czy sami mieszkańcy wyspy, którzy mordowali się wzajemnie z głodu — za dodatkowe racje żywności. Historia zabija anonimowo, twierdzi Ballmeyer, nie ma indywidualnych sprawców, nie ma winnych.
I nikt nie czuje się winny, ponieważ dla jednostki ostateczną instancją, wobec której religia i etyka bledną, staje się państwo, Daves nie może się zgodzić z takimi poglądami, protestuje w imieniu deptanej przez hitleryzm ludzkości, ale z dyskusji wychodzi z poczuciem klęski, zdaje sobie sprawę, że brak mu dość silnych kontrargumentów i to, co usłyszał o Barnum, zabija w nim wiarę w ludzkość. Pamięć o czasach minionych nakazuje potępić Ballmeyera, tymczasem dziennikarz przyłapuje się na uczuciu sympatii, jakie w nim budzi logika, ścisłość i precyzja rozumowania przeciwnika, uznaje nawet jego przewagę.
Które więc z tych dwóch stanowisk ma przyjąć czytelnik? Komu przyznać słuszność? Ballmeyer owi czy Davesowi? 1 tu zaczyna się problem. Narrator nie wskazuje, nie ocenia, przyjmuje
361