den, drugi zaś skarży się, że uciekł od pocztmajstra „gdyż do podłych usług chciał mię używać”, jeszcze inny ogranicza się do stwierdzenia: „Gdy mi się nie podobało służyć przy stajni — odszedłem”, itd. itd.
W tych warunkach obcych przybyszy na gruncie warszawskim łatwo zagarniała fala szumowin ludzkich, niosąc wcześniej czy później przed oblicze instygatora. Niektórzy szybko demoralizują się i stają się notorycznymi złoczyńcami — ale to są raczej wyjątki. Większość walczy bohatersko o „przyzwoity sposób do życia” i dopiero po szeregu zawodów i nieudanych prób poddają się biernie podszeptom pozornie ułatwionego życia. Niejeden z zamieszczonych tu życiorysów zawiera cenny materiał psychologiczny, stanowiący żywą ilustrację dla różnorodnych „dziejów grzechu” —' w jego genezie i całym przebiegu. Wyczuwa się tętno walki i oporów wewnętrznych przeciw postępkom własnym, niezgodnym z prymitywną wprawdzie, ale mocno zakorzenioną etyką. Szczególnie przejrzyście proces demoralizacji występuje u przestępców nieletnich — zob. np. życiorys nr 37, Antoniego Kozłowskiego. W tym wypadku mamy przed oczyma jaskrawy przykład drogi rozwojowej notorycznego złodzieja, jako produktu mętów ulicznych. Większość przestępstw to kradzieże. Jedni kradną zdeprawowani nędzą i głodem, jak Jan Pawłowski, który zeznaje: „... będąc wcale głodnym i bez grosza skorzystałem patelnię żelazną. [...] Nic nikomu nad zwyż wyrażoną kradzież nie wziąłem...** Jana Wasilewskiego wsadzono do więzienia za kradzież kilku „szczapów drzewa”, Józefa Gdańczewskiego za podniesienie z ulicy trzech kawałków starej trypy. Ci biedacy przez swoją nieporadność najłatwiej wpadają w oko władz. Fachowi złodzieje nie mają żadnych skrupułów, pogardzają taką nędzną zdobyczą i korzystają
ze zorganizowanego zaplecza — w postaci wspólników, paserów, przekupionych szkolników itd. Do bardzo pospolitych należą kradzieże popełnione u własnych panów — zwłaszcza przez lokai. Typowy przykład nieuczciwego sługi przedstawia Józef Bagiński (zob. życiorys nr 5, zawierający interesującą indagacją). Do znanych sztuczek należały kradzieże na „zmyślone karteczki” — jak w przypadku Pawła Librowskiego (życiorys nr 46), który podrobiwszy podpis ks. paulina Osnowskiego wyłudził w sklepie sztuką cienkiego płótna — i podobne „filuterne” sposoby. Głąbiej, na dalszym planie, działają niewidzialne macki wielkich aferzystów, sprawców głośnych w tym czasie kradzieży u Ledóchowskiego i Pawlikowskiego, posła mińskiego, oraz malwersacji wekslowych obliczanych na krocie tysięcy talarów. W ówczesnej nomenklaturze kryminalnej wystąpują stale takie zwroty: „obwiniony
o wpływanie do kradzieży”, „wpływałem do kradzieży”, „lecz to sią na mnie nie pokazało”, „lecz ja go nie kradłem” lub „niesłusznie jestem obwiniąty” — tak sią tłumaczą delikwenci.
Obok plagi kradzieży w rejestrze przestąpstw popełnionych przez mąty uliczne wystąpuje szulerka, na równi z nierządem — no i oczywiście nieodłączne od każdego przestąpstwa pijaństwo.
Cząsto przestąpstwa te wystąpują kompleksowo, np. złodziejstwo, pijaństwo, nierząd lub szulerka i złodziejstwo.
Na podstawie zbadanych życiorysów można ustalić następujące przybliżone dane liczbowe charakteryzujące natężenie różnych plag społecznych w owych latach.
Na ogólną liczbą 500* słownie za kradzieże karano 304, za paserstwo Jpija!^k^0^jly
25