unikmoną. iż w przypadku wizji obejmującej Całość jej rola staje się nieomal dominująca. Jak południki zbliżające się do bieguna, tak nauka, filozofia i rehgia z konieczności zbiegają się w sąsiedztwie Całości. Zbiegają się. podkreślam, ale nic zlewają się ze sobą i nie przestają do końca wnikać w rzeczywistość na różnych płaszczyznach i od różnych stron. Proszę wziąć jakąkolwiek książkę o wszcchświedc. napisaną przez któregoś z wielkich współczesnych uczonych — Poincarćgo. Einsteina, Jeansa etc. Nie można podjąć próby ogólnej, naukowej interpretacji wszechświata która nie spra-■* i I a by wrażenia, że go chce wyjaśnić w sposób ostateczny. Przypatrzcie się jednak temu bliżej, a zobaczycie, że ta „hiperfizyka” nie jest jeszcze metafizyką.
Jest rzeczą zrozumiałą, że w toku realizacji takiego przedsięwzięcia, jakim jest naukowy opis Całości, ujawni się jak najdalej sięgający wpływ pewnych założeń wyjściowych, od których zależy cala dalsza struktura systemu. W konkretnym przypadku niniejszego szkicu — muszę to zaznaczyć — dwie pierwotne, wzajemnie się uzupełniające opcje podtrzymują i uzasadniają wszystkie dalsze rozważania. Pierwszą z nich jest uznanie prymatu pierwiastka psychicznego i myśli w tworzywie wszechświata. Drugą jest dopatrywanie się „biologicznej” wartości w rzeczywistości społecznej, jaka nas otacza.
Pierwszorzędne znaczenie człowieka w przyrodzie i organiczna natura ludzkości: oto dwie hipotezy, które można usiłować odrzucić już na samym wstępie, ale nic wiem. jak bez nich można by stworzyć spójny i całościowy obraz fenomenu człowieka.
Paryż, marzec 1947
Strony te obrazuję wysiłek, aby widzieć i ukazać to, czym się staje i czego wymaga człowiek, jeśB umieśd się go całego i aż po ostateczne konsekwencje w ramach rzeczywistości zjawiskowej. Dlaczego mamy starać się widzieć i po co mamy kierować szczególnie uważne spojrzenie ku człowiekowi?
Widzieć. Można powiedzieć, że na tym w ogóle połega żyde; jeśh już nic w ostatecznym rachunku, to w każdym razie lu ujawnia się jego istota. Być czymś więcej, to bardziej aę jednoczyć: w tym będzie się streszczać niniejsze dzieło i taki będzie jego końcowy wniosek. Stwierdzimy jednak i to. źc jedność zwiększa się tylko na podłożu przyrostu świadomości, to znaczy widzenia. Oto dlaczego dzieje świata żywego sprowadzaj? się niewątpliwie do wypracowywania coraz doskonalszych oczu w łonie kosmosu, w którym moźfiwy jest ciągły postęp w rozeznawaniu. Gzyż doskonałości jakiegoś zwierzęcia. wyższości istoty myślącej nic mierzymy przenikfiwośdę ich wzroku i zdolnością do syntetycznego widzenia? Zatem do
tego, aby widzieć więcej i lepiej, to nie fantazja, ciekawość, zbytek. Widzieć albo zginąć. Taka jest sytuacja, jaką tajemniczy dar istnienia narzuca każdemu elementowi wszechświata. A w konsekwencji takw jest również, choć na wyższym poziomie, połażenie człowieka.
Jeśli jednak poznanie ma istotnie aż tak witalne i błogosławione w skutki znaczenie dla żyda, to dlaczego, zapytajmy raz jeszcze, chcemy zwracać szczególną uwagę na człowieka? Czyż nie jest on już wystarczająco opisany — i nudny? 1 czy nie to właśnie jest jedną z pociągających cech nauki, że kieruje nasz wzrok ku przedmiotowi, którym narcszde nie jesteśmy my sami?
W wyniku naszych usiłowań, aby widzieć, człowiek z podwójnego tytułu, który go po dwakroć czyni centrum świata, okazuje się kluczem wszechświata.
Przede wszystkim stanowimy w nieunikniony sposób subiektywne centrum perspektywy, którą tworzymy w odniesieniu do siebie. Było to naiwnym, choć prawdopodobnie koniecznym wyobrażeniem
II