52 .'wertoujw* - Aki III. Soena 3
Thrtuffi*
1 jam również szczęśliwy, ie choć chwilę matę W skul kim sam na sam a panię zyskać się udało. 2 dawna o uię błagałem niehiosów, wszelako Phiiimm się dotęd modlił o sposobność lakę. Elmira liczę, że w tej rozmowie szczerze, jak na dłoni. Całe swe serce pan mi z ufność i ę odsłoni. |
T|S, |
Damii, ńię pokcuu/ęc się, uchyla drzwi do gabinetu, w którym się ukrył rozmowę J(jiw
Tartuffe Ja również w tym pragnienie kładę najgorętsze, By otworzyć przed panię duszy mojej wnętrze 1 przysięc ci, że jeślim krzywym patrzał okiem Na tłum gości, znęconych tu twoim urokiem, Ib powód nie tkwił w chęci dla cię nieżyczliwej, Lecz raczej przychylności płomień nazbyt żywy, Z czystych uczuć zrodzony... Elmir ą I ja też zarówno a ierzę, iż me zbawienie troskę pana głównę. Tartuffe faoręc Elmirę za rękę i ściskając jej palce 0, tak, pani, i gdyby mi wolno wyraźniej... Elmira Aj, zanadto pan ściska! Tartuffe To z szczerej przyjaźni. Czyż nie wiesz, twe cierpienie jakę dla mnie mękę, I raczej bym już wołał... Kładzie rękę na kolanach Elmiry Elmira Co pan tu z tę rękę?... Tartuffe Jaka miękka materia tej sukni! |
Tartuffe - bezczelność, tupet, zmysłowość |
Elmira 0, proszę, Niechże mnie pan zostawi, łaskotek nie znoszę! |
Elmira cofa się z fotelem, Tartuffe przytuua tię Thrtuffe
bauiięc tif jej chusteczkę
Mój Boże! tych koronek jakiż to haft przedni!
Postęp dzisiaj w tych rzeczach widzi m niepośledni. Wszędzie napotkać można tak cudne wyroby...
Elmira
To prawda. Ale wróćmy do pańskiej osoby!
Wszyscy mówię, że męż mój dawne plany zrywa I panu chce dać córkę.
Czy to wieść prawdziwa?
Tartuffe -obłuda, przebiegłość
Tartuffe
Tak; wspomniał, że rad by widział to zamęście,
Lecz, mówięc szczerze, nie w nim kładę swoje szczęście, I w innej zgoła stronie serce moje życzy Znaleźć schronienie pełne wszelakiej słodyczy.
Elmira
Doczesnej szczęśliwości nie ścigasz obrazu.
Tartuffe
Jednak i w moich piersiach serce nie jest z głazu. Elmira
Mniemam, iż chęci jego idę niebios drogę,
Z której świata pokusy zwrócić cię nie mogę.
Tartuffe
Miłość, co do wieczystych piękności nas wabi,
Nie znaczy, byśmy ziemskie odczuwali słabiej,
I łatwo w piersiach naszych pragnienie się budzi Cudnych dzieł, które niebo stworzyło dla ludzi.
Niebios to blaski w oczach pięknych istot płonę,
Lecz najcudniej w twym wdzięku odbija się ono:
Ono w oblicze twoje tchnęło zdrój piękności,
Na której widok zachwyt w sercu naszym gości,
I ilekroć na tobie spoczęło me oko,
Podziw czułem dla stwórcy i wdzięczność głęhokę,
A z nię najtkliwsza miłość budziła się razem Dla tej, co najpiękniejszym jest jego obrazem.
Zrazum lękał się, zali ten płomień tak żywy Nie płynie z złego ducha pokusy zdradliwej Chciałem unikać ciebie, w niepewności srogiej