I
JANUSZ S l A V I It I K I [554J
ustawicznie zagrożone w swojej tożsamości. To rozsypuje się na cząstki składowe, z których każda usiłuje znaczyć, lub nawet wieloznaczyć, na rachunek faktycznej czy też - częściej - fałszywej etymologii, to znów zostąje wchłonięte przez inne słowa, gubi się wśród nich, zatraca granice, rozpływając się w niepodzielnym potoku werbalnym. Temu zagrożeniu słowa jako spoistej i odrębnej jednostki mowy towarzyszy - z drugiej strony - groteskowa nieudolność wysiłków słowotwórczych. Słowa zastane ulegają rozpadowi, słowa - neologizmy zaś (w rodzaju wyżej przywiedzionych) nie mogą się w ogóle ukonstytuować jako spoiste całości, nie potrafią stanąć na wysokości zadania, to znaczy dorosnąć do poziomu samodzielnych jednostek wypowiedzi. Jedne nie mogą utrzymać formy, drugie nie mogą jej osiągnąć.
Odpowiednikiem rozchwianego wewnętrznie neologizmu leksykalnego będzie na poziomie syntaktycznym zbitka słów nawiązująca do jakiegoś szablonu frazeologicznego. W złowróżbnej zapowiedzi Mańki Szpryncer „zarżnę ich nożem jak woda po psie" - Jak” tworzy nonsensowną całość z cząstek zdaniowych, którym został odebrany człon pośredniczący, związany frazeologicznie z „wodą po psie”, w rodzaju: „a po mnie to spływa jak...”. W ten sposób relacja frazeologiczna o ściśle ograniczonym zasięgu została zinterpretowana tak, jak gdyby poprzednikiem Jak woda po psie” mogło stać się nazwanie dowolnego działania lub stanu rzeczy. Równocześnie zaś dodatkowego -okazjonalnego - sensu nabiera i ów następnik, który poczyna znaczyć mniej więcej tyle, co Jak amen w pacierzu”. Podobnie zwrot „mucha nie kuca nic”, którym narrator kwituje z uznaniem akuratność czynu Mańki Szpryncer, jest swego rodzaju „streszczeniem” szerszej całości frazeologicznej: „mucha nie siada, komar nie kuca”9. Analogia do nowotworów wyrazowych jest tu wyraźna. Kształtując neologizmy, narrator posługuje się mechanicznie pewną sztancą słowotwórczą, nie troszcząc się o to, w jakim materiale ją odciska. Produkuje słowa-braki, słowa--buble, nieporadnie naśladujące, czy raczej: przedrzeźniające, wyrazy prawidłowe. To samo w istocie zachodzi na poziomie sekwencji wyrazowych. Rolę podobną do sztancy słowotwórczej odgrywa schemat frazeologiczny wykorzystywany byle juk -pośpiesznie i niechlujnie. Zapewnia on pozorną spoistość zda-
niu, które faktycznie jest niezborne, pozbawione znaczeniowej jedności, rozregulowane tak samo, jak neologizm, w którym temat jest od Sasa, a formant do łasa. Powstawanie takich szeregów słownych, aktualizujących a jednocześnie zniekształcających szablon, daje się wytłumaczyć działaniem mechanizmu przejęzyczenia. „Przejęzyczenia kontaminacyjncgo”, żeby posłużyć się terminem Zenona Klemensiewicza, które polega na automatycznym łączeniu elementów, reprezentujących różne jednostki frazeologiczne4. Narrator Ballady od rymu kojarzy w swojej opowieści fragmenty zasłyszanych powiedzeń, zwrotów, sloganów i tym podobnych, jedne przedłuża za pomocą innych, sztukuje, tworząc przedziwne kombinacje ze składników o rozmaitej proweniencji. Zagadkowy proceder Mańki Szpryncer, która „owoców nie myła — ona tępiła”, wyłonił się, co bez trudu zauważamy, z mechanicznego połączenia dwóch dydaktycznych sloganów: „myj owoce przed jedzeniem” i „tęp muchy”. Opowiadacz biernie poddaje się wszelkim asocjacjom słów i zespołów wyrazowych. Ulegle za nimi podąża, nie przebierając ani nie grymasząc. Korzysta z tego, co mu się nawinie pod rękę, niezwiązany żadnym uprzednim planem wypowiedzi. Nie tylko planem całej wypowiedzi, ale również planem poszczególnego zdania. W toku realizacji zdania złożonego zmienia on co krok — poddając się pozaskładniowym ciążeniom słów — decyzje zdanio-twórcze, na skutek czego projektowany wcześniej zarys sekwencji gubi się i rozprasza; kolejne człony nie przylegają do siebie nawzajem, każdy prowadzi zdanie w inną stronę. Główną figurą syntaktyczną tej podwórzowej retoryki jest anakolut.
Przywołany przed chwilą przykład połączenia dwóch sloganów, które stworzyło charakterystykę zatrudnień balladowej heroiny, zwraca naszą uwagę na jeden z najbardziej znamiennych mechanizmów utworu. Temat opowieści mianowicie nie jest dany narratorowi w postaci ciągu zdarzeń, który miałby on słowami powtórzyć. Przeciwnie: temat ten w przeważającej części kształtuje się dopiero w procesie werbalizacji, wyłania się z przypadkowych zestawień słów, z przejęzyczeń, z dwuznaczności wyrażeń, z byle jakich neologizmów. Fabuła rodzi się jak gdyby mimowolnie, jej tok jest kierowany przez zbiegi okoliczności językowych. Jest rzeczą oczywistą, że w ukradzionym samochodzie dwaj panowie musieli zapuścić motor, ale