44 Małgorzata Ostrówki
W niektórych wypowiedziach rzeczywistość książkowa przenika do rzeczywistości realnej — Justyna, Janek i Anzelm są dla nich prawdziwy, mi ludźmi. Wszyscy wiedzą, że pierwowzorem Anzelma był Adam Lew. kowicz, który towarzyszył Orzeszkowej w jej wędrówkach, śpiewał znane sobie pieśni, opowiadał zagadki. Przyniesienie przez Anzelma wiadomości o klęsce powstańców uważane jest z fakt autentyczny: / co, tylko Anzelm ten, Bohutyreioici, na białym koniu, piszą w książce, przepłynął nagi, przepłynął Niemen i dał wiadomość Bohatyrewiczom, że zostali pobite (Leont. Zan.J; Anzel to był ten stryj lana. Był, naprawdę był. Opowiadali, stryj opowiadał, że był ten Anzel, i ta Justyna przychodziła zawsze do tego Anzula [Jadw. Kopcz.J.
Na pewno fakt, że o Bohatyrowiczach napisano książkę, którą potem filmowano z ich udziałem, miał dla nich ogromne znaczenie, świadomość, że czytało o nich tysiące rodaków, pomogła im przetrwać trudną komunistyczną rzeczywistość i nawet podczas najgorszego prześladowania zachować poczucie narodowej tożsamości oraz język. Częstokroć podkreślają, że to „już przywyczka taka" dla nich rozmawiać z sąsiadami po polsku.
Język
Niestety zmiany w języku nastąpiły również. Pb upadku powstania styczniowego, gdy terror rusyfikacyjny nasilił się do tego stopnia, że zabroniony byt nawet druk łacińską czcionką, znalazły się jednak osoby, które starały się podtrzymywać i krzewić polskość. W Grodnie takim ambasadorem języka i kultury polskiej była Eliza Orzeszkowa. Kwiryna Handke w jednej ze swoich prac6 nadała jej wręcz miano kresowej instytucji narodowej i kulturalnej. Pisarka z narażeniem życia i mienia organizowała w swoim domu (zarówno w Miłkowszczyźnie, jak i Grodnie) spotkania, H^^asktórych śpiewano polskie pieśni religijne, czytano polską literaturę. Z pomocą służących uczyła okoliczne dzieci czytać i liczyć po polsku, w przystępny sposób wyjaśniała urywki Pisma świętego. Spędzając kilka . jpWnych letnich wakacji w sąsiedztwie potskiej szlachty zaściankowej po-iHHgMnB codzienne, obyczaje i wreszcie język, o którym kilkakrotnie pisała w listach
Ol6f jedną A cech najoryginalniejszych i najciekawszych, które tych ludzi wyróżniają, mowa, ich polszczyzna. Zrazu nawykłym do dzisiejszego i salonowego
I 8 Handke, Eliza Orzeszkowa jako kresowa instytucja narodowa i kulturalna, [w:] Wilno wschodnie. Materiały U Międzynarodowej Konferencji w Białymstoku 14-17IX tomach, t. II. Kultura i trwanie, red. E. Feliksiak i A. Kisielewska, Białystok przedruk w wersji skróconej [w:] Bóhatyrowicze sto lat później, Warszawa 1998,
W innym liście przyznawała się, że czasem sama używa zwrotów ze szlacheckiego języka'. Ta właśnie podziwiana przez pisarkę polszczyzna była jedynym środkiem porozumiewania się w zaściankach szlacheckich na Kresach, choć ich mieszkańcy znali również języki innych narodowości zamieszkujących w sąsiedztwie, w szczególności mowę prostą (język prosty) — uniwersalny środek komunikacji w tym wielonarodowościowym środowisku. Język polski był tym elementem kultury, który, podobnie jak strój, odrębna obyczajowość czy herb, odróżniał szlachtę od chłopów. Do dziś panuje wśród potomków szlachty opinia, że polski to taki pański, szlachecki język.
Od roku 1940 w życiu zaściankowej szlachty zaszły ogromne zmiany. Pozbawiono ją tej wielkiej wartości, jaką była własna ziemia, zmuszono do pracy w kołchozie, gdzie nie można było używać nawet ojczystego języka To zaczęli, jak przyszli bolszewicy, to zaczęli po prostu, a kiedyś nikt, kiedyś nikt nie mówił [po prostu]. Każdy u nas po polsku [Tad. B.]. A o już Tadzik, o mój mąż, on miesza się 'myli się' on więcej, tyle lat przepracował (T. BJ. Wszystko pracują w kantorach tych 'biurach'o, na ruskim, biełaruskim. I zdrastwujcie, zdrastwujcie. [Tad. B.]. Zmiany dotknęły także najmłodsze pokolenie. Wychowywane w duchu polskości, w tak przełomowym momencie, jakim jest rozpoczęcie nauki w szkole, dowiadywały się dzieci, że nie mówią ludzkim językiem, że są jakimiś przekami: Jak poszli do rosyjskiej szkoły, to nauczycielowie odprawiali te dzieci do domu i powiadali tak: „Przepowiedzcie rodzicom, żeby oni z wami po gasudarstwiennomu razgawarywali, a nic tak jak wy". A te biedne dzieci zajdą do szkoły — mamusia z tatusiem po polsku w domu [...la tam trzeba po rządowemu [...]. I odsyłali tych dzieci do domu i sami przychodzili nauczycielowie po swojemu tam cości z nimi, jak oni tam powiadali: „szto wy tam z nimi kak przeki przeczecie, przeczede?" No ja mówię, no coż drugiego 'innego' nie wymyślisz, przecież my jesteśmy Polakami [T. Z.]. Niektórzy rodzice początkowo nie chcieli, aby ich dzieci uczyły się w rosyjskich szkołach, próbowali przeczekać, myśleli, że jeszcze nastąpią zmiany i wróci Polska. Gdy tak się nie stało, jeśli już wcześniej ich nie zmuszono, posyłali dzieci do takich szkół, jakie były. Tak więc na skutek przymusowej nauki w rosyjskich lub białoruskich szkołach, prześladowa
li do W. Korotyńskiego 9/1887, (w:] Listy..., t. VIII, s. 151.