nas tutaj problem śmierci boga. Chrystus sam jest typem umierającego i przemieniającego się boga.
Nasza sytuacja psychologiczna, z której się wywodzimy, odpowiada owemu „quid ąuaeritis viventem cum mortuis? Non est hic” (Łuk., 24:5). Gdzie jednak znajdziemy zmartwychwstałego?
Nie oczekuję od żadnego wierzącego chrześcijanina, by towarzyszył mi w moich dalszych rozważaniach, które mogą mu się wydać absurdalne. Dlatego też nie zwracam się do beati possi-dentes wiary, lecz do tych licznych, dla których światło już zgasło, misterium rozwiało się i bóg umarł. Dla większości z nich nie ma już powrotu i nie wiadomo dokładnie, czy istotnie droga powrotna byłaby dla nich lepsza. Do zrozumienia spraw religijnych daje dziś jeszcze dostęp tylko psychologia, dlatego staram się ugruntowane historycznie formy myślowe raz jeszcze przetopić i przelać w poglądowe przedstawienie bezpośredniego doświadczenia. Ponowne odnalezienie mostów, które połączyłyby owe poglądowe przedstawienia dogmatów z bezpośrednim doświadczeniem z pewnością jest ciężkim zadaniem, ale badanie naturalnych symboli nieświadomości daje nam nieodzowny do tego materiał.
Śmierć lub zniknięcie boga nie jest bynajmniej symbolem jedynie chrześcijańskim. Poszukiwania boga, związane z jego śmiercią, mają miejsce i dziś jeszcze po śmierci każdorazowego Daiaj Lamy, podobnie jak w czasach antycznych obchodzono uroczyście doroczne poszukiwania Kory. Tak szeroki zasięg przemawia za powszechnością pojawiania się tego typowego procesu psychicznego: najwyższa, życiodajna i nadająca sens wartość została utracona. Zdarzenie to jest przeżyciem typowym, tj. przeżyciem pow'tarzającym się często, i dlatego postawione jest na centralnym miejscu misterium chrześcijańskiego. Śmierć czy utrata boga m-s: się zawsze powtarzać; Chrystus umiera zawsze, tak jak zawsze się rodzi, bowiem życie psychiczne archetypu jest pozacza-sowe w porównaniu z indywidualnym stanem skrępowania czasem. Ale pytanie, wedle jakich praw objawia się skutecznie raz ten, raz ów aspekt archetypu, przekracza moją wiedzę. Wiem tylko — a tym samym wyrażam wiedzę nieskończenie wielu ludzi — iż nasze czasy są epoką śmierci i zniknięcia boga. Mit po-w.ada że nie znajdzie się go już tam, gdzie złożono jego ciało.
„Ciało” odpowiada zewnętrznej i widzialnej formie, jest dotychczasową. ale przemijającą oprawą najwyższej wartości. Dalej mit głosi także, iż wartość ta zmartwychwstanie w cudowny sposób, jednakże przemieniona. Wydaje się to cudem, albowiem kiedy jakaś wartość znika, to sądzi się, że została stracona bezpowrotnie. Dlatego też nikt nie spodziewa się, że może ona powrócić. Podróż do piekła, która ma miejsce w okresie trzech dni po śmierci boga, opisuje pogrążenie się zaginionej wartości w otchłani nieświadomości, gdzie bóg ustanawia (zwyciężając potęgi ciemności) nowy porządek i skąd wznosi się ponownie na wyżyny niebios, tj. aż na najwyższy i najjaśniejszy poziom świadomości.
To, że tylko nieliczni widzą zmartwychwstałego, oznacza, iż istnieją niemałe trudności na drodze do odnalezienia i poznania przemienionej wartości.
Pokazałem uprzednio, na przykładzie wybranego snu, jak nieświadomość wytwarza symbol naturalny — określony przeze mnie technicznie nazwą mandali — któremu przypada w udziale funkcjonalne znaczenie godzenia przeciwieństw. Te spekula-tywne idee, symptomy budzącego się archetypu, dają się — bardzo charakterystycznie, jako przede wszystkim dwuznaczne, fi-zyczno-symboliczne formy — odnieść do czasów’ reformacji, kiedy to kuszono się o sformułowanie istoty deus terrenus, tj. lapis philosophorum. W komentarzu do Tractaius Aureus, czytamy np.: „Hoc unum, in quod redigenda sunt elementa, est cir-culus ille eociguus, centri locum in ąuadrata hac figura obtinens. Est enim is mediator, pacem faciens inter inimicos sive elementa, ut convenienti complexu se inviceum diligant: Imo hic solus efficit ąuadraturam circuli c mullis hactenus ąuaesitam, a pau-cis vero inventam'* -7. O owym „mediatorze”, który właśnie jest cudownym kamieniem, powiada wr Epilogu Orthelius: „Nam quem admodum... supematurale et aeiemum bonum, Mediator et Sal-vator noster Christus Jesus, qui nos ab aeterna morfę, Diabolo et omni mało liberat, duarum naturarum divinae scl. et kuma-nae particeps est. ha quoque terrenus iste salvator ex duabus partibus constat, scl. coelesti et terrestri, quibus nobis sanitatem restituit, et a morbis coelistibus et terrenis, spżritualibus et cor-poralibus, visibilibus et inrisibilibus nos liberat”3*. Chodzi tu o postać salvatora, który nie przybywa z nieba, lecz z głębi zieli*
179