kartach książki narrator przyznaje się do uczestnictwa w opisanych wydarzeniach i relację swą, opartą na posiadanych i swo* bodnie wykorzystywanych dokumentach, zamierza potraktować jako ich kronikę. Fakt ten często jest czytelnikowi przypominany — narrator podkreśla swój obiektywizm i wierność dziejom, przeprasza czytelnika, że nie opisuje czynów efektownych, ale mówi np. o pogrzebach, przytacza to, co widzieli i mówili inni, bardziej od niego kompetentni obywatele. Ale rzecz charakterystyczna — ów kronikarz, którym się w końcu okazuje doktor Rieux, nigdy nie mówi tylko w swoim własnym imieniu, tai nawet przed czytelnikiem swoje nazwisko. Konsekwentnie unika pierwszej osoby liczby pojedynczej, posługuje się narracją trze-cioosobową, a niekiedy, w opisach wspólnej doli, pierwszą osobą liczby mnogiej:
Niektórzy spośród nas upierali się jednak przy listach i chcąc porozumieć się ze światem zewnętrznym nieustannie wymyślali kombinacja, które zawsze okazywały się bezskuteczne. Lecz nawet wówczas, gdy wymyślone przez nas sposoby odnosiły skutek, nie wiedzieliśmy o tym nic, nie otrzymując odpowiedzi. Przez Cale więc tygodnie musieliśmy zaczynać na nowo wciąż ten sam list, przepisywać te same wiadomości i wołania, tak że po pewnym czasie słowa, które z początku wychodziły cale krwawiące z naszego serca, traciły swój sens. Przepisywaliśmy je wtedy machinalnie, próbując przy pomocy tych martwych zdań dać znać o naszym trudnym życiu. I w końcu konwencjonalny telegram wydawał nam się lepszy od tego bezpłodnego i upartego monologu, od tej jałowej rozmowy.
W bezosobowej relacji o konsekwencjach ostrych pociągnięć prefektury pojawiają się zaimki: „nas”, „naszego”, „naszym”, oznaczające wspólnotę losu wszystkich mieszkańców, a narracja przekształca się w głos zbiorowości, porzucając formę trzeciej osoby. W ten sposób dając świadectwo prawdzie, doktor Rieux milczy o jednym — o swoich sprawach osobistych, prezentuje się jedynie w działaniu, w walce z dżumą i swe zamierzenia wyjawia na końcu dzieła:
Ta kronika dobiega końca. Czas więc, żeby doktor Bernard Rieu>: wyznał, że jest jej autorem. Zanim jednak opisze ostatnie wypadki, chciałby przynajmniej usprawiedliwić swoją interwencję i wytłumaczyć, ie żale. iało mu na tonie obiektywnego świadka Chcąc być wiernym świad-
kłem musiał mówić przede wszystkim o czynach, dokumentach i pogłoskach. Ale o tym, co osobiście miał do powiedzenia, o swoim czekaniu, o swoich doświadczeniach należało milczeć.
Fikcja autentyzmu i obiektywizmu kazała Camusowi ukształtować Dżumą jako relację postaci przynależnej do rzeczywistości przedstawionej, ale mówiącej w trzeciej osobie. Narracja powieści bazuje więc na powszechnym odczuciu odbiorców, którzy opozycję: narracja pierwszoosobowa — narracja trzecioosobowa odbierają jako opozycję: narracja subiektywna — narracja obiektywna. Walczył z takimi poglądami Alain Robbe-Grillet. W utworze pt. Żaluzja (La Jdlousie) starał się ukazać, że narracja trzecio -osobowa, z pozoru obiektywna, może przedstawiać w rzeczywistości wysoce zsubiektywizowaną wizję świata. Oto fragment po-wieśck 1
Frank został jeszcze na kolaeji, uśmiechnięty, rozmowny, ujmujący. Krystiana nie towarzyszy mu tym razem £-*]«
Tego wieczoru jednak A... widocznie czekała na nią. W każdym razie ustawiono na jej polecenie cztery nakrycia. Każe natychmiast usunąć zbędne.
Tego wieczoru osa sama rozstawiła fotele, gdy przyniesiono je na taras. Ten, który przeznaczyła dla Franka, i jej własny — stoją obok siebie pod oknem gabinetu, przy ścianie, oczywiście zwrócone do niej oparciami. Ma więc fotel Franka po swojej lewej stronie, po prawej, nieco wysunięty do przodu, niski stolik, na nim butelki. Dwa inne fotele zostały ustawione po drugiej stronie stołu, jeszcze bardziej na prawo, by nie zasłaniały widoku z dwóch pierwszych. Także ze względu na „widok” te dwa odsunięte fotele nie zostały zwrócone ku pozostałym: stoją ukośnie, bokiem do ażurowej balustrady 1 stoku doliny. Takie rozmieszczenie zmusza siedzącą tam osobę — gdyby chciała widzieć A... — do wykonania głębokiego skrętu głowy w lewo — zwłaszcza jeśli zajmuje cztoarty fotel, najbardziej oddalony.
Trzeci, składany, z płótna naciągniętego na metalowe pręty, stoi wyraźnie w głębi i zajmuje miejsce między tym czwartym a stolikiem. Ale on totalnie, najmniej wygodny, jest nie zajęty.
Rzeczowa narracja Żaluzji nie nosi gramatycznych ani emocjonalnych znamion „ja” mówiącego. Jednak drogą dedukcji można dojść, kim jest narrator. Liczba przygotowanych nakryć, cztery fotele, z których jeden tylko jest nie zajęty, podczas gdy
373