Wielu rodaków, wnioskując z pozorów
Zk. .nych, mniemało, że jestem rozpustny _
Czy to że śpiewy lubiłem i żarty.
Czy rem w chłopiąctwie już opiewał miłość;
Bo T.eukorode, potem lepsza od niej Alfesibea żyła w mych elegiach.
Gdzie się podziały te prace, zapytasz?
Tam, gdzie i inne wiersze — poszły w ogień. Godne krótkiego życia, jak to wszystko,
Z czym się młodzieńcza pycha pospieszyła.
A dziś, gdy piąte mija pięciolecie I czas się zabrać do dzieł większych, oto Słyszę wołanie i ginę przedwcześnie,
I nie wysławię ciebie, jak pragnąłem.
Ojczyzno, dawnych dziejów twych, i królów,
I tego, co na sławę zasługuje Dziś, zwłaszcza ślubu, jaki Augustowi Przeznaczył ojciec — król nasz — i Ferdynand. Tnni to po urnie uczynią. Co mogę,
To czynię: modlę się, by żył i władał.
Pamiętający swego Janicjusza,
Żyjcie, druhowie, już teraz gotowi,
Aby pójść kiedyś moją drogą. Żegnaj,
Mój Antoninie, niech ci szczęście sprzyja I twoim bliskim. Smutno mi, że nigdy Nie zdołam dowieść, jak ciebie miłują.
Nie jest mi dane świadczyć wobec żywych O twojej trosce. Ale gdy odejdę Do tej krainy, gdzie mnie dobre duchy Pogodnie przyjmą do swojego grona,
Będę o tobie mówił. Jeśli, patrząc Na cień postaci mojej, ktoś zapyta,
Jak z tą zabójczą w moim ciele wodą,
2 chorą wątrobą i śledzioną mogłem Żyć dłużej, niżU zazwyczaj dopuszcza Bezwzględność takiej niemocy, odpowiem.
Że jest wśród ludzi lekarz, co przewyższył Potęgę syna Apoliinowego:
Tamten raz tylko przywołał z otchłani Hipolitosa, a ten wiele razy Z grobu wydobył mnie i zwodził Parki,
Chwilę wyr oczną odwlókł o dni wiele.
Jeśli nie oddał mi dawnego zdrowia.
Nie jego wina w tym, lecz niepożytej Choroby. Słabość niejedną się leczy.
Któż, prócz Chrystusa, pokona puchlinę? Montan i Kassan, którzy wielką sławą Opromienili ziemię euganejską,
Nie mogli hydry zniweczyć, choć ona Wtedy się ledwie we mnie wykluwała. Antonin musiał się zmagać z dojrzałym I już zwycięskim potworem. Nie wątpię.
Że wytrwałością byłby go pokonał.
Gdyby zwycięstwo było w ludzkiej mocy. Zresztą mojemu rodowi się zdaje Ta śmierć pisana; mój ojciec przede mną Tak umarł. Tyle ciosów, tylu wrogów Zewsząd! Aż ręce omdlały lekarzom.
I jeszcze więcej powiem, moje życie —
Ty, co tak często życie mi przywracasz! — Sam to usłyszysz, kiedy przyjdziesz do mnie Po wielu latach — przyjdziesz ty i wszyscy, Których zostawiam tu. Żadnemu z ludzi Losy wiecznego tu nie dały domu.
47