368 CZĘSC Ul: UZUPEŁNIENIE
drugiej połowy XIX wieku, autorka niniejszego szkicu pragnie zwrócić uwagę na przyczynę jeszcze jedną, zdaniem jej bardzo ważną. Przyczynę tę widzi mianowicie w gwałtownie rozwijającym się wówczas ruchu emancypacyjnym kobiet.
Tendencje feministyczne istniały we wszystkich epokach i we wszystkich społeczeństwach. Trudno jednak nie dostrzec różnicy między odosobnionymi wystąpieniami a tym zbiorowym, zorganizowanym, szeroko w drugiej połowie XIX wieku rozprzestrzeniającym się ruchem emancypacyjnym kobiet, który doprowadził (proces to jeszcze niezupełnie zakończony) do ich równouprawnienia. Zagadnienie „kobieta” staje się w tym czasie jednym z zagadnień centralnych; nie sposób go ominąć. Wywołuje ono zaciekłe dyskusje na łamach prasy, w senatach akademickich, w parlamentach; angażuje poszczególne stronnictwa, stanowi temat kazań kościelnych, przenika do rozmów towarzyskich, przekształca nawet mimo woli dotychczasowy sposób myślenia.
Na ulicach straszą „rozczochrane studenckie czupiradła, wypchane sieczką frazesów z Milla”9. Ba, nawet w spokojnych dotąd mieszczańskich domach rozpoczyna się ferment. Potulne, opływające w dostatek żony, w imię zasłyszanych gdzieś haseł o równouprawnieniu, zaczynają patrzeć z pogardą na swych zapracowanych mężów, którzy ich „nie rozumieją”. Najwięcej jednak kłopotu sprawiają córki: wyrywają się spod despotycznej władzy ojców rodzin, pragnąc swobody, niezależności finansowej, możliwości studiów. Dotychczasowy system panieńskiej edukacji, mającej na celu „złapanie męża”, nie wytrzymuje próby. Nie brak ucieczek z domu, skandali, sytuacji tragicznych. Zostaje zachwiany dotychczasowy model rodzinnę-obyczajowy
| W. Wolski, Wzloty na Parnas. Profile duchowe poetów współczesnych, Warszawa 1901, s. 38.
oparty na hegemonii mężczyzny. Co więcej — rozchodzą się wieści o tym, że owa hegemonia nie zawsze istniała: nauki so-cjologiczno-etnograficzne (Morgan, Bachofen) podsuwają groźne słowo: matriarchat.
Do literatury przedostaje się problem emancypacji jako jeden z elementów publicystycznych. Jednakże — nie tylko. Przedostaje się również — i to dla naszych rozważań jest najważniejsze — do podświadomości twórców, wpływając na rodzaj symbolicznych realizacji. Wyrażają one obsesje, z których nie zawsze owi twórcy zdawali sobie sprawę, przejmując mizoginizm ulubionych filozofów czy stare sataniczne symbole kobiet-de-monów.
Jakże wymownym jest fakt, że mizoginiczno-demoniczne przedstawianie kobiety charakteryzuje zwłaszcza pisarzy skandynawskich (pamiętajmy o powiązaniach Przybyszewskiego!).
A przecież właśnie — po Ameryce — Norwegia, Finlandia i Szwecja były krajami, w których ruch kobiecy rozwijał się najsilniej, w których najszybciej osiągnięto wyniki w zakresie równouprawnienia. W Norwegii owe dążności emancypacyjne, głoszące wolną miłość i równouprawnienie w niej, doszły nawet w pewnym momencie (lata osiemdziesiąte) do zupełnej skrajności: mowa tu o słynnej bohemie w Christianii z Hansem Jae-gerem na czele.
Powodów do przestrachu było więc dość, zwłaszcza że do spraw rodzinno-obyczajowych dołączyły się inne, nie mniej ważne. Ruch emancypacyjny mianowicie to przede wszystkim walka o dostęp do wyższych studiów, o prawo do pracy, o bierne i czynne prawa wyborcze. Mężczyźnie przybywał konkurent przed którym dotychczas bronił się na ogół skutecznie10.
Wiele przypadków mizoginizmu daje się wytłumaczyć właśnie ową obawą przed konkurencją. Zacytujmy jednego i twór-
“ Porównaj na przykład ustawy w minionych wiekach wykluczające kobiety z korporacji rzemiosł, co — jak twierdzą specjaliści — podkopało kobiecy przemysł. Pisze o tym m. in. Maria Szeliga [Maria Loevy-Czarnowska], Prąd feministyczny, „Życie” 1897, nr 3.
24 Symbolizm...